Cześć, słyszysz mnie? Chcę otworzyć ci oczy… Historia Magdy z Poznania

Cześć. Słyszysz mnie? Chcę otworzyć ci oczy…

Wszystko zaczęło się od jednego telefonu. Była środa, godzina 17:40, kiedy siedziałam przy kuchennym stole w naszym mieszkaniu na Jeżycach w Poznaniu. Wpatrywałam się w parującą herbatę, gdy zadzwonił telefon. – Halo? – odezwałam się niepewnie.

– Czy to pani Magdalena Nowicka? – usłyszałam kobiecy głos, zimny jak lód.

– Tak, słucham.

– Chciałam tylko powiedzieć, żeby pani otworzyła oczy. Pani mąż panią zdradza. Z moją siostrą. I nie tylko z nią.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam oddychać. – Kim pani jest? – wydusiłam.

– To nieistotne. Proszę się rozejrzeć. Proszę nie być ślepa jak dotąd.

Rozłączyła się. Siedziałam jak sparaliżowana, a w głowie dudniło mi jedno pytanie: czy to możliwe? Czy Michał naprawdę mógłby…? Przecież byliśmy razem od liceum, przeszliśmy przez tyle kryzysów, razem budowaliśmy ten dom, tę rodzinę. Nasza córka, Lena, miała już osiemnaście lat i właśnie przygotowywała się do matury.

Michał wrócił późno tego dnia. Wszedł do kuchni, rzucił klucze na blat i nawet na mnie nie spojrzał.

– Cześć – powiedziałam cicho.

– Cześć – burknął, wyjmując piwo z lodówki.

Patrzyłam na niego długo. Zawsze był przystojny, wysoki, z tym swoim lekko krzywym uśmiechem. Kiedyś śmiał się ze mną do łez, teraz coraz częściej patrzył przez okno albo w ekran telefonu.

– Michał… – zaczęłam niepewnie. – Muszę cię o coś zapytać.

Spojrzał na mnie z irytacją. – Co znowu?

– Czy ty… masz kogoś?

Zamarł na sekundę, po czym wzruszył ramionami. – Skąd ci to przyszło do głowy?

– Ktoś do mnie dzwonił…

Wywrócił oczami. – Znowu te twoje paranoje. Może zajmij się sobą, a nie moim życiem.

Zabolało. Bardziej niż cokolwiek innego. Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Lena zauważyła, że coś jest nie tak.

– Mamo, co się dzieje? – zapytała pewnego wieczoru.

– Nic, kochanie. Po prostu jestem zmęczona.

Ale Lena była uparta jak ja w jej wieku. Kilka dni później przyszła do mnie z płaczem.

– Mamo… widziałam tatę z jakąś kobietą pod szkołą muzyczną. Przytulali się…

Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Rano zadzwoniłam do mojej siostry, Iwony.

– Magda, musisz coś z tym zrobić – powiedziała stanowczo. – Nie możesz udawać, że nic się nie dzieje.

Ale co miałam zrobić? Michał był moim życiem. Poświęciłam dla niego wszystko: studia na UAM rzuciłam po drugim roku, bo zaszłam w ciążę; rodzice byli wściekli, ojciec przez pół roku się do mnie nie odzywał. Michał obiecał mi wtedy wszystko: dom z ogródkiem, szczęście, bezpieczeństwo.

Przez lata byłam tą „idealną żoną”. Gotowałam obiady, sprzątałam, dbałam o dom i o niego. On pracował w dużej firmie informatycznej na Grunwaldzie i coraz częściej wracał późno do domu. Tłumaczył się nadgodzinami albo wyjazdami służbowymi do Warszawy czy Wrocławia.

W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam go śledzić. Czułam się podle, ale musiałam znać prawdę. W piątek wieczorem wyszedł „na spotkanie z klientem”. Pojechałam za nim tramwajem numer 6 aż na Wildę. Tam zobaczyłam go przez szybę kawiarni – siedział naprzeciwko młodej kobiety o rudych włosach i trzymał ją za rękę.

Nie pamiętam drogi powrotnej do domu. Całą noc płakałam w łazience, żeby Lena nie słyszała.

Następnego dnia Michał wrócił jak gdyby nigdy nic.

– Gdzie byłaś wczoraj? – zapytał podejrzliwie.

– A ty? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Wybuchła awantura jakiej jeszcze u nas nie było.

– Masz obsesję! – krzyczał Michał. – Wszędzie widzisz zdradę!

– Bo ją widzę! Widziałam cię z nią! Jak mogłeś?!

Wtedy pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach strach. Ale zaraz potem pojawiła się złość.

– To twoja wina! Zawsze byłaś taka przewrażliwiona! Nigdy nie byłaś dla mnie wsparciem!

To było jak policzek. Przez lata znosiłam jego humory, jego milczenie i coraz większy dystans między nami. A teraz on obwiniał mnie za wszystko?

Lena wybiegła z pokoju z płaczem.

Po tej kłótni Michał wyprowadził się do matki na Piątkowo. Przez kilka dni nie odbierał telefonów ani ode mnie, ani od Leny. W końcu napisał SMS-a: „Potrzebuję czasu”.

Zostałyśmy same w pustym mieszkaniu pełnym wspomnień i niedopowiedzianych słów. Lena zamknęła się w sobie, przestała rozmawiać nawet ze mną. Ja chodziłam po domu jak duch, sprzątając rzeczy Michała i płacząc nad każdym jego swetrem.

Po tygodniu zadzwoniła teściowa.

– Magda, co ty najlepszego zrobiłaś mojemu synowi? On jest za dobry dla ciebie! Od początku wiedziałam, że cię przerośnie!

Nie miałam już siły się bronić.

W pracy też zaczęły się problemy. Pracowałam jako sekretarka w szkole podstawowej na Łazarzu i wszyscy wiedzieli o moich kłopotach zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Koleżanki szeptały za moimi plecami:

– Słyszałaś? Michał ją zostawił dla młodszej…
– No tak, ona zawsze taka szara myszka była…

Czułam się upokorzona i samotna jak nigdy dotąd.

Pewnego dnia Lena wróciła ze szkoły blada jak ściana.

– Mamo… tata był dziś pod szkołą z tą kobietą. Widzieli wszyscy…

Zrozumiałam wtedy, że muszę coś zrobić dla siebie i dla niej. Zadzwoniłam do prawnika poleconego przez Iwonę i umówiłam się na spotkanie w sprawie rozwodu.

Michał przyszedł podpisać papiery bez słowa skruchy czy żalu.

– Tak będzie lepiej dla wszystkich – powiedział chłodno.

Po rozwodzie zostałyśmy z Leną same w naszym mieszkaniu na Jeżycach. Musiałam zacząć wszystko od nowa: nauczyć się żyć bez niego, znaleźć siłę w sobie i odbudować relację z córką.

Najtrudniejsze były wieczory – wtedy dopadały mnie wspomnienia: pierwsza randka nad Wartą, wspólne wakacje nad Bałtykiem, śmiech Leny jako małego dziecka…

Ale powoli zaczęłyśmy z Leną rozmawiać coraz więcej. Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem przy stole i po raz pierwszy od miesięcy śmiałyśmy się razem przy herbacie.

Zaczęłam chodzić na terapię dla kobiet po rozwodzie i poznałam tam inne kobiety z podobnymi historiami. Każda z nas miała swoje rany i swoje marzenia o lepszym życiu.

Dziś wiem jedno: zdrada boli jak nic innego na świecie, ale można po niej żyć dalej. Można odnaleźć siebie na nowo i nauczyć się kochać życie mimo wszystko.

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy naprawdę byłam ślepa przez tyle lat? Czy można zaufać jeszcze komuś po takim upokorzeniu?

A ty? Co byś zrobiła na moim miejscu? Czy wybaczyłabyś zdradę czy poszła własną drogą?