Miłość w cieniu nienawiści – historia Magdy i rodziny Kwiatkowskich

Wszystko zaczęło się od krzyku. To był zwykły, szary wieczór na warszawskim Bródnie, kiedy usłyszałam zza ściany wrzask mojej matki: – Magda! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie ruszała rzeczy twojej siostry?!

Zamarłam z bluzką w ręku, czułam jak krew pulsuje mi w skroniach. Znowu. Znowu to samo. Zawsze byłam tą gorszą, tą drugą. Starsza siostra, Aneta, była oczkiem w głowie mamy i taty. Zawsze miała lepsze oceny, lepszych chłopaków, a nawet lepsze włosy – proste i lśniące, podczas gdy moje były wiecznie napuszone.

– Przecież tylko chciałam pożyczyć – próbowałam się tłumaczyć, ale matka już była w furii.

– Nie tłumacz się! Oddaj natychmiast i przeproś Anetę!

Aneta stała w drzwiach swojego pokoju z założonymi rękami i uśmieszkiem na ustach. – Zostaw moje rzeczy, Magda. Nie jesteś mną i nigdy nie będziesz.

To bolało. Bardziej niż klapsy, które czasem dostawałam za dzieciaka. Bolało, bo wiedziałam, że to prawda. Całe życie próbowałam być jak ona, a jednocześnie jej nienawidziłam. Czułam się niewidzialna.

Ojciec był wiecznie nieobecny – praca na budowie, potem piwo z kolegami pod blokiem. Matka? Matka żyła marzeniami o tym, że Aneta zostanie lekarzem i wyciągnie nas z tej dziury. Ja miałam być „tą drugą”, co może pójdzie do technikum fryzjerskiego.

Wszystko zmieniło się, gdy Aneta poznała Pawła Kwiatkowskiego. Przystojny, dobrze ubrany chłopak z Pragi Południe. Przynosił jej kwiaty, zabierał do kina, a mnie traktował jak powietrze. Ale ja… ja zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.

Pamiętam ten wieczór, kiedy przyszli razem na rodzinny obiad. Siedziałam naprzeciwko Pawła i czułam, jak serce mi wali. On nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas patrzył na Anetę.

Po kolacji matka zaczęła snuć plany o ślubie: – Anetko, jak skończysz studia, to może…

– Mamo! – Aneta przewróciła oczami. – Daj spokój.

A ja siedziałam cicho i czułam się coraz mniejsza.

Z czasem zaczęłam spotykać Pawła przypadkiem – na klatce schodowej, w sklepie spożywczym pod blokiem. Raz nawet pomógł mi zanieść siatki.

– Dzięki – powiedziałam cicho.

– Nie ma sprawy – uśmiechnął się lekko. – Ty jesteś Magda, prawda?

Serce mi stanęło. On znał moje imię!

Od tamtej pory zaczęłam żyć nadzieją. Wymyślałam sobie historie, że może kiedyś… może zauważy mnie naprawdę.

Ale życie nie jest bajką. Pewnego dnia wróciłam do domu i zobaczyłam matkę płaczącą przy kuchennym stole.

– Co się stało? – zapytałam ostrożnie.

– Aneta… ona… ona jest w ciąży – wyszeptała matka.

Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch.

– Z Pawłem? – spytałam głupio.

– A z kim innym?!

Wtedy wszystko we mnie pękło. Wybiegłam z domu i biegłam przed siebie przez blokowisko, aż zabrakło mi tchu.

Przez kolejne tygodnie byłam cieniem samej siebie. W szkole ledwo zdawałam egzaminy, w domu unikałam wszystkich. Aneta chodziła dumna jak paw, a matka już planowała chrzciny.

Pewnej nocy usłyszałam kłótnie rodziców:

– To twoja wina! – wrzeszczał ojciec. – Rozpuściłaś ją jak dziadowski bicz!

– A ty gdzie byłeś?!

Zasłoniłam uszy poduszką. Chciałam zniknąć.

W końcu nadszedł dzień ślubu Anety i Pawła. Stałam pod kościołem w pożyczonej sukience i patrzyłam na nich jak na obcych ludzi. Po ceremonii Paweł podszedł do mnie:

– Magda…

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Gratuluję – powiedziałam chłodno i odeszłam.

Po ślubie wszystko się zmieniło. W domu było jeszcze mniej miejsca dla mnie. Matka zajęta wnukiem, ojciec coraz częściej spał na kanapie u kolegi. Ja zamknęłam się w sobie.

Zaczęły się plotki na osiedlu:

– Słyszałaś? Ta młodsza to chyba coś ma z głową…

– A ta starsza to złapała chłopa na dziecko!

Czułam się upokorzona przez wszystkich.

Pewnego dnia Paweł przyszedł do mnie sam:

– Magda… muszę z kimś pogadać.

Był roztrzęsiony. Okazało się, że Aneta zdradza go z kolegą ze studiów.

– Nie wiem co robić…

Siedzieliśmy razem na ławce pod blokiem do późnej nocy. Po raz pierwszy poczułam się ważna dla kogoś.

Zaczęliśmy spotykać się częściej – najpierw jako przyjaciele, potem… potem już nie potrafiliśmy się powstrzymać.

Wiedziałam, że to grzech. Wiedziałam, że niszczę rodzinę. Ale serce nie słucha rozumu.

Kiedy Aneta dowiedziała się o wszystkim, urządziła piekło:

– Ty szmato! Ukradłaś mi męża! Zawsze byłaś zazdrosna!

Matka wyrzuciła mnie z domu:

– Nie chcę cię znać! Zhańbiłaś naszą rodzinę!

Ojciec milczał. Nigdy nie potrafił stanąć po mojej stronie.

Zamieszkałam z Pawłem w kawalerce na Targówku. Byliśmy szczęśliwi przez chwilę… dopóki nie przyszły wyrzuty sumienia i codzienne problemy: brak pieniędzy, plotki sąsiadów, samotność.

Paweł coraz częściej wychodził wieczorami „na spacer”. Ja płakałam po nocach.

Któregoś dnia wrócił pijany:

– To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty, miałbym normalną rodzinę!

Wtedy zrozumiałam, że nigdy nie będę szczęśliwa cudzym kosztem.

Spakowałam walizkę i wyprowadziłam się do koleżanki z pracy. Przez kilka miesięcy nie miałam kontaktu z rodziną.

Dopiero gdy matka zachorowała na raka, zadzwoniła do mnie Aneta:

– Mama pyta o ciebie…

Pojechałam do szpitala. Matka spojrzała na mnie słabym wzrokiem:

– Przepraszam… Może byłam dla ciebie za surowa…

Poczułam łzy pod powiekami.

– Ja też przepraszam…

Trzymałyśmy się za ręce do końca jej dni.

Teraz siedzę sama w wynajmowanym mieszkaniu i piszę tę historię. Czasem myślę: czy można wybaczyć sobie błędy młodości? Czy rodzina to zawsze miłość – czy czasem tylko cień nienawiści?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć swojej siostrze lub matce? Czy można zacząć od nowa po tylu ranach?