Kwiaty na parapecie – historia o zdradzie, rodzinie i odwadze
Telefon zadzwonił dokładnie wtedy, gdy w kuchni rozlewałam herbatę na stary, poplamiony obrus. – „Natalia, musisz natychmiast przyjechać do domu” – głos mojej siostry brzmiał tak obco, jakby mówiła do mnie przez szybę. – „Mama znowu się pokłóciła z tatą. Tym razem to poważne. I… powinnaś wiedzieć, że Paweł był tu wczoraj z jakąś kobietą. Sąsiadka widziała.”
Zamarłam. Herbata rozlała się na moje dłonie, parząc mnie, ale nie czułam bólu. Czułam tylko pustkę. Paweł – mój mąż od siedmiu lat, ojciec naszej córeczki Zosi. Ostatnio był nieobecny, zamyślony, ale tłumaczył to pracą. Zawsze praca. Zawsze zmęczenie. Zawsze jakieś „później”.
– „Natalia? Jesteś tam?” – głos Magdy był coraz bardziej zniecierpliwiony.
– „Jadę” – odpowiedziałam krótko i odłożyłam słuchawkę.
W drodze do rodzinnego domu w Piotrkowie Trybunalskim czułam, jak narasta we mnie gniew i strach. W głowie miałam tysiące pytań: Czy to prawda? Czy Paweł naprawdę mnie zdradza? Czy mama znowu będzie płakać przez ojca? Czy ja też skończę jak ona – zrezygnowana, zamknięta w czterech ścianach?
Wpadłam do mieszkania rodziców bez pukania. W salonie panował chaos: mama siedziała na kanapie z czerwonymi oczami, tata krzyczał coś pod nosem, a Magda próbowała ich rozdzielić.
– „Co tu się dzieje?!” – wrzasnęłam, nie poznając własnego głosu.
Mama spojrzała na mnie bezradnie:
– „Twój ojciec… on… on znowu wyciągnął stare sprawy. Oskarża mnie o wszystko! Nawet o to, że nie potrafię utrzymać rodziny razem!”
Tata rzucił pilotem o stół:
– „Bo to prawda! Gdybyś nie była taka uparta…”
– „Dość!” – przerwałam im. – „Nie po to tu przyjechałam! Magda, co z Pawłem?”
Siostra spojrzała na mnie z litością:
– „Sąsiadka widziała go wczoraj wieczorem z jakąś blondynką. Weszli razem do waszego mieszkania. Zostali tam ponad godzinę.”
Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.
– „Może to jakaś koleżanka z pracy?” – próbowała ratować sytuację mama.
– „Mamo, proszę cię…” – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Tata tylko prychnął:
– „Wszyscy faceci są tacy sami.”
Wyszłam na balkon, żeby zaczerpnąć powietrza. Zimny wiatr owiał mi twarz. Przypomniałam sobie dzieciństwo: mama zawsze podlewała kwiaty na parapecie, tata wiecznie niezadowolony, Magda płacząca po kątach. Przysięgłam sobie wtedy, że nigdy nie będę taka jak oni. Że stworzę dom pełen miłości i szacunku.
A teraz?
Wieczorem wróciłam do naszego mieszkania w Łodzi. Paweł siedział przy komputerze.
– „Cześć” – rzucił bez entuzjazmu.
– „Musimy porozmawiać” – powiedziałam stanowczo.
Odwrócił się powoli:
– „O czym?”
– „O tej kobiecie, która była tu wczoraj wieczorem. Sąsiadka wszystko widziała.”
Zbladł.
– „To nie tak jak myślisz…”
– „A jak? Powiedz mi prawdę!”
Przez chwilę milczał, potem spuścił głowę:
– „To była koleżanka z pracy. Mieliśmy projekt do skończenia…”
– „O dwudziestej pierwszej? W naszym mieszkaniu? Paweł, błagam cię!”
Wybuchł:
– „A ty co?! Cały czas siedzisz u matki i siostry! Może ja też mam już tego dość?! Może szukam gdzie indziej tego, czego nie mam w domu?!”
Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
– „Czyli przyznajesz się do zdrady?”
Zamilkł. W tej ciszy usłyszałam wszystko.
Następne dni były koszmarem. Mama dzwoniła codziennie, płacząc do słuchawki:
– „Natalka, wróć do domu. Nie zostawiaj mnie samej z ojcem. On jest coraz gorszy…”
Magda pisała SMS-y:
– „Nie daj się Pawłowi! Walcz o siebie!”
A ja siedziałam wieczorami w pustym mieszkaniu i patrzyłam na śpiącą Zosię. Jak jej to wszystko powiedzieć? Jak jej wytłumaczyć, że tata już nas nie kocha?
Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i pojechałam do pracy Pawła. Chciałam zobaczyć tę kobietę na własne oczy. Wysiadłam z tramwaju pod biurowcem i zobaczyłam ich razem: śmiali się, stali blisko siebie, ona dotknęła jego ramienia.
Podbiegłam do nich:
– „Paweł! Kim jest ta kobieta?!”
On zbladł, ona spojrzała na mnie z wyższością:
– „Może powinnaś lepiej pilnować męża?”
Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Pamiętam tylko upokorzenie i łzy napływające do oczu.
Wieczorem spakowałam walizkę i pojechałam do rodziców.
Mama przyjęła mnie bez słowa wyrzutu. Tata tylko pokiwał głową:
– „Wiedziałem, że tak będzie. Wszyscy faceci są tacy sami…”
Magda przytuliła mnie mocno:
– „Nie jesteś sama. Przejdziemy przez to razem.”
Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać swoje życie na nowo. Zosia pytała o tatę:
– „Mamusiu, kiedy tata wróci?”
Za każdym razem łamało mi się serce.
Paweł dzwonił kilka razy:
– „Natalia, wróćmy do siebie. To był błąd… Ona nic dla mnie nie znaczyła…”
Ale ja już wiedziałam, że nie chcę żyć w kłamstwie.
Mama i tata kłócili się coraz częściej. Pewnego dnia usłyszałam ich rozmowę przez drzwi:
– „To twoja wina! Gdybyś była lepszą żoną…”
– „A ty? Ty nigdy nie byłeś dobrym ojcem! Zawsze tylko praca i praca! Nawet teraz nie potrafisz być dla nas wsparciem!”
Zrozumiałam wtedy, że ich małżeństwo od lat było tylko pozorem. Że ja powielałam ich błędy.
Zaczęłam chodzić na terapię. Najpierw sama, potem z Zosią. Uczyłyśmy się rozmawiać o emocjach, o stracie, o tym, że można być szczęśliwym nawet bez pełnej rodziny.
Po kilku miesiącach znalazłam pracę w kwiaciarni na rogu naszej ulicy. Każdego ranka układałam bukiety dla innych ludzi – na śluby, pogrzeby, rocznice. Patrzyłam na kwiaty i myślałam: one też muszą czasem zwiędnąć, żeby mogły zakwitnąć nowe.
Pewnego dnia przyszła do mnie starsza pani:
– „Poproszę bukiet dla córki. Rozwodzi się właśnie z mężem… Chcę jej pokazać, że życie się nie kończy na jednym rozdziale.”
Uśmiechnęłam się przez łzy:
– „Proszę wybrać najpiękniejsze kwiaty. Każdy nowy początek zasługuje na coś wyjątkowego.”
Dziś patrzę na Zosię bawiącą się pod oknem i wiem jedno: jestem silniejsza niż kiedykolwiek myślałam.
Czasem pytam siebie: czy gdybym wtedy nie odebrała telefonu od Magdy, żyłabym dalej w iluzji szczęścia? Czy lepiej znać bolesną prawdę czy tkwić w kłamstwie dla świętego spokoju?
A Wy? Co byście zrobili na moim miejscu?