Odszedł po dwudziestu latach małżeństwa… A potem chciał wrócić. Ale ja już byłam inna.

Z hukiem zatrzasnęły się drzwi. W tej jednej sekundzie moje życie rozpadło się na kawałki. Stałam w korytarzu, z kluczami w dłoni, patrząc na puste miejsce po walizce. Po dwudziestu latach małżeństwa mój mąż, Andrzej, po prostu wyszedł. Bez słowa wyjaśnienia, bez łez. Tylko jedno zdanie: „Pokochałem inną”.

Nie wiem, ile czasu stałam w bezruchu. Może minutę, może godzinę. W końcu usiadłam na zimnych kafelkach, przytulając do piersi stary sweter Andrzeja. Pachniał jeszcze jego wodą kolońską. Wtedy zadzwoniła moja siostra, Marta.

– Anka? Co się stało? – jej głos był zaniepokojony.

– On… odszedł – wyszeptałam, czując jak łzy spływają mi po policzkach.

– Słuchaj, zaraz będę. Nie ruszaj się nigdzie.

Marta przyjechała po dwudziestu minutach, z siatką pełną słodyczy i butelką wina. Usiadłyśmy w kuchni. Ona głaskała mnie po włosach, a ja nie mogłam przestać płakać.

– Po prostu spakował się i wyszedł? – zapytała cicho.

– Tak. Powiedział, że kocha inną. Że już nie chce walczyć o nas.

– A dzieci? – Marta spojrzała na mnie z troską.

– Michał jest u babci na wsi, a Ola na obozie sportowym. Nawet nie wiem, jak im to powiem…

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Nie jadłam, nie spałam. Praca w urzędzie miasta była jedynym miejscem, gdzie mogłam udawać, że wszystko jest w porządku. Ale wieczorami wracałam do pustego mieszkania i czułam się jak cień człowieka.

Wszystko zmieniło się, gdy dzieci wróciły do domu. Michał miał czternaście lat i udawał twardziela, ale widziałam łzy w jego oczach.

– Mamo… Tata już nie wróci? – zapytał pewnego wieczoru.

– Nie wiem, kochanie… – odpowiedziałam szczerze.

Ola miała dziesięć lat i nie rozumiała, dlaczego tata nie przychodzi na jej mecze siatkówki.

– Może tata jest chory? – pytała naiwnie.

Nie umiałam im tego wytłumaczyć. Każda rozmowa kończyła się płaczem.

Wkrótce zaczęły się problemy finansowe. Andrzej zostawił nam mieszkanie, ale przestał płacić alimenty. Musiałam dorabiać wieczorami jako korepetytorka matematyki. Bywały dni, gdy nie miałam siły nawet zrobić obiadu.

Moja teściowa, pani Halina, zadzwoniła pewnego dnia z pretensjami:

– Aniu, co ty zrobiłaś mojemu synowi? On taki zmęczony życiem…

– To on odszedł! – wykrzyczałam przez łzy.

– Na pewno go do tego doprowadziłaś! Zawsze byłaś za bardzo niezależna!

Rozłączyłam się bez słowa. Czułam się upokorzona i osamotniona.

Marta próbowała mnie pocieszać:

– Musisz zacząć żyć dla siebie! Zapisz się na jogę albo idź do kina!

Ale ja nie chciałam niczego poza powrotem Andrzeja.

Minęły miesiące. Powoli uczyłam się żyć na nowo. Zaczęłam biegać po parku, zapisałam się na kurs języka włoskiego. Dzieci powoli przyzwyczajały się do nowej rzeczywistości. Michał zaczął grać w piłkę nożną, Ola znalazła przyjaciółkę w nowej klasie.

Pewnego dnia spotkałam na targu starego znajomego ze studiów – Pawła. Był rozwiedziony, miał córkę w wieku Oli.

– Anka! Dawno cię nie widziałem! Jak sobie radzisz?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Ale Paweł był cierpliwy. Zaprosił mnie na kawę do pobliskiej kawiarni.

– Wiesz… Ja też przez to przechodziłem – powiedział cicho. – Najgorsze są noce. Ale z czasem zaczynasz oddychać pełną piersią.

Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej. Najpierw jako przyjaciele – wspólne spacery z dziećmi, kino familijne w soboty. Potem Paweł zaprosił mnie na koncert jazzowy do klubu na Starym Mieście.

– Chciałbym cię poznać na nowo – powiedział nieśmiało.

Bałam się zaangażować. Wciąż miałam w głowie Andrzeja i naszą wspólną przeszłość.

W tym czasie Andrzej zaczął się odzywać coraz częściej. Najpierw SMS-y: „Jak dzieci?”, „Czy wszystko w porządku?”. Potem telefony późnym wieczorem.

– Aniu… Może byśmy porozmawiali? – zapytał pewnego razu.

– O czym? – odpowiedziałam chłodno.

– O nas… O tym wszystkim…

Spotkaliśmy się w parku pod blokiem. Andrzej wyglądał na zmęczonego i starszego niż pamiętałam.

– Popełniłem błąd – powiedział cicho. – Tamta kobieta… To była pomyłka. Chcę wrócić do domu.

Poczułam gniew i żal jednocześnie.

– Domu? Ty już nie masz tu domu! Zostawiłeś nas bez słowa wyjaśnienia! Dzieci płakały po nocach!

Andrzej spuścił głowę.

– Wiem… Przepraszam…

Wróciłam do mieszkania roztrzęsiona. Michał usłyszał rozmowę przez uchylone okno.

– Mamo… Ty go jeszcze kochasz?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przez tyle lat byłam żoną Andrzeja, matką jego dzieci… Ale teraz byłam kimś innym. Silniejszą kobietą, która przeszła przez piekło i wyszła z niego cało.

Kilka dni później Andrzej przyszedł pod szkołę Oli z bukietem kwiatów.

– Córciu… Tatuś chce wrócić do domu – powiedział łamiącym się głosem.

Ola spojrzała na niego z powagą dorosłego człowieka:

– A dlaczego wtedy odszedłeś?

Andrzej nie potrafił odpowiedzieć.

Wieczorem zadzwoniła teściowa:

– Aniu! Andrzej mówił mi, że chcesz mu utrudnić powrót! Pomyśl o dzieciach!

Wykrzyczałam jej wszystko, co leżało mi na sercu przez te lata: o samotności, o braku wsparcia z ich strony, o tym jak musiałam walczyć o każdy dzień dla siebie i dzieci.

Po tej rozmowie poczułam ulgę. Po raz pierwszy od dawna spałam spokojnie.

Paweł był przy mnie przez cały ten czas. Nigdy nie naciskał, nie wymagał deklaracji. Po prostu był – ciepły, cierpliwy, obecny.

Pewnego wieczoru zaprosił mnie do siebie na kolację. Jego córka i Ola bawiły się razem w pokoju obok.

– Anka… Nie chcę cię ranić ani poganiać… Ale jeśli kiedyś będziesz gotowa zacząć od nowa… Ja tu będę.

Popatrzyłam mu w oczy i po raz pierwszy od dawna poczułam nadzieję na przyszłość.

Kiedy Andrzej znów próbował wrócić do naszego życia, powiedziałam mu spokojnie:

– Już nie jestem tą samą kobietą, którą zostawiłeś. Nauczyłam się żyć bez ciebie. I jestem z tego dumna.

Dzieci zaakceptowały Pawła powoli, ale z czasem zaczęliśmy tworzyć nową rodzinę – inną niż ta sprzed lat, ale prawdziwą i pełną ciepła.

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy gdyby Andrzej nigdy mnie nie zostawił, odnalazłabym tę siłę? Czy musimy przejść przez piekło zdrady i samotności, żeby nauczyć się kochać siebie?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć i zacząć od nowa? Czy lepiej zamknąć drzwi przeszłości na zawsze?