Zdrada, której nie chciałam zobaczyć
— Kasia-aaa… — zawodziłam do telefonu, ledwo łapiąc oddech między kolejnymi szlochami. Siedziałam na zimnej podłodze w łazience, przyciskając kolana do piersi, jakbym mogła w ten sposób powstrzymać ból rozdzierający mnie od środka.
— O co tak ryczysz? Powiedz w końcu, co się stało? Z Wojtkiem? Aga, czemu milczysz? — głos Kasi był coraz bardziej zniecierpliwiony, ale ja nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. W końcu zebrałam resztki sił.
— Yyy… Jakub… Aaa… — głos mi się załamał i znów zaniosłam się płaczem.
— Coś się stało z Jakubem? Miał wypadek? — Kasia była już wyraźnie przestraszona. Wyobraziłam sobie jej twarz, jak marszczy brwi i nerwowo poprawia okulary. Przez chwilę chciałam ją uspokoić, ale nie potrafiłam. Bo to, co się stało, było gorsze niż wypadek. To był koniec mojego świata.
— On… on mnie zdradził… — wyszeptałam w końcu. W słuchawce zapadła cisza. Tylko mój szloch rozdzierał powietrze.
— Aga… jesteś pewna? — Kasia mówiła już ciszej, jakby bała się, że jej słowa mogą mnie jeszcze bardziej zranić.
— Widziałam ich razem. W naszym mieszkaniu. — Każde słowo bolało jak wbicie noża. — Z tą… z tą jego koleżanką z pracy. Myślałam, że to tylko plotki. Ale oni…
Nie mogłam dokończyć. Przed oczami miałam obraz Jakuba i tej kobiety. Ich śmiech, dotyk, spojrzenia pełne czułości, których już dawno nie widziałam u niego w stosunku do mnie.
Kasia próbowała mnie pocieszyć, mówiła coś o tym, że muszę być silna, że to nie moja wina. Ale ja czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce i zostawił pustkę.
Kiedy rozłączyłam się z Kasią, długo siedziałam bez ruchu. W końcu zebrałam się na odwagę i wyszłam z łazienki. W salonie panowała cisza. Jakub siedział na kanapie, patrząc w podłogę. Nawet nie próbował udawać.
— Dlaczego? — zapytałam cicho. — Dlaczego mi to zrobiłeś?
Nie odpowiedział od razu. Widziałam, jak walczy ze sobą. W końcu podniósł wzrok.
— Nie wiem… Po prostu… coś się między nami skończyło. Przepraszam, Aga. Nie chciałem cię zranić.
— Nie chciałeś? — wybuchłam nagle. — To dlaczego ją tu przyprowadziłeś? Do naszego domu?!
Jakub spuścił głowę. Przez chwilę miałam ochotę rzucić w niego czymś ciężkim. Ale byłam zbyt zmęczona.
— Ile to trwa? — zapytałam już spokojniej.
— Kilka miesięcy…
Poczułam się jak idiotka. Przez tyle czasu żyłam w kłamstwie. Zastanawiałam się, czy były jakieś sygnały, których nie zauważyłam. Może powinnam była być bardziej czujna? Może to moja wina?
W nocy nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół ostatnich miesięcy. Przypominałam sobie wszystkie te wieczory, kiedy Jakub wracał późno z pracy, tłumacząc się nadgodzinami. Wszystkie te weekendy spędzone osobno, bo on „miał ważne spotkania”.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama.
— Agnieszko, co się dzieje? Słyszałam od cioci Basi, że coś jest nie tak u was…
Nie miałam siły tłumaczyć wszystkiego od początku. Po prostu powiedziałam:
— Jakub mnie zdradził.
Mama westchnęła ciężko.
— Wiedziałam… Czułam to od dawna. On nigdy nie był cię wart.
Zabolało mnie to jeszcze bardziej. Zamiast wsparcia poczułam się osądzona. Czy naprawdę wszyscy wokół widzieli to wcześniej ode mnie?
Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Chodziłam do pracy, rozmawiałam z ludźmi, ale wszystko wydawało mi się obce i bez znaczenia. Nawet mój syn Wojtek zauważył zmianę.
— Mamo, dlaczego płaczesz? — zapytał pewnego wieczoru.
Przytuliłam go mocno i obiecałam sobie, że dla niego muszę być silna.
Jakub próbował ze mną rozmawiać kilka razy. Przynosił kwiaty, przepraszał, prosił o drugą szansę. Ale ja nie potrafiłam mu wybaczyć. Każde jego słowo brzmiało fałszywie.
Pewnego dnia spotkałam tę kobietę na ulicy. Szła pewnym krokiem, uśmiechnięta, jakby nic złego się nie stało. Poczułam do niej gniew i żal, ale też dziwną ulgę — bo to ona będzie musiała żyć ze świadomością, że rozbiła rodzinę.
Wieczorem usiadłam przy stole z kartką papieru i zaczęłam pisać list do siebie samej sprzed roku:
„Agnieszko,
Nie bój się zmian. Nie bój się samotności. Jesteś silniejsza niż myślisz i zasługujesz na szczęście. Nie pozwól nikomu wmówić sobie, że jesteś winna temu, co się stało. To nie twoja wina.”
Pisząc te słowa płakałam po raz pierwszy od kilku dni nie z rozpaczy, ale z ulgi.
Dziś minęły już trzy miesiące od tamtego dnia. Nadal boli, ale powoli uczę się żyć na nowo. Wojtek jest dla mnie największym wsparciem. Kasia dzwoni codziennie i przypomina mi, że życie jeszcze może być piękne.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę wybaczyć zdradę? Czy da się odbudować zaufanie? A może lepiej nauczyć się żyć samemu i pokochać siebie na nowo?
Może ktoś z was zna odpowiedź?