„Babka nie chciała jej znać. Jedna kolacja rozbiła naszą rodzinę”

— Darek, pamiętaj, żeby nie zapomnieć kwiatów dla babci! — usłyszałem głos mamy, kiedy pakowałem się do samochodu. W głowie miałem mętlik. To miała być zwykła kolacja, a czułem się jak przed egzaminem życia. Moja dziewczyna, Marta, była dla mnie wszystkim, ale wiedziałem, że dla mojej rodziny — zwłaszcza dla babci Anieli — może być szokiem. Marta była inna. Miała swoje zdanie, nie bała się mówić głośno o sprawach, które w naszym domu były tematem tabu.

Kiedy weszliśmy do mieszkania babci na warszawskim Mokotowie, od razu poczułem napięcie. Babcia stała w fartuchu, z uśmiechem na twarzy, ale jej oczy bacznie lustrowały Martę od stóp do głów.

— No witajcie, dzieci! — zawołała babcia, przytulając mnie mocno. — A to musi być ta twoja wybranka? — zwróciła się do Marty z wymuszonym uśmiechem.

— Tak, dzień dobry pani Anielo. Bardzo mi miło — odpowiedziała Marta pewnym głosem.

Zaczęło się niewinnie. Barszcz z uszkami, domowy schabowy, kompot z wiśni. Babcia opowiadała o dawnych czasach, o tym jak ciężko było po wojnie, jak trzeba było walczyć o każdy kawałek chleba. Marta słuchała grzecznie, ale widziałem po jej minie, że nie wszystko rozumie i nie ze wszystkim się zgadza.

— A czym ty się zajmujesz, Marto? — zapytała babcia nagle.

— Pracuję w fundacji na rzecz praw kobiet i osób LGBT+ — odpowiedziała spokojnie Marta.

W tym momencie czas jakby się zatrzymał. Babcia spojrzała na nią z niedowierzaniem.

— Fundacja? A to nie można normalnie pracować? — rzuciła z przekąsem. — Za moich czasów kobieta miała męża i dzieci, a nie jakieś… fundacje.

Poczułem jak robi mi się gorąco. Mama próbowała ratować sytuację:

— Mamo, teraz czasy się zmieniły…

— Zmieniły? Na gorsze! — przerwała babcia. — Teraz to tylko wszyscy by chcieli wolności i swobody. A rodzina? A tradycja?

Marta spojrzała na mnie pytająco. Widziałem w jej oczach rozczarowanie i smutek. Chciałem coś powiedzieć, ale zabrakło mi odwagi.

Kolacja ciągnęła się w nieznośnej atmosferze. Babcia co chwilę rzucała kąśliwe uwagi o „dzisiejszej młodzieży”, o tym, że „kobieta powinna znać swoje miejsce”. Marta próbowała tłumaczyć swoje poglądy, mówić o równości i szacunku dla każdego człowieka, ale babcia była nieugięta.

— Ja już swoje przeżyłam i wiem jedno: takie nowoczesne pomysły prowadzą tylko do nieszczęścia — powiedziała w końcu babcia i wstała od stołu.

Po kolacji Marta poprosiła mnie o rozmowę na osobności.

— Darek, ja rozumiem twoją rodzinę, ale nie mogę udawać kogoś innego. Nie chcę być tylko „dziewczyną od fundacji”. Chcę być sobą — powiedziała cicho.

Byłem rozdarty. Z jednej strony kochałem Martę za jej odwagę i szczerość, z drugiej czułem lojalność wobec babci, która wychowała mnie po śmierci taty. Wiedziałem jednak, że tej nocy coś pękło między mną a babcią.

Po wyjściu Marty babcia usiadła naprzeciwko mnie w kuchni. Milczała przez dłuższą chwilę.

— Dariusz… Ty naprawdę myślisz, że z taką dziewczyną będziesz szczęśliwy? Przecież ona nie pasuje do naszej rodziny — powiedziała cicho.

— Babciu, czasy się zmieniają. Ja ją kocham — odpowiedziałem drżącym głosem.

Babcia pokręciła głową.

— Miłość to nie wszystko. Rodzina jest najważniejsza. Nie chcę cię stracić przez jakieś nowomodne idee.

Wyszedłem wtedy na balkon i długo patrzyłem na światła miasta. Czułem się jak między dwoma światami: jednym bezpiecznym i znajomym, drugim pełnym wyzwań i nowych wartości. Wiedziałem już, że nie da się ich łatwo połączyć.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta. Mama próbowała mediować, ale babcia zamknęła się w sobie. Marta coraz rzadziej przychodziła do mnie do domu; widziałem jak bardzo ją to boli. Ja sam czułem się rozdarty na pół.

Pewnego wieczoru babcia przyszła do mojego pokoju z albumem pełnym starych zdjęć.

— Zobacz, Dariusz… Tu jesteś z tatą na pierwszym spacerze po szpitalu. Tu z dziadkiem na działce… My zawsze byliśmy razem. Nie chcę tego stracić przez obcą dziewczynę — powiedziała łamiącym się głosem.

Patrzyłem na te zdjęcia i czułem narastający żal. Czy naprawdę muszę wybierać między przeszłością a przyszłością?

Ostatecznie podjąłem decyzję: nie zerwę z Martą tylko dlatego, że jest inna niż oczekuje tego moja rodzina. Ale wiedziałem też, że relacja z babcią już nigdy nie będzie taka sama.

Dziś mijają dwa lata od tamtej kolacji. Babcia wciąż nie zaakceptowała Marty, choć czasem pyta o nią mimochodem. Ja i Marta mieszkamy razem w małym mieszkaniu na Pradze. Czasem tęsknię za tamtym domem pełnym zapachu pierogów i śmiechu dzieciństwa, ale wiem też, że muszę żyć swoim życiem.

Czy można pogodzić dwa światy tak różne jak mój rodzinny dom i nowoczesność? Czy naprawdę trzeba wybierać między miłością a lojalnością wobec bliskich? Może to pytanie powinien sobie zadać każdy z nas.