Złoty pierścień z szafirem – cena rodzinnych tajemnic
– Wanda, kochanie, popatrz na mnie… – głos Jana drżał, gdy wyciągał z kieszeni małe, aksamitne pudełko. Wszyscy goście ucichli, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas się zatrzymał – światło świec odbijało się w kieliszkach, a zza okna słychać było szum Wisły. Jan otworzył pudełko i zobaczyłam złoty pierścień z dużym szafirem. Był piękny, elegancki, zupełnie nie w jego stylu. Przez głowę przemknęła mi myśl: „Skąd on wiedział, że zawsze marzyłam o takim kamieniu?”
Goście zaczęli bić brawo, ktoś krzyknął: – Sto lat dla Wandy! – a ja poczułam łzy wzruszenia pod powiekami. Jan delikatnie wsunął mi pierścionek na palec i pocałował w dłoń. W tej chwili byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Prowadzący imprezę, pan Marek, podszedł do mikrofonu i z szerokim uśmiechem ogłosił: – Proszę państwa, dziś świętujemy 55. urodziny naszej kochanej Wandy Nowak! Niech żyje nam sto lat! – Rozległy się kolejne toasty, śmiechy i głośne rozmowy. Moja córka, Agnieszka, podeszła do mnie i szepnęła: – Mamo, jesteś cudowna. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
Przez chwilę czułam się jak królowa balu. Ale wśród tych wszystkich uśmiechów i gratulacji zaczęłam dostrzegać coś niepokojącego. Mój syn Michał patrzył na mnie dziwnie – jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł się odważyć. Moja siostra Zofia unikała mojego wzroku, a jej mąż Adam co chwilę zerkał na zegarek.
W pewnym momencie podeszła do mnie moja przyjaciółka Basia i powiedziała cicho:
– Wanda, musimy porozmawiać…
– Teraz? Przecież świętujemy!
– To ważne. Chodzi o Jana.
Zamarłam. Spojrzałam na nią pytająco, ale ona tylko pokręciła głową i dodała:
– Spotkajmy się na zewnątrz za pięć minut.
Wyszłam z restauracji na taras. Noc była ciepła, a światła miasta odbijały się w rzece. Basia stała oparta o balustradę i nerwowo paliła papierosa.
– Wanda… ten pierścionek…
– Co z nim?
– Widziałam go miesiąc temu w sklepie jubilerskim na Nowym Świecie. Byłam tam z moją kuzynką. Wiesz, kto wtedy kupował taki sam pierścionek?
– Kto?
– Jan… ale nie był sam.
Poczułam zimny dreszcz na plecach.
– Z kim był?
Basia zawahała się.
– Z jakąś młodą kobietą. Wyglądała… bardzo znajomo.
Wróciłam do środka z ciężkim sercem. Spojrzałam na Jana – rozmawiał z moją siostrą Zofią. Ich twarze były napięte, a Zofia miała łzy w oczach. Nagle Michał podszedł do mnie i powiedział cicho:
– Mamo… musisz wiedzieć coś jeszcze.
– Co takiego?
– Tata… on…
Nie dokończył. W tym momencie Jan podszedł do nas i zapytał:
– Wszystko w porządku?
Patrzyłam mu prosto w oczy i nagle poczułam gniew.
– Tak, wszystko świetnie – odpowiedziałam chłodno.
Impreza trwała dalej, ale ja już nie potrafiłam się bawić. Każdy śmiech brzmiał fałszywie, każdy toast był jak uderzenie w twarz. Czułam się oszukana, zdradzona… ale nie chciałam robić sceny przy wszystkich.
Po powrocie do domu długo nie mogłam zasnąć. Jan próbował mnie przytulić, ale odsunęłam się od niego.
– Wanda… co się dzieje?
– Powiedz mi prawdę. Kim była ta kobieta w sklepie jubilerskim?
Jan zbladł.
– To nie tak jak myślisz…
– Więc jak? Powiedz mi!
Zaczął opowiadać pokrętnie o koleżance z pracy, która pomagała mu wybrać prezent. Ale ja już wiedziałam swoje.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie Zofia.
– Musimy porozmawiać – powiedziała drżącym głosem.
Spotkałyśmy się w kawiarni. Zofia była roztrzęsiona.
– Wanda… Jan od dawna spotyka się z kimś innym. Próbowałam ci powiedzieć, ale bałam się twojej reakcji.
Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.
Przez kolejne dni żyłam jak we śnie. Michał próbował mnie pocieszać:
– Mamo, jesteśmy z tobą. Nie pozwolimy ci zostać samej.
Agnieszka płakała razem ze mną:
– Może tata się opamięta…
Ale ja już wiedziałam, że nic nie będzie takie jak dawniej.
Zaczęły się kłótnie z Janem. On tłumaczył się, przepraszał, obiecywał poprawę. Ale ja nie potrafiłam mu zaufać. Każdy gest wydawał mi się fałszywy, każde słowo było podejrzane.
Któregoś wieczoru spojrzałam na pierścionek z szafirem i poczułam tylko gorycz. Ten symbol miłości stał się dla mnie znakiem zdrady i kłamstwa.
Dziś mija miesiąc od tamtych urodzin. Wciąż nie wiem, co dalej zrobić ze swoim życiem. Czy wybaczyć Janowi? Czy odejść i zacząć wszystko od nowa? Czy można jeszcze zaufać komuś po tylu latach wspólnego życia?
Patrzę na swoje odbicie w lustrze i pytam samą siebie: czy szczerość jest ważniejsza niż wygoda? Czy lepiej znać bolesną prawdę niż żyć w słodkim kłamstwie? Może ktoś z was zna odpowiedź…