Nie chciałam, żeby moja córka powtarzała moje błędy. Ale czy ktoś mnie słuchał?
– Mamo, ja naprawdę go kocham. – Głos Sary drżał, a jej dłonie ściskały kubek z herbatą tak mocno, że aż bałam się, że zaraz pęknie.
Patrzyłam na nią przez chwilę w milczeniu. Miała zaledwie dwadzieścia lat. W jej oczach widziałam siebie sprzed lat – naiwną, zakochaną, przekonaną, że świat należy do niej. Wtedy też nikt mnie nie słuchał. Moja mama płakała, ojciec milczał z rezygnacją. Ja byłam pewna, że wiem lepiej.
– Sara, jesteś jeszcze taka młoda… – zaczęłam ostrożnie.
– Mamo! Ty też miałaś dwadzieścia lat, kiedy wyszłaś za tatę! – przerwała mi gwałtownie. – I jakoś żyjesz!
Zacisnęłam usta. Tak, żyję. Ale czy jestem szczęśliwa? Czy nie żałuję tych wszystkich lat, które uciekły mi przez palce? Czy nie żałuję marzeń, które porzuciłam dla pieluch, kaszek i nieprzespanych nocy?
– To nie jest takie proste…
– Właśnie, że jest! – Sara wstała i zaczęła chodzić po kuchni. – Ty zawsze wszystko komplikujesz! Ja chcę być szczęśliwa. Chcę mieć rodzinę. Chcę mieć dziecko!
Poczułam znajome ukłucie w sercu. Przecież ja też tego chciałam. Ale życie szybko zweryfikowało moje plany. Mąż, który coraz częściej wracał do domu późno i coraz rzadziej patrzył mi w oczy. Praca, którą rzuciłam dla dziecka, a potem już nigdy nie wróciłam na swoje miejsce. Samotność wśród ludzi i wieczne poczucie winy – bo mogłam być lepszą matką, żoną, kobietą.
– Sara… – zaczęłam cicho. – A co z twoimi studiami? Z marzeniami o podróżach? Z tym wszystkim, o czym mówiłaś jeszcze rok temu?
Wzruszyła ramionami.
– To wszystko może poczekać.
– Ale czy na pewno? – zapytałam z bólem.
Odeszła bez słowa. Zostawiła mnie samą z moimi myślami i strachem.
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
– I co? – zapytała bez zbędnych wstępów.
– Chce wyjść za mąż. Chce mieć dziecko. Tak jak ja kiedyś…
Mama westchnęła ciężko.
– Nie zatrzymasz jej. Każda z nas musi przeżyć swoje błędy.
Ale ja nie chciałam, żeby Sara powtarzała moje błędy! Chciałam ją ochronić przed rozczarowaniem, przed samotnością, przed tym wszystkim, co boli najbardziej.
Następnego dnia Sara wróciła do domu późno. Miała zaczerwienione oczy i drżące ręce.
– Pokłóciłam się z Pawłem – powiedziała cicho.
Usiadłam obok niej na kanapie.
– O co?
– O wszystko… On chce już teraz ślubu i dziecka. Ja… nie wiem. Może masz rację? Może jestem za młoda?
Objęłam ją mocno.
– Kochanie, nie chcę ci niczego zabraniać. Ale chcę, żebyś była pewna swojej decyzji. Żebyś nie żałowała tak jak ja…
Sara spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Ty żałujesz?
Zawahałam się. Czy powinnam być z nią szczera do bólu?
– Czasem tak – wyszeptałam. – Ale kocham cię najbardziej na świecie i nigdy nie żałowałam ciebie.
Przytuliłyśmy się długo i mocno. Czułam jej łzy na ramieniu i własne łzy spływające po policzkach.
Przez kolejne dni Sara była zamyślona. Unikała rozmów o ślubie i dziecku. Paweł dzwonił coraz rzadziej. W końcu przyszedł do nas do domu.
– Pani Anno, ja naprawdę kocham Sarę – powiedział poważnie. – Ale nie chcę jej do niczego zmuszać.
Spojrzałam na niego uważnie. Był młody, zagubiony i przestraszony jak ona.
– Paweł, najważniejsze to być szczerym wobec siebie i wobec niej – powiedziałam cicho.
Sara podjęła decyzję kilka tygodni później.
– Mamo, wyjeżdżam na Erasmusa do Hiszpanii – oznajmiła pewnego wieczoru. – Chcę zobaczyć świat zanim zdecyduję się na rodzinę.
Poczułam ulgę i dumę jednocześnie. Może jednak udało mi się ją ochronić przed pochopną decyzją?
Ale czy miałam prawo ingerować w jej życie? Czy moje lęki nie były tylko moimi lękami?
Dziś siedzę sama w kuchni i patrzę na zdjęcie Sary z dzieciństwa. Zastanawiam się: czy każda matka musi pozwolić dziecku odejść swoją drogą? Czy można ochronić kogoś przed błędami, które samemu się popełniło?
A może to właśnie te błędy są najważniejszą lekcją życia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?