„Nie rozumiem, dlaczego zdecydowali się na dziecko właśnie teraz” – Moja córka, jej kariera i wnuczka, którą wychowuje niania
– Mamo, nie zaczynaj znowu – Anna nawet nie patrzy mi w oczy, kiedy w pośpiechu zakłada płaszcz. W przedpokoju słychać jeszcze cichy płacz Hani, mojej wnuczki. Niania już ją uspokaja, a ja stoję jak wryta, czując narastającą gulę w gardle.
– Aniu, ja tylko pytam… Czy naprawdę musisz wychodzić tak wcześnie? Hania jeszcze nie jadła śniadania z tobą od tygodnia – mówię cicho, ale w moim głosie słychać rozpacz.
Anna wzdycha ciężko. – Mamo, mam ważną prezentację. Michał też musi być w biurze. Niania świetnie sobie radzi. Przecież widzisz, że Hania jest szczęśliwa.
Patrzę na nią i widzę siebie sprzed lat – młodą kobietę, która też chciała czegoś więcej niż tylko pieluch i gotowania zupy. Ale wtedy świat był inny. Praca była dodatkiem do życia rodzinnego, nie jego sensem.
Kiedy Anna i Michał powiedzieli nam, że spodziewają się dziecka, byłam szczęśliwa. Wyobrażałam sobie wspólne spacery, śmiech Hani w naszym ogrodzie, zapach świeżo upieczonego ciasta i rozmowy przy stole. Tymczasem rzeczywistość okazała się inna – Hania zna lepiej głos niani niż własnej matki.
Czasem mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która widzi problem. Mój mąż, Andrzej, tylko wzrusza ramionami: – Czasy się zmieniły. Daj im żyć po swojemu.
Ale czy naprawdę o to chodzi? Czy można być rodzicem na pół etatu?
Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z Michałem. Przyszedł po Hanię późnym popołudniem, zmęczony, z telefonem przy uchu. Czekałam aż skończy rozmowę.
– Michał, mogę cię o coś zapytać?
Spojrzał na mnie z lekkim zniecierpliwieniem. – Jasne, tylko szybko, bo mam jeszcze wideokonferencję.
– Czy wy naprawdę tego chcieliście? Dziecka? Teraz?
Zawahał się. – To nie jest takie proste… Chcieliśmy mieć rodzinę. Ale nie chcieliśmy rezygnować z siebie. Praca daje nam poczucie wartości.
– A Hania? – zapytałam cicho.
– Hania ma wszystko, czego potrzebuje – odpowiedział szybko. – Opiekę, bezpieczeństwo…
Ale czy to wystarczy? Czy dziecko nie potrzebuje przede wszystkim rodziców?
Wieczorami siedzę sama w kuchni i myślę o tym wszystkim. Przypominam sobie czasy, gdy Anna była mała. Byliśmy biedniejsi niż teraz ona z Michałem. Nie było nas stać na nianię ani prywatne przedszkola. Ale mieliśmy siebie nawzajem. Każdy uśmiech Ani był dla mnie nagrodą za nieprzespane noce.
Teraz patrzę na moją wnuczkę i widzę w jej oczach tęsknotę. Czasem przytula się do mnie mocniej niż do własnej mamy. Kiedy Anna wraca wieczorem do domu, Hania już śpi. Rano widzi ją tylko przez chwilę.
Próbowałam rozmawiać z Anną o tym wszystkim. Odpowiada mi zawsze to samo: – Mamo, muszę pracować. Chcemy zapewnić Hani lepszą przyszłość.
Ale czy przyszłość można budować kosztem teraźniejszości?
Ostatnio Hania zaczęła mówić do niani „mamo”. Anna udaje, że tego nie słyszy. Ja nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego.
Pewnego dnia postanowiłam zabrać Hanię na spacer bez pytania Ani o zgodę. Chciałam jej pokazać świat taki, jaki pamiętam z dzieciństwa mojej córki – park pełen kasztanów, gołębie na rynku, zapach świeżych bułek z piekarni.
– Babciu, a gdzie mama? – zapytała nagle Hania.
Zatrzymałam się i spojrzałam jej w oczy.
– Mama pracuje, kochanie. Ale babcia jest tutaj z tobą.
Przytuliła się do mnie mocno i poczułam łzy pod powiekami.
Wieczorem Anna zadzwoniła do mnie z pretensjami:
– Mamo! Nie możesz tak po prostu zabierać Hani bez uprzedzenia! Niania była przerażona!
– Może czasem powinnaś sama ją gdzieś zabrać…
Zapadła cisza po drugiej stronie słuchawki.
– Nie rozumiesz mnie – powiedziała cicho Anna. – Chcę być dobrą matką… Ale boję się stracić wszystko to, na co tak ciężko pracowałam.
– A nie boisz się stracić córki?
Nie odpowiedziała.
Czasem myślę, że jestem już z innej epoki. Może nie rozumiem współczesnego świata i tego pędu za sukcesem. Ale czy naprawdę szczęście dziecka mierzy się ilością zajęć dodatkowych i nowymi zabawkami?
Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, czy powinnam odpuścić i pozwolić im żyć po swojemu. Ale kiedy widzę smutek w oczach Hani i zmęczenie na twarzy mojej córki, serce mi pęka.
Może jestem staromodna… Ale czy naprawdę tak trudno znaleźć równowagę między pracą a rodziną? Czy sukces zawodowy zawsze musi oznaczać samotność dziecka?
Czasem pytam siebie: co jest ważniejsze – kariera czy bliskość? Czy naprawdę musimy wybierać tylko jedno?