Grzechy ojców, łzy matek – historia, która mogła wydarzyć się wszędzie
Wszystko zaczęło się od trzaśnięcia drzwiami. Takiego, które rozdziera ciszę i zostaje w uszach na długo. Stałam w kuchni, z rękami mokrymi od zmywania naczyń, kiedy usłyszałam głos mojego męża – nie ten czuły, który znałam przez dwadzieścia lat, ale obcy, zimny, jakby mówił do kogoś zupełnie innego.
– Marta, musimy porozmawiać.
Odwróciłam się powoli. W oczach Pawła widziałam zmęczenie, ale i coś jeszcze – determinację. Przez chwilę miałam nadzieję, że to tylko kolejna kłótnia o rachunki czy o to, że nie wyniósł śmieci. Ale on spojrzał na mnie tak, jakby już mnie nie było.
– Odchodzę – powiedział cicho. – Jest ktoś inny.
Poczułam, jak świat się zatrzymuje. Zegar w kuchni tykał głośniej niż zwykle. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Paweł dodał:
– To nie twoja wina. Po prostu… zakochałem się. W Magdzie.
Magda. Imię jak wyrok. Młodsza ode mnie o piętnaście lat koleżanka z jego pracy. Zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa pomóc. Nigdy nie podejrzewałam…
– I co teraz? – zapytałam głucho.
– Chcę być uczciwy. Nie chcę cię okłamywać. Wyprowadzam się dziś wieczorem.
Nie pamiętam, jak długo stałam w tej kuchni. Może godzinę, może dwie. W końcu usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Tak naprawdę płakać – z bólu, złości i upokorzenia.
Moja córka Zuzia wróciła ze szkoły późnym popołudniem. Miała wtedy szesnaście lat i była moim oczkiem w głowie.
– Mamo, czemu płaczesz? – zapytała przestraszona.
Nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Przytuliła mnie mocno i wtedy poczułam, jak bardzo ją zawiodłam. Przecież miała mieć szczęśliwy dom…
Wieczorem Paweł spakował walizkę. Zuzia patrzyła na niego z niedowierzaniem.
– Tato, co ty robisz?
– Muszę… muszę odejść – wyjąkał.
– Przez nią? – Zuzia była wściekła. – Jak możesz zostawić mamę? Jak możesz zostawić mnie?
Paweł spuścił głowę i wyszedł bez słowa. Drzwi trzasnęły po raz drugi tego dnia.
Następne tygodnie były jak życie pod wodą. Wszystko działo się jakby obok mnie: praca w szkole (uczę polskiego w podstawówce), zakupy, gotowanie obiadu dla Zuzi. Każdy dzień był walką o przetrwanie.
Moja matka, pani Janina – kobieta twarda jak skała – przyjechała do nas po tygodniu.
– Marta, nie możesz się rozkleić! Dziecko masz na utrzymaniu! – powiedziała ostro.
– Mamo, ja nie wiem, czy dam radę…
– Dasz radę! Ja też zostałam sama z tobą po tym, jak twój ojciec poszedł za inną! I co? Żyję! Ty też przeżyjesz!
Pamiętam tamten dzień z dzieciństwa, kiedy ojciec zostawił nas dla sąsiadki z trzeciego piętra. Mama nigdy mu tego nie wybaczyła. Pracowała na dwa etaty, żebym miała wszystko. Ale nigdy nie była już szczęśliwa.
Zuzia zamknęła się w sobie. Przestała rozmawiać ze mną o szkole, o koleżankach. Wieczorami słyszałam jej cichy płacz za ścianą.
Pewnego dnia znalazłam ją siedzącą na ławce przed blokiem z telefonem w ręku.
– Mamo… tata napisał mi SMS-a. Chce się spotkać z Magdą i jej synem…
Zamarłam.
– I co mu odpisałaś?
– Że nie chcę jej znać! Że go nienawidzę!
Przytuliłam ją mocno.
– Kochanie… tata zawsze będzie twoim tatą. Ale masz prawo być zła.
Zuzia spojrzała na mnie przez łzy:
– A ty? Ty mu wybaczysz?
Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że odpowiedź na to pytanie będzie mnie dręczyć przez wiele miesięcy.
W pracy udawałam twardą. Koleżanki patrzyły na mnie ze współczuciem.
– Marta, może powinnaś pójść do psychologa? – zaproponowała Anka z matematyki.
– Nie jestem wariatem! – wybuchłam nerwowo.
Ale wieczorami coraz częściej myślałam o tym, żeby po prostu zniknąć. Przestać istnieć.
Pewnej nocy zadzwonił telefon. To była Magda.
– Marta… wiem, że mnie nienawidzisz. Ale Paweł jest nieszczęśliwy. On cię nadal kocha… tylko inaczej.
Zacisnęłam pięści tak mocno, że aż zabolało.
– Odebrałaś mi wszystko! – syknęłam przez łzy.
– Nie chciałam… To się po prostu stało…
Rozłączyłam się bez słowa.
Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. W głowie miałam obraz własnej matki sprzed lat – tej samej, która nigdy nie wybaczyła zdrady mojego ojca i przez to zgorzkniała na resztę życia. Czy ja też taka będę?
Minęły miesiące. Paweł próbował utrzymać kontakt z Zuzią, ale ona coraz bardziej się od niego oddalała. Ja zaczęłam chodzić na terapię – w tajemnicy przed matką i córką.
Na jednej z sesji psycholog zapytał:
– Czego pani najbardziej żałuje?
Odpowiedziałam bez namysłu:
– Że nie walczyłam o siebie wcześniej. Że zawsze byłam tylko żoną i matką… nigdy Martą.
Zaczęłam powoli wracać do życia. Zapisałam się na kurs tańca (choć miałam dwie lewe nogi), zaczęłam spotykać się z koleżankami na kawie po pracy. Zuzia widząc moje starania też zaczęła się otwierać – wróciłyśmy do wspólnych wieczorów filmowych i długich rozmów o wszystkim i o niczym.
Któregoś dnia Paweł zadzwonił:
– Marta… czy możemy porozmawiać?
Spotkaliśmy się w parku niedaleko naszego starego mieszkania. Wyglądał na starszego o dziesięć lat niż wtedy, gdy odchodził.
– Przepraszam cię za wszystko – powiedział cicho. – Myślałem, że znajdę szczęście gdzie indziej… Ale zgubiłem siebie po drodze.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu.
– Paweł… już nie jestem tą samą kobietą co kiedyś. Może kiedyś ci wybaczę… ale już nie wrócimy do siebie.
W jego oczach zobaczyłam łzy pierwszy raz od lat.
Dziś mija dwa lata od tamtego dnia, gdy trzasnęły drzwi mojego starego życia. Jestem inną Martą – silniejszą, choć nadal czasem boję się przyszłości. Zuzia zdała maturę i dostała się na studia do Warszawy. Jestem z niej dumna jak nigdy wcześniej.
Czasem myślę o mojej matce i jej zgorzknieniu po zdradzie ojca. Czy można naprawdę wybaczyć? Czy można zacząć od nowa bez lęku przed kolejnym ciosem?
A może najważniejsze to nauczyć się żyć dla siebie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?