Kilka tygodni po ślubie podsłuchałam rozmowę męża z jego matką — to, co usłyszałam, zmroziło mnie z przerażenia
Wszystko zaczęło się od tej jednej nocy, kiedy wróciłam wcześniej z pracy. Był listopad, deszcz bębnił o parapet, a ja marzyłam tylko o gorącej herbacie i ciepłym kocu. Zamiast tego, już w przedpokoju usłyszałam podniesione głosy z kuchni. Zatrzymałam się, bo rozpoznałam głos mojego męża, Pawła, i jego matki, Danuty. Nie chciałam podsłuchiwać, ale coś w ich tonie sprawiło, że zamarłam.
— Mamo, nie wiem, ile jeszcze wytrzymam — szeptał Paweł. — Ta cała szopka zaczyna mnie przerastać.
— Uspokój się — syknęła Danuta. — Obiecałeś, że wytrwasz przynajmniej rok. Po tym czasie wszystko się ułoży. Pamiętaj, co ci obiecałam.
— Ale ona… — Paweł zawahał się. — Ona naprawdę niczego się nie domyśla. Czasem aż mi jej żal.
— Żal? — Danuta prychnęła. — Przestań być miękki! Dostałeś szansę na wyjście z długów. Wiktoria i tak by sobie sama nie poradziła. To dla jej dobra.
Zamarłam. Wiktoria — to ja. Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Oparłam się o ścianę, próbując złapać oddech. O czym oni mówili? Jakie długi? Jaka szansa?
— Ale co potem? — Paweł był wyraźnie roztrzęsiony. — Co jeśli ona się dowie?
— Nie dowie się, jeśli będziesz trzymał język za zębami. Pieniądze już są na twoim koncie. Po roku możesz odejść i nikt nie będzie miał do ciebie pretensji. Ja zadbam o resztę.
Nie pamiętam, jak dotarłam do sypialni. Siedziałam na łóżku wpatrzona w ścianę, a w głowie huczało mi jedno zdanie: „Pieniądze już są na twoim koncie”. Czy moja własna teściowa zapłaciła Pawłowi za to, żeby się ze mną ożenił?
Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Paweł był czuły, troskliwy — tak jak zawsze. Ale każde jego „Kocham cię” brzmiało teraz fałszywie. Zaczęłam szukać dowodów. Przeglądałam jego telefon, skrzynkę mailową, nawet szuflady z dokumentami. W końcu znalazłam: potwierdzenie przelewu na 50 tysięcy złotych od Danuty do Pawła sprzed dwóch miesięcy, tuż przed naszym ślubem. W tytule: „Nowy początek”.
Nie spałam całą noc. Rano zadzwoniłam do mojej mamy, Barbary.
— Mamo… muszę ci coś powiedzieć — zaczęłam drżącym głosem.
— Co się stało, Wiktoria? — jej głos natychmiast stał się czujny.
Opowiedziałam jej wszystko. Mama milczała długo.
— Wiedziałam, że ta rodzina to nie jest dobry wybór — powiedziała w końcu gorzko. — Ale ty zawsze musiałaś sama się przekonać.
— Co mam zrobić? — zapytałam bezradnie.
— Musisz z nim porozmawiać. I z Danutą też. Nie możesz żyć w kłamstwie.
Zebrałam się na odwagę dopiero po tygodniu. W sobotę zaprosiłam Pawła i Danutę do salonu.
— Chciałabym wam coś przeczytać — powiedziałam spokojnie i wyciągnęłam wydruk przelewu.
Paweł pobladł, Danuta zacisnęła usta.
— Chcecie mi coś wyjaśnić? — zapytałam drżącym głosem.
Danuta pierwsza odzyskała rezon:
— Wiktoria, to nie tak jak myślisz…
— A jak? — przerwałam jej ostro. — Zapłaciła mi pani za męża?
Paweł spuścił głowę.
— To była moja decyzja… — zaczął cicho.
— Twoja decyzja? — wybuchłam. — Czyli co? Ożeniłeś się ze mną dla pieniędzy?
Danuta weszła mu w słowo:
— Wiktoria, ty nie rozumiesz! Paweł miał ogromne długi po ojcu. Chciałam mu pomóc i… i wiedziałam, że jesteś dobrą dziewczyną. Potrzebowałaś stabilizacji po tej całej historii z twoim byłym… Chciałam dobrze!
— Dobrze?! — krzyknęłam przez łzy. — Zrobiliście ze mnie naiwną idiotkę! Czy przez całe życie mam być tylko narzędziem do czyichś planów?
Paweł próbował mnie objąć, ale odsunęłam się gwałtownie.
— Nie dotykaj mnie! — syknęłam.
Wybiegłam z domu i przez godzinę błąkałam się po parku, nie czując zimna ani deszczu. Wróciłam dopiero późno w nocy, kiedy Paweł już spał na kanapie.
Następnego dnia spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam do mamy.
Przez kilka tygodni żyłam jak w zawieszeniu. Paweł dzwonił codziennie, błagał o rozmowę. Danuta przysyłała SMS-y pełne przeprosin i tłumaczeń. Moja mama była dla mnie wsparciem, ale nie szczędziła gorzkich słów:
— Musisz zdecydować sama, czy chcesz żyć z kimś, kto cię okłamał od początku.
W pracy też nie było łatwo. Koleżanki zauważyły moją zmianę:
— Wiktoria, wszystko w porządku? Wyglądasz jak cień samej siebie — zapytała Marta przy kawie.
— To tylko zmęczenie… — skłamałam.
Ale prawda była taka, że nie spałam po nocach i płakałam do poduszki jak dziecko.
W końcu zgodziłam się spotkać z Pawłem w kawiarni na Rynku Głównym w Krakowie.
— Wiktoria… Przepraszam cię za wszystko — zaczął od razu. — Kocham cię naprawdę. Na początku to był układ z mamą… ale potem… potem wszystko się zmieniło.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu.
— A gdyby nie było pieniędzy? Ożeniłbyś się ze mną?
Zawahał się tylko przez sekundę, ale wystarczyło mi to za odpowiedź.
— Nie wiem… Może nie od razu… Może nigdy… Ale teraz wiem, że cię kocham…
Pokręciłam głową ze smutkiem.
— Nie mogę już ci ufać, Pawle. Wszystko między nami było kłamstwem od początku do końca.
Wróciłam do mamy i zaczęłam układać swoje życie na nowo. Zgłosiłam sprawę do prawnika i wystąpiłam o unieważnienie małżeństwa z powodu podstępu i oszustwa. Danuta próbowała mnie przekonać do wycofania pozwu:
— Wiktoria! Przecież to dla waszego dobra! Chciałam tylko pomóc!
Ale ja już byłam inną osobą. Silniejszą przez ból i upokorzenie.
Minął rok. Dziś mieszkam sama w małym mieszkaniu na Podgórzu, mam nową pracę i kilku prawdziwych przyjaciół. Czasem jeszcze budzę się w nocy z uczuciem pustki i żalu, ale wiem jedno: wolność i prawda są ważniejsze niż pozory szczęścia.
Często pytam siebie: czy można jeszcze zaufać ludziom po czymś takim? Czy wybaczenie jest możliwe tam, gdzie zdrada była tak głęboka? Może ktoś z was zna odpowiedź?