Rozstanie, które boli: Jak po rozwodzie moje córki oddalają się ode mnie

– Julia, proszę cię, porozmawiaj ze mną! – mój głos odbija się echem od pustych ścian mieszkania, w którym od kilku miesięcy jestem sam. Moja starsza córka stoi w przedpokoju, z plecakiem na ramieniu, patrząc gdzieś poza mnie. Ma czternaście lat i coraz częściej widzę w jej oczach mur, którego nie potrafię przebić.

– Muszę już iść do mamy – rzuca cicho, nie patrząc mi w oczy. Ola, młodsza, ściska moją dłoń, ale i ona jest już nieobecna. Wiem, że za chwilę drzwi się zamkną i zostanę sam z ciszą, która boli bardziej niż jakiekolwiek słowa.

Jeszcze dwa lata temu byliśmy rodziną. Wspólne śniadania w niedzielę, wyjazdy nad jezioro, wieczorne czytanie bajek. Marta – moja żona – była moją przyjaciółką, a dziewczynki całym światem. Ale coś zaczęło się psuć. Najpierw drobne kłótnie o rachunki, potem coraz dłuższe milczenie. Marta wracała późno z pracy, ja byłem zmęczony po swoich zmianach w szpitalu. Zamiast rozmawiać, zamykaliśmy się w sobie.

Pamiętam dzień, kiedy Marta powiedziała: „Antoni, tak dalej nie możemy. Nie chcę już walczyć”. Wtedy jeszcze myślałem, że to tylko kryzys. Ale ona była zdecydowana. Rozwód przebiegł szybko – za szybko. Dla mnie to był szok. Dla dziewczynek – koniec świata.

Na początku próbowałem być „weekendowym tatą idealnym”. Lody, kino, wycieczki rowerowe. Ale widziałem, że Julia coraz częściej odmawia spotkań. Ola jeszcze przychodziła, ale była cicha, zamknięta w sobie. Z Martą kontakt ograniczył się do krótkich wiadomości o godzinach odbioru dzieci.

Pewnego dnia zadzwoniłem do Julii:
– Córeczko, może pójdziemy razem na koncert? Zawsze lubiłaś muzykę…
– Nie mam czasu – odpowiedziała chłodno. – Mam naukę.
– Może chociaż pogadamy przez telefon?
– Tata… nie teraz.

Zacząłem podejrzewać, że Marta mówi coś dziewczynkom na mój temat. Może nie wprost, ale wystarczy kilka słów rzuconych mimochodem: „Twój tata znowu się spóźnił”, „Nie licz na niego”. Próbowałem z nią rozmawiać:
– Marta, proszę cię, nie mieszaj dziewczynek w nasze sprawy.
– To ty je zawiodłeś! – krzyknęła przez telefon. – Zawsze byłeś nieobecny!

Czy naprawdę byłem taki zły? Pracowałem dużo, to prawda. Ale robiłem to dla nich! Chciałem zapewnić im wszystko, czego potrzebują. Teraz mam wrażenie, że zostało mi tylko echo dawnych wspomnień.

Najgorsze są święta. W tym roku spędziłem Wigilię sam. Julia napisała mi tylko SMS-a: „Wesołych Świąt”. Ola zadzwoniła na chwilę – słychać było w tle głos Marty: „Oluś, kończ już”.

Czasem spotykam sąsiadkę na klatce:
– Panie Antoni, głowa do góry! Dzieci dorosną i same zrozumieją.
Ale czy naprawdę? Boję się, że ten dystans zostanie już na zawsze.

Ostatnio Julia wróciła do mnie na weekend po dłuższej przerwie. Siedzieliśmy przy stole w milczeniu. W końcu zebrałem się na odwagę:
– Julia… czy ty masz do mnie żal?
Spojrzała na mnie z bólem:
– Nie wiem… Po prostu wszystko jest inne. Mama mówi, że…
Urwała. Widziałem łzy w jej oczach.
– Kocham cię – powiedziałem cicho.
Nie odpowiedziała.

Ola czasem przytula się do mnie mocno przed wyjściem:
– Tato… czy my zawsze będziemy rodziną?
Co mam jej odpowiedzieć? Że rodzina to coś więcej niż wspólny adres?

Próbuję być obecny na każdym szkolnym przedstawieniu, wysyłam SMS-y z dobrym słowem przed sprawdzianem. Ale czuję się jak intruz w ich życiu. Jakby ktoś zamknął przede mną drzwi do świata moich córek.

Czasem budzę się w nocy zlany potem. Śni mi się, że dziewczynki odchodzą ode mnie na zawsze. Biegnę za nimi przez mgłę i wołam ich imiona, ale one nie słyszą.

Zastanawiam się: czy mogłem zrobić coś inaczej? Czy gdybym mniej pracował, więcej rozmawiał z Martą… Może wtedy nie straciłbym tego wszystkiego?

Ostatnio Ola przyniosła mi rysunek: trzy postacie trzymające się za ręce. „To my?” – zapytałem z nadzieją.
– Tak… Ale mama powiedziała, że teraz jesteśmy dwie rodziny.

Patrzę na ten rysunek codziennie rano przed wyjściem do pracy. Przypomina mi o tym, co najważniejsze – i o tym, co straciłem.

Czasem myślę: ilu ojców przeżywa to samo? Ilu z nas boi się każdego dnia, że dzieci odejdą na zawsze? Czy można odbudować mosty nad przepaścią żalu i niezrozumienia?

Może ktoś z was zna odpowiedź? Może ktoś przeszedł przez to samo i wie, jak odzyskać swoje dzieci? Bo ja wciąż wierzę… choć czasem już tylko szeptem.