Zazdrość, która pali: Moja walka o rodzinę i własne miejsce w świecie

– Znowu ty? – głos Magdy odbił się echem w korytarzu naszego starego domu w Piasecznie. Stałam z kluczami w dłoni, zmarznięta po całym dniu pracy, a ona już była w środku, rozkładając swoje rzeczy na stole, jakby to był jej własny pałac. – Przyszłam tylko zabrać kilka rzeczy mamy – odpowiedziałam, starając się brzmieć spokojnie, choć w środku gotowała się we mnie złość.

Od dziecka czułam się tą gorszą. Magda była oczkiem w głowie rodziców – piękna, przebojowa, zawsze z najlepszymi ocenami. Ja byłam tą „rozsądną”, która nie sprawiała kłopotów, ale też nigdy nie błyszczała. Kiedy tata zachorował, to ona przyjeżdżała do szpitala z domowym rosołem i uśmiechem na twarzy. Ja siedziałam cicho przy łóżku i słuchałam jego opowieści o dawnych czasach, czując się coraz bardziej zbędna.

Po śmierci taty wszystko się zmieniło. Mama zamknęła się w sobie, a dom zaczął popadać w ruinę. Magda przyjeżdżała coraz rzadziej, tłumacząc się pracą w Warszawie. Ja zostałam – z mamą, z domem i z narastającym poczuciem niesprawiedliwości. Każda rozmowa z Magdą kończyła się kłótnią. – Ty nic nie rozumiesz! – krzyczała. – Poświęciłam tyle dla tej rodziny! – A ja? – odpowiadałam przez łzy. – Myślisz, że mi jest łatwo?

Najgorsze przyszło po pogrzebie mamy. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, a między nami leżał testament. – Dom należy do was obu – przeczytał notariusz. Magda spojrzała na mnie z pogardą. – I co teraz? Znowu będziesz tu siedzieć i udawać ofiarę? Może w końcu ruszysz się do miasta i zaczniesz żyć jak normalny człowiek?

Nie odpowiedziałam. W środku czułam, jak narasta we mnie gniew. Przez lata tłumiłam wszystko: zazdrość o jej sukcesy, żal do rodziców, że zawsze ją stawiali na piedestale, strach przed samotnością. Teraz to wszystko wybuchło. Zaczęłyśmy walczyć o każdy metr domu: o pokój taty, o stary kredens babci, nawet o ogród pełen chwastów. Każda rozmowa była polem bitwy.

Pewnego dnia Magda przyszła z nowym chłopakiem – Pawłem. Wysoki, pewny siebie, od razu zaczął wydawać polecenia: – Tu trzeba wyburzyć ścianę, tam zrobić nową łazienkę… Stałam w kącie i patrzyłam na nich z mieszaniną złości i rozpaczy. To był mój dom! Mój azyl! A oni chcieli go zmienić w kolejne modne mieszkanie pod wynajem.

Wieczorem usiadłam na schodach przed domem i płakałam. Przypomniałam sobie dzieciństwo: jak bawiłyśmy się z Magdą w ogrodzie, jak razem piekłyśmy ciasto z mamą… Gdzie to wszystko się podziało? Czy naprawdę zazdrość mogła tak bardzo nas poróżnić?

Następnego dnia zadzwoniła do mnie ciotka Basia. – Dziecko, nie pozwól, żeby dom was podzielił. Wasza mama by tego nie chciała…

Ale ja już nie potrafiłam odpuścić. Zaczęłam szukać haków na Magdę: rozmawiałam z sąsiadami, przeglądałam stare dokumenty, nawet podsłuchiwałam jej rozmowy przez drzwi. Każde jej potknięcie było dla mnie powodem do satysfakcji.

W końcu doszło do tego, że przestałyśmy ze sobą rozmawiać. Dom stał pusty, a ja czułam się coraz bardziej samotna. Zazdrość mnie wypaliła – straciłam siostrę, rodzinę i poczucie własnej wartości.

Minęły miesiące. Pewnego dnia dostałam list od Magdy: „Przepraszam za wszystko. Nie chcę już walczyć. Jeśli chcesz zostać w domu – zostawiam go tobie”.

Czy poczułam ulgę? Nie. Poczułam pustkę.

Dziś siedzę przy tym samym kuchennym stole i myślę: czy naprawdę warto było poświęcić wszystko dla dumy i zazdrości? Czy można jeszcze odbudować to, co straciłyśmy?

Czy wy też kiedyś pozwoliliście zazdrości przejąć kontrolę nad swoim życiem? Jak długo można żyć gniewem zanim zostanie tylko cisza?