Telefon, który zmienił wszystko: Moja walka o prawdę po wypadku męża

– Pani Marto, musi pani natychmiast przyjechać do szpitala. Pani mąż miał poważny wypadek samochodowy – głos w słuchawce był obcy, zimny, jakby nie dotyczył mojego życia. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Kubek z herbatą wypadł mi z rąk i roztrzaskał się o podłogę. W jednej sekundzie wszystko, co znałam, rozsypało się na kawałki.

Wybiegłam z domu bez kurtki, z kluczami w dłoni, nie pamiętając nawet, czy zamknęłam drzwi. Droga do szpitala była jak sen – światła ulic rozmywały się za szybą taksówki, a ja powtarzałam w myślach: „Jakub, tylko żyj, tylko żyj…”.

Na oddziale ratunkowym czekała na mnie teściowa, pani Halina. Jej twarz była blada, a oczy czerwone od płaczu. – Marta… – zaczęła, ale nie mogła dokończyć. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do sali, gdzie leżał Jakub. Podłączony do aparatury, z bandażami na głowie i rękach, wyglądał jak ktoś obcy. Przez chwilę miałam ochotę uciec.

– Co się stało? – zapytałam lekarza. – Czy on…
– Stan jest ciężki. Miał silne uderzenie w głowę. Musimy poczekać na wyniki badań – odpowiedział spokojnie, ale jego oczy zdradzały niepokój.

Wtedy zaczęły się pytania. Policjant, który przyszedł do szpitala, chciał wiedzieć, gdzie Jakub był tej nocy. – Czy pani wie, dlaczego mąż jechał tą trasą? – zapytał. Pokręciłam głową. Jakub miał być w pracy do późna. Zawsze wracał tą samą drogą.

Teściowa spojrzała na mnie dziwnie. – Marta… czy wy się pokłóciliście?
– Nie… – odpowiedziałam cicho, choć w głowie zaczęły mi się kłębić wątpliwości.

Następnego dnia odebrałam rzeczy Jakuba ze szpitala. W jego płaszczu znalazłam paragon z kawiarni na drugim końcu miasta – tej samej, do której nigdy nie chodziliśmy razem. Na odwrocie ktoś napisał: „Dziękuję za wczoraj”. Serce mi zamarło.

Wieczorem przyszła do mnie Zosia, moja siostra. – Musisz być silna – powiedziała, obejmując mnie mocno. – Ale musisz też wiedzieć prawdę. Może on… może on nie był z tobą szczery?
– Nie mów tak! – wybuchłam. – Jakub mnie kocha!

Ale im dłużej patrzyłam na ten paragon, tym bardziej czułam, że coś jest nie tak.

Przez kolejne dni Jakub leżał nieprzytomny. Siedziałam przy jego łóżku i patrzyłam na niego godzinami. Wspominałam nasze wspólne chwile: pierwszy spacer po Plantach, ślub w małym kościele na Kazimierzu, narodziny naszej córki Oliwii. Czy to wszystko było kłamstwem?

Pewnej nocy usłyszałam rozmowę teściowej z lekarzem na korytarzu.
– Proszę mi powiedzieć prawdę… Czy on z tego wyjdzie?
– Robimy wszystko, co możemy.

Wróciłam do domu tylko po to, by znaleźć w skrzynce list bez nadawcy. W środku była kartka: „Nie wszystko jest takie, jak myślisz”.

Zadzwoniłam do pracy Jakuba. Sekretarka powiedziała mi coś dziwnego:
– Pani mąż wyszedł wcześniej tego dnia… Mówił, że ma ważne spotkanie rodzinne.

Kiedy wróciłam do szpitala, przy łóżku Jakuba siedziała młoda kobieta o ciemnych włosach. Zerwała się na mój widok.
– Przepraszam… ja tylko…
– Kim pani jest? – zapytałam ostro.
– Jestem… koleżanką z pracy.

Ale jej spojrzenie mówiło więcej niż słowa.

Po kilku dniach Jakub zaczął odzyskiwać przytomność. Był zdezorientowany, nie pamiętał wypadku.
– Marta… co się stało?
– Miałeś wypadek. Lekarze mówią, że będziesz żył.
– Przepraszam… nie chciałem cię skrzywdzić…

Zamarłam.
– O czym ty mówisz?
– Marta… ja…

Wtedy weszła teściowa i przerwała rozmowę. Przez kolejne dni Jakub milczał albo unikał mojego wzroku.

Zaczęłam szukać odpowiedzi sama. Pojechałam do kawiarni z paragonu. Kelnerka rozpoznała zdjęcie Jakuba.
– Bywa tu często z tą samą kobietą…

Nie mogłam oddychać. Wszystko zaczęło układać się w całość.

Wieczorem wybuchła awantura z teściową.
– To twoja wina! Gdybyś była lepszą żoną…
– Proszę przestać! To nie ja go zdradzałam!

Oliwia płakała w swoim pokoju. Czułam się kompletnie bezradna.

Kiedy Jakub wrócił do domu po miesiącu rehabilitacji, usiedliśmy naprzeciw siebie przy kuchennym stole.
– Musisz mi powiedzieć prawdę – powiedziałam cicho.
– Marta… ja cię zawiodłem. Spotykałem się z kimś innym. Ale ten wypadek… wszystko zmienił. Zrozumiałem, co straciłem.

Łzy płynęły mi po policzkach.
– Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?
– Byłem słaby… zagubiłem się…

Nie wiem, czy kiedykolwiek mu wybaczę. Ale wiem jedno: już nigdy nie będę tą samą osobą.

Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? Może czasem trzeba pozwolić odejść temu, co nas niszczy?