Kolejny kłopot – historia o rodzinie, zdradzie i przebaczeniu

Wszystko zaczęło się od krzyku, który rozdarł ciszę niedzielnego popołudnia. Stałam w kuchni, krojąc cebulę do rosołu, kiedy usłyszałam trzask drzwi i głos mojej matki: „Dominika! Chodź tu natychmiast!” Wybiegłam z nożem w ręku, serce waliło mi jak młot. W przedpokoju stała mama, blada jak ściana, a obok niej mój młodszy brat, Kacper, z podbitym okiem i rozdartą kurtką.

– Co się stało? – zapytałam, próbując ukryć drżenie głosu.

– Twój brat znowu się pobił! – syknęła mama. – I to przez tę twoją koleżankę, Martynę! Znowu ją widział na mieście z tym chłopakiem od Kowalskich i nie wytrzymał.

Kacper spuścił głowę. – Ona mnie zdradziła, Dominika. Przecież obiecałaś, że pogadasz z nią…

Wtedy poczułam ciężar odpowiedzialności, który od lat spoczywał na moich barkach. Ojciec odszedł do innej kobiety, kiedy miałam szesnaście lat. Mama nigdy mu tego nie wybaczyła. Od tamtej pory byłam dla niej wszystkim: powierniczką, doradcą, czasem nawet wrogiem. Kacper był jeszcze dzieckiem, gdy tata zniknął z naszego życia. To ja uczyłam go wiązać krawat na studniówkę i tłumaczyłam, dlaczego mama płacze nocami.

– Kacper, nie możesz tak reagować – zaczęłam ostrożnie. – Martyna ma prawo spotykać się z kim chce.

– Ale ona mówiła, że mnie kocha! – wybuchnął brat. – A teraz całuje się z tym pajacem pod blokiem!

Mama przewróciła oczami i wyszła do kuchni. Słyszałam jej szloch tłumiony w szafce z przyprawami. Zawsze tam się chowała, gdy świat walił jej się na głowę.

Wieczorem usiadłam przy stole z mamą. Wpatrywała się w parującą herbatę.

– On jest taki jak jego ojciec – powiedziała nagle. – Słaby, naiwny… Pozwoli sobą pomiatać.

– Mamo, nie mów tak – poprosiłam cicho. – Kacper jest dobrym chłopakiem. Potrzebuje wsparcia, nie krytyki.

– A ty? Ty zawsze musisz być tą mądrzejszą? – spojrzała na mnie z wyrzutem. – Może powinnaś wreszcie pomyśleć o sobie? Ile jeszcze będziesz się poświęcać?

Nie odpowiedziałam. Bo prawda była taka, że nie umiałam żyć inaczej. Od lat byłam tą, która łata dziury po ojcu i gasi pożary wywołane przez brata. Moje życie uczuciowe nie istniało – ostatni raz byłam na randce dwa lata temu. Praca w urzędzie gminy dawała mi stabilizację, ale nie satysfakcję.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie Martyna.

– Dominika, musimy pogadać – powiedziała drżącym głosem.

Spotkałyśmy się w parku. Martyna była roztrzęsiona.

– Przepraszam za Kacpra… On mnie śledził pod blokiem i zrobił awanturę przy wszystkich sąsiadach! Ja już nie mogę… On jest zazdrosny o wszystko!

– Martyna, on cię kocha. Ale musisz mu jasno powiedzieć, że to koniec.

– Już mu mówiłam! Ale on nie słucha! – rozpłakała się.

Poczułam narastającą frustrację. Z jednej strony chciałam chronić brata, z drugiej wiedziałam, że Martyna ma rację. Kacper był pogubiony i potrzebował pomocy.

Wieczorem w domu czekała na mnie kolejna burza.

– Gdzie byłaś?! – mama rzuciła mi spojrzenie pełne pretensji.

– Spotkałam się z Martyną. Musiałam to wyjaśnić.

– Zawsze tylko inni są ważni! A ja? Ja się nie liczę?!

Zacisnęłam pięści pod stołem. Ile razy słyszałam ten zarzut? Ile razy miałam tłumaczyć, że robię wszystko dla nich?

Tego wieczoru zadzwonił do mnie ojciec. Po raz pierwszy od miesięcy.

– Dominika… Muszę ci coś powiedzieć – zaczął niepewnie. – Jestem chory. Rak trzustki. Lekarze dają mi pół roku.

Zamarłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć.

– Chciałem cię prosić… Czy mogłabyś przyjechać? Chciałbym cię zobaczyć… I Kacpra też.

Przez chwilę milczałam. W głowie miałam chaos: gniew na ojca za to, że nas zostawił; współczucie; strach przed tym, co powiem mamie.

Kiedy powiedziałam mamie o chorobie ojca, wybuchła płaczem.

– Nie możesz tam jechać! On nas zostawił! Nie zasłużył na twoją pomoc!

– Mamo… To mój ojciec. I Kacpra też. On umiera.

– A ja?! Ja też umieram! Każdego dnia po trochu!

Wyszłam trzaskając drzwiami. Po raz pierwszy od lat poczułam się wolna od jej oczekiwań.

Pojechałam do ojca sama. Był cieniem człowieka, którego pamiętałam z dzieciństwa. Leżał w łóżku w wynajętym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Jego nowa partnerka, pani Teresa, patrzyła na mnie z lękiem i poczuciem winy.

– Dominika… Przepraszam cię za wszystko – wyszeptał ojciec. – Zawiodłem was wszystkich…

Nie odpowiedziałam od razu. Widziałam łzy w jego oczach i nagle cała moja złość wyparowała.

– Chciałabym ci wybaczyć… Ale nie wiem jak – powiedziałam szczerze.

Spędziłam z nim kilka godzin. Rozmawialiśmy o wszystkim: o dzieciństwie, o tym jak bardzo żałuje swoich decyzji, o tym jak bardzo kochał mamę i nas wszystkich – choć nie umiał tego okazać.

Kiedy wróciłam do domu, mama siedziała przy stole z pustym wzrokiem.

– Byłaś u niego? – zapytała cicho.

– Tak. Jest bardzo chory.

– I co teraz? Chcesz go tu sprowadzić? Żeby umarł pod naszym dachem?

– Nie wiem… Ale chciałabym mu pomóc. I żeby Kacper też miał szansę się pożegnać.

Mama rozpłakała się jak dziecko. Po raz pierwszy od lat przytuliłyśmy się naprawdę szczerze.

Kilka dni później Kacper pojechał ze mną do ojca. Ich spotkanie było pełne łez i wyrzutów sumienia. Ale kiedy wychodziliśmy z mieszkania ojca, brat ścisnął mnie za rękę i powiedział:

– Dziękuję ci, Dominika. Bez ciebie bym tego nie zrobił.

Ojciec zmarł miesiąc później. Pogrzeb był skromny; przyszło niewiele osób poza nami i panią Teresą. Mama nie przyszła – nie potrafiła wybaczyć do końca.

Po pogrzebie życie powoli wracało do normy. Kacper zerwał kontakt z Martyną i zaczął chodzić na terapię dla młodzieży z problemami emocjonalnymi. Mama zamknęła się jeszcze bardziej w sobie, ale czasem widziałam w jej oczach cień ulgi – jakby śmierć ojca pozwoliła jej zamknąć pewien rozdział.

A ja? Ja zaczęłam żyć dla siebie. Zapisałam się na kurs tańca towarzyskiego i poznałam tam Michała – cichego informatyka po przejściach. Po raz pierwszy od lat poczułam motyle w brzuchu i pozwoliłam sobie na szczęście bez poczucia winy.

Czasem wracam myślami do tamtych dni pełnych krzyku i łez. Zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć wszystko? Czy rodzina to zawsze tylko kłopot? A może właśnie dzięki tym wszystkim dramatom stajemy się silniejsi?

A Wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś taką zdradę? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę?