Cicho płakałam w łazience, gdy w salonie trwała rodzinna awantura. Moje życie w cieniu świąt i rodzinnych tajemnic.
Cicho płakałam w łazience, gdy zza drzwi dobiegały podniesione głosy. W salonie trwała rodzinna awantura, a ja – Marta Zielińska – próbowałam zebrać się w sobie, by wrócić do gości z uśmiechem. To miały być spokojne święta, pierwsze od rozwodu z Pawłem, ale już od rana czułam, że coś wisi w powietrzu.
– Mamo, długo jeszcze? – zapytał mój dziesięcioletni syn, Kuba, stukając w drzwi łazienki. – Babcia znowu krzyczy na ciocię.
Otarłam łzy, poprawiłam makijaż i wyszłam. Kuba patrzył na mnie z niepokojem – wiedział więcej, niż chciałam przyznać. W kuchni mama, Danuta, z czerwoną twarzą wywijała łyżką nad garnkiem żurku. Obok stała moja młodsza siostra, Ania, z założonymi rękami i miną zbuntowanego nastolatka.
– Ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo! – wrzasnęła mama. – Gdyby nie twoje pomysły, nie byłoby tego całego zamieszania!
– To nie ja rozwaliłam rodzinę! – odparowała Ania. – Może czas spojrzeć prawdzie w oczy?
Zamarłam w progu. Wszyscy spojrzeli na mnie. Nawet babcia Halina, która dotąd udawała, że nie słyszy nic przez telewizor.
– Marta, powiedz coś! – rzuciła mama. – Przecież to przez ciebie Paweł odszedł!
Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Przez lata ukrywałam prawdę o naszym małżeństwie. Paweł był ideałem dla wszystkich: przystojny, pracowity, zawsze z kwiatami na święta. Tylko ja wiedziałam, jak potrafił być zimny i okrutny za zamkniętymi drzwiami.
– Mamo… – zaczęłam cicho. – Nie masz pojęcia…
– Wiem wszystko! – przerwała mi. – Ludzie gadają! Że to ty go wypchnęłaś z domu! Że nie potrafisz utrzymać rodziny!
Ania przewróciła oczami.
– Może gdybyś kiedyś zapytała Martę, jak się czuje…
Mama rzuciła łyżką do zlewu i wyszła trzaskając drzwiami. Zostałyśmy we trzy: ja, Ania i babcia.
Babcia spojrzała na mnie łagodnie:
– Dziecko… każdy ma swoje powody. Ale rodzina to rodzina.
Nie odpowiedziałam. W głowie miałam tylko jedno: jak długo jeszcze będę musiała udawać? Jak długo będę znosić te docinki i oskarżenia?
Po południu dołączył do nas Paweł. Przyniósł prezent dla Kuby i butelkę wina dla mamy. Uśmiechał się szeroko, jakby nic się nie stało.
– Cześć wszystkim! – rzucił wesoło. – Marta, dobrze wyglądasz.
Zacisnęłam zęby.
– Dzięki. Ty też.
Kuba rzucił mu się na szyję. Przez chwilę poczułam ukłucie zazdrości – dlaczego on potrafi być taki czuły tylko wtedy, gdy patrzą inni?
Przy stole atmosfera była napięta jak struna. Mama co chwilę zerkała na mnie z wyrzutem. Paweł opowiadał o nowej pracy i podróżach służbowych do Warszawy.
– Szkoda, że Marta nie chciała jechać ze mną – powiedział nagle. – Ale cóż… każdy wybiera swoje życie.
Zrobiło się cicho.
Ania nie wytrzymała:
– Może czas powiedzieć prawdę? Może czas przestać udawać?
Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni.
– O czym ty mówisz? – zapytała mama.
Ania spojrzała na mnie pytająco. Skinęłam głową.
– Paweł… – zaczęłam drżącym głosem. – Może powiesz wszystkim, dlaczego naprawdę odszedłeś?
Paweł pobladł.
– Nie wiem, o co ci chodzi…
– O twoje zdrady! O to, jak traktowałeś mnie i Kubę! O te wszystkie noce spędzone poza domem!
Mama zakryła usta dłonią. Babcia spuściła wzrok.
Paweł próbował się bronić:
– To nie tak…
Ale Ania weszła mu w słowo:
– Marta przez lata znosiła twoje humory! Widziałam siniaki na jej rękach!
Wszyscy zamilkli. Kuba patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Mamo… to prawda?
Przytaknęłam cicho.
– Tak, synku. Ale już nigdy więcej cię nie skrzywdzi.
Paweł zerwał się od stołu i wybiegł z mieszkania trzaskając drzwiami.
Mama rozpłakała się głośno.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – szlochała. – Myślałam… myślałam, że to twoja wina…
Objęłam ją ostrożnie.
– Bałam się. Wstydziłam się…
Babcia podeszła do mnie i pogładziła po włosach.
– Dobrze zrobiłaś, że powiedziałaś prawdę. Teraz możesz zacząć od nowa.
Wieczorem siedziałam sama w kuchni z kubkiem herbaty. Ania usiadła naprzeciwko mnie.
– Jesteś silniejsza niż myślisz – powiedziała cicho. – Teraz już nikt cię nie skrzywdzi.
Spojrzałam przez okno na ciemniejące niebo nad blokowiskiem. W głowie kłębiły mi się pytania: czy naprawdę można zacząć od nowa? Czy rodzina kiedykolwiek mi wybaczy?
A wy… czy mieliście kiedyś odwagę powiedzieć prawdę, choć baliście się konsekwencji? Czy warto było?