Siedem lat kłamstw – jak mój świat runął w jeden wieczór
– Elka! – krzyk mojej mamy odbił się echem po klatce schodowej, kiedy wbiegłam do mieszkania z walizką w ręku. Była 23:17, a ja nie czułam nóg. W głowie huczało mi tylko jedno słowo: zdrada.
– Co się stało? – Mama wybiegła z kuchni, jeszcze w fartuchu, z rękami mokrymi od mycia naczyń. – Elka, Boże, ty płaczesz!
Nie mogłam wydusić słowa. Osunęłam się na podłogę, a łzy kapały na kafelki. Mama przyklękła przy mnie, objęła ramionami i szeptała: – Cicho, córeczko. Już dobrze. Powiedz mi tylko, co się stało.
Ale jak powiedzieć matce, że po siedmiu latach planowania ślubu z mężczyzną życia, ten mężczyzna właśnie mnie zdradził? Jak wyjaśnić, że wszystko, co budowałam od studiów, runęło w jeden wieczór?
Mam na imię Elżbieta Krawczyk. Mam trzydzieści dwa lata i przez ostatnie siedem lat byłam narzeczoną Bartka. Poznaliśmy się na wydziale prawa UMK w Toruniu. On był o dwa lata starszy, zawsze elegancki, zawsze z żartem na ustach. Zakochałam się w nim od pierwszego wykładu z prawa cywilnego. On twierdził, że już wtedy wiedział, że będę jego żoną.
Przez lata byliśmy nierozłączni. Razem wynajęliśmy kawalerkę na Rubinkowie, razem robiliśmy zakupy w Biedronce i razem planowaliśmy przyszłość. Bartek był moim wsparciem, moją rodziną i najlepszym przyjacielem. Moja mama go uwielbiała. Mój ojciec – surowy emerytowany policjant – traktował go jak syna.
Od czterech lat planowaliśmy ślub. Najpierw nie było pieniędzy, potem pandemia pokrzyżowała plany. Ale w końcu ustaliliśmy datę: 12 sierpnia tego roku. Suknia już wisiała w szafie u mamy. Zaproszenia rozesłane. Sala w Dworze Artusa opłacona zaliczką.
A potem przyszedł ten wieczór.
Bartek wrócił z pracy później niż zwykle. Był zmęczony, rozkojarzony. – Elka, muszę jeszcze popracować – rzucił tylko i zamknął się w gabinecie. Zrobiłam mu herbatę i zaniosłam pod drzwi. Usłyszałam cichy śmiech i kobiecy głos przez telefon. Zamarłam.
Nie jestem zazdrosna z natury, ale coś mnie tknęło. Odsunęłam się od drzwi i wróciłam do kuchni. Po chwili Bartek wyszedł – blady jak ściana.
– Kto to był? – zapytałam spokojnie.
– Koleżanka z pracy – odpowiedział zbyt szybko.
– Słyszałam wasz śmiech…
– Elka, nie zaczynaj…
– Bartek, proszę cię…
Wtedy wybuchł:
– Daj mi spokój! Mam dość tych podejrzeń!
Zamilkłam. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, a on spał na kanapie w salonie.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie jego siostra, Magda:
– Ela… musisz wiedzieć coś ważnego…
Magda zawsze była szczera do bólu.
– Bartek… on… widziałam go w kawiarni z tą nową dziewczyną z kancelarii… trzymali się za ręce…
Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Wieczorem postawiłam Bartka pod ścianą.
– Powiedz mi prawdę. Proszę.
Patrzył na mnie długo. W końcu spuścił głowę:
– Przepraszam… To był jeden raz… Nie wiem, co się stało… Byłem pijany po imprezie integracyjnej… Ona mnie pocałowała…
– I co? – głos mi drżał. – To był tylko pocałunek?
Zamilkł.
– Spałeś z nią?
Nie odpowiedział. Widziałam wszystko w jego oczach.
Wybiegłam z mieszkania bez słowa. Zostawiłam wszystko: telefon, portfel, klucze. Tylko walizkę z rzeczami do pracy miałam przy drzwiach.
Mama nie mogła uwierzyć.
– Elka… on cię kocha! Może to był błąd? Każdemu może się zdarzyć…
Ojciec był innego zdania:
– Jak raz zdradził, zdradzi drugi raz! Nie wracaj do niego!
Przez kolejne dni Bartek dzwonił bez przerwy. Pisał SMS-y: „Proszę, wybacz mi”, „To był błąd”, „Nie mogę bez ciebie żyć”.
Moja młodsza siostra Marta przyjechała z Poznania:
– Ela, nie możesz mu tego puścić płazem! Przecież on cię upokorzył!
Ale mama nie odpuszczała:
– Córciu… życie jest trudne. Może warto dać mu szansę? Przecież tyle razem przeszliście…
W domu zaczęły się kłótnie. Ojciec trzaskał drzwiami:
– Jak ona wróci do tego łajdaka, to ja się wyprowadzam!
Mama płakała po nocach.
A ja? Siedziałam w swoim dawnym pokoju i patrzyłam w sufit. Nie jadłam, nie spałam. W pracy ledwo funkcjonowałam.
Po tygodniu Bartek przyszedł pod dom rodziców. Stał na deszczu dwie godziny.
– Ela! Proszę cię! Porozmawiaj ze mną!
Wyszłam na balkon.
– Odejdź! – krzyknął ojciec przez okno.
Bartek spojrzał na mnie błagalnie:
– Ela… ja cię kocham… Zrobiłem najgorszą rzecz w życiu… Ale nie potrafię bez ciebie żyć!
Zeszłam na dół tylko po to, żeby mu powiedzieć:
– Zniszczyłeś wszystko. Nie ufam ci już.
Odwróciłam się i weszłam do domu.
Wieczorem zadzwoniła do mnie jego matka:
– Elżbieto… Bartek jest załamany… On naprawdę cię kocha… Może powinniście pójść razem na terapię?
Moja rodzina była przeciwna jakimkolwiek próbom ratowania związku.
Marta: – On cię zdradził przed ślubem! Co będzie dalej?
Ojciec: – Nie pozwolę mu wejść do tego domu!
Mama: – Ale przecież ona go kocha…
Zaczęły się rodzinne narady przy stole. Każdy miał inne zdanie. Ja byłam rozdarta między miłością a poczuciem upokorzenia.
Próbowałam wrócić do normalności: chodzić do pracy, spotykać się ze znajomymi. Ale wszędzie widziałam pary trzymające się za ręce i czułam ukłucie zazdrości i żalu.
Pewnego dnia spotkałam Bartka przypadkiem na rynku staromiejskim.
– Ela… proszę cię…
Patrzył na mnie tak smutno, że serce mi pękało.
– Chciałem tylko powiedzieć… że będę czekał tak długo, jak trzeba…
Odwróciłam się bez słowa.
Wieczorem mama przyszła do mojego pokoju:
– Córeczko… wiem, że cierpisz… Ale musisz sama zdecydować. Nikt za ciebie życia nie przeżyje.
Leżałam całą noc bez snu. Przewijały mi się przed oczami wszystkie wspólne chwile: pierwsza randka nad Wisłą, wspólne święta u jego rodziców, plany o dzieciach i domku pod Toruniem.
Ale potem widziałam jego twarz tamtego wieczoru – pełną winy i strachu.
Minął miesiąc. Bartek przestał dzwonić tak często. Ja zaczęłam powoli wracać do siebie – choć rana dalej krwawiła.
Pewnego dnia dostałam list od jego matki:
„Elżbieto,
jeśli kiedyś zdecydujesz się porozmawiać z Bartkiem albo chociaż dać mu szansę na wyjaśnienie wszystkiego do końca – będziemy wdzięczni. Wiem, że zawinił okrutnie. Ale wiem też, że cię kocha.”
Nie odpisałam.
Dziś minęły trzy miesiące od tamtej nocy. Nadal nie wiem, czy potrafię wybaczyć taką zdradę. Rodzina jest podzielona – mama namawia na rozmowę, ojciec grozi zerwaniem kontaktów z Bartkiem na zawsze.
Czasem myślę: czy warto walczyć o miłość po takim upokorzeniu? Czy można odbudować zaufanie? Czy lepiej zamknąć ten rozdział i zacząć wszystko od nowa?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy wybaczylibyście zdradę przed ślubem? Czy można jeszcze zaufać komuś tak głęboko skruszonemu?