Nie obawiaj się, na krótko zostanę. Pomieszkam tydzień, dopóki nie znajdę miejsca. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucisz.

– Nie obawiaj się, na krótko zostanę. Pomieszkam tydzień, dopóki nie znajdę miejsca. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucisz – powiedziała moja siostra, stojąc w progu z walizką i spojrzeniem, które pamiętałam z dzieciństwa: pewnym siebie, trochę wyzywającym, jakby cały świat był jej coś winien.

Byłam w szlafroku, z mokrymi włosami i kubkiem zimnej już kawy w ręku. W tle słychać było dźwięk TikToka dobiegający z pokoju mojej córki, Julki. W tej jednej chwili poczułam się jak bohaterka kiepskiego serialu – tylko że to była moja własna rodzina.

– Wejdź, Magda – powiedziałam cicho. – Tylko zdejmij buty, bo podłoga świeżo myta.

Magda weszła, rozejrzała się po moim dwupokojowym mieszkaniu na warszawskim Bródnie i westchnęła teatralnie.

– No, nie jest to Londyn – rzuciła z przekąsem. – Ale przynajmniej ciepło.

Zacisnęłam zęby. Zawsze musiała mieć ostatnie słowo. Zawsze musiała pokazać, że jest lepsza. Przez lata nie odzywałyśmy się do siebie prawie wcale – ona wyjechała do Anglii zaraz po maturze, ja zostałam w Polsce, opiekowałam się chorą mamą i wychowywałam córkę sama po tym, jak mój mąż odszedł do młodszej.

Magda rozpakowała się w pokoju gościnnym – czyli w salonie, gdzie spałam na rozkładanej kanapie. Teraz ja miałam spać z Julką w jej pokoju. Moja nastolatka nie była zachwycona.

– Mamo, serio? Mam dzielić pokój z tobą? – jęknęła Julka, gdy tylko zamknęłyśmy drzwi.

– To tylko na tydzień – szepnęłam. – Pomóż mi, proszę.

– Ona nawet nie wie, jak mam na imię! – syknęła Julka. – Przez telefon mówiła do mnie „dziewczynko”.

Wiedziałam, że to będzie trudne. Ale nie spodziewałam się, że aż tak.

Już pierwszego wieczoru Magda zaczęła swoje rządy. W kuchni przestawiła przyprawy („Bo kto trzyma sól obok cukru?”), w łazience rozłożyła swoje kosmetyki na całej półce („W Anglii miałam osobną łazienkę…”), a przy kolacji zaczęła opowiadać o swoim życiu za granicą.

– Wiesz, Anka – mówiła do mnie z tym swoim tonem mentorki – tam ludzie są inni. Nikt nie patrzy ci na ręce. Nikt nie wypomina ci błędów sprzed lat…

Zamrugałam nerwowo. Czy to była aluzja? Czy znów wracamy do tego samego?

Julka patrzyła na nas z ukosa i przewracała oczami.

– A tata kiedy wróci z delegacji? – zapytała nagle.

Zamarłam. Magda spojrzała na mnie z uśmiechem.

– Twój tata już tu nie mieszka, kochanie – powiedziała słodko. – Ale nie martw się, faceci są przereklamowani.

Julka wybiegła z kuchni trzaskając drzwiami.

Zostałyśmy same przy stole. Magda popatrzyła na mnie uważnie.

– Nie powinnaś jej tak chronić przed prawdą – powiedziała cicho. – Życie to nie bajka.

Poczułam narastającą złość. Przez lata Magda była dla mnie kimś odległym – zdjęciem na Facebooku, głosem przez telefon raz na rok przy świętach. Teraz była tu, w moim domu, i znów próbowała rządzić moim życiem.

Następnego dnia rano obudził mnie hałas w kuchni. Magda smażyła jajecznicę i śpiewała pod nosem „Hej sokoły”.

– Wstawajcie! Śniadanie! – krzyknęła radośnie.

Julka wyszła z pokoju w piżamie i spojrzała na nią jak na kosmitkę.

– Nie jem jajek – mruknęła.

– Od dzisiaj jesz! – zaśmiała się Magda. – W Anglii dzieci jedzą wszystko!

Patrzyłam na tę scenę i czułam narastające napięcie. Wiedziałam już, że ten tydzień będzie próbą dla nas wszystkich.

Wieczorem zadzwonił telefon. To była nasza mama ze szpitala w Otwocku.

– Aniu… Magda już u was? – zapytała słabym głosem.

– Tak, mamo. Jest… jest dobrze.

– Uważaj na nią… Ona zawsze wszystko obraca przeciwko tobie…

Zadrżałam. Mama nigdy nie przebaczyła Magdzie wyjazdu za granicę i tego, że zostawiła mnie samą z jej chorobą i problemami finansowymi.

Położyłam się spać obok Julki. Moja córka leżała odwrócona do ściany.

– Mamo… czemu ona tu jest? – zapytała cicho.

– Bo jest moją siostrą…

– Ale ty jej nie lubisz.

Milczałam długo.

– Czasem rodzina to nie tylko miłość… Czasem to obowiązek.

Przez kolejne dni napięcie rosło. Magda zaczęła szukać mieszkania przez internet, ale każda oferta była „za droga”, „za daleko”, „za brzydka”. Coraz częściej miałam wrażenie, że wcale nie chce się wyprowadzać.

W piątek wieczorem doszło do awantury. Julka wróciła ze szkoły zapłakana – ktoś wrzucił jej zdjęcie do szkolnej grupy z podpisem „Julka z mamusią i ciotką emigrantką”.

– To przez nią! – krzyczała Julka. – Wszyscy się ze mnie śmieją!

Magda próbowała ją przytulić, ale Julka odepchnęła ją ze łzami w oczach.

– Nie jesteś moją rodziną! Nawet mnie nie znasz!

Magda wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami. Zostałam sama z płaczącą córką i poczuciem winy.

Po godzinie Magda wróciła. Była blada i roztrzęsiona.

– Anka… ja… przepraszam…

Patrzyłyśmy na siebie długo w milczeniu. W końcu usiadłyśmy razem przy stole i zaczęłyśmy rozmawiać – pierwszy raz od lat naprawdę szczerze.

Magda opowiedziała mi o samotności na emigracji, o rozpadzie swojego małżeństwa, o tym jak bardzo tęskni za rodziną, choć nigdy nie umiała tego okazać.

Ja opowiedziałam jej o chorobie mamy, o moim rozwodzie, o strachu przed przyszłością i o tym, jak bardzo brakowało mi siostry przez te wszystkie lata.

Nad ranem Julka przyszła do kuchni i zobaczyła nas obejmujące się i płaczące razem przy stole.

– Jesteście dziwne… – mruknęła i nalała sobie mleka do płatków.

Magda została jeszcze dwa tygodnie. W końcu znalazła małą kawalerkę na Targówku i powoli zaczęłyśmy odbudowywać naszą relację.

Czasem myślę: czy można zacząć od nowa po tylu latach żalu i milczenia? Czy rodzina to naprawdę coś więcej niż wspólna krew?

A wy? Czy potrafilibyście wybaczyć komuś bliskiemu po tylu latach? Co dla was znaczy rodzina?