Zdrada, która zaczęła się jednym telefonem – historia Magdy z Poznania
– Magda, odbierz, to ważne! – usłyszałam przez drzwi sypialni głos mojej mamy. Była druga w nocy, a ja leżałam obok śpiącego Pawła, mojego męża. Telefon dzwonił natarczywie, jakby wiedział, że zaraz wszystko się zmieni. Zeszłam na dół, zaspana i zaniepokojona.
– Halo? – powiedziałam cicho.
Po drugiej stronie usłyszałam kobiecy głos. Drżał, był pełen gniewu i bólu.
– Czy pani wie, z kim śpi? – zapytała bez żadnych wstępów.
Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie słowa. W głowie miałam tylko jedno: „To nie może być prawda”.
– Proszę się nie rozłączać – kontynuowała kobieta. – Paweł od miesięcy spotyka się z moją siostrą. Mam dość tej farsy. Musi pani wiedzieć.
Nie pamiętam, jak odłożyłam słuchawkę. Pamiętam tylko, że świat zaczął wirować, a ja osunęłam się na podłogę w kuchni. Mama wbiegła przerażona.
– Co się stało? Magda! – potrząsała mną, ale ja nie mogłam wydusić słowa.
Następnego ranka patrzyłam na Pawła inaczej. Każdy jego gest wydawał mi się fałszywy. Każde „kocham cię” brzmiało jak kpina. Przez kilka dni milczałam, obserwowałam go, szukałam potwierdzenia tej okrutnej prawdy. W końcu nie wytrzymałam.
– Paweł, musimy porozmawiać – powiedziałam pewnego wieczoru, kiedy nasz dziewięcioletni syn Kuba już spał.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– O co chodzi?
– Wiem o wszystkim – wyszeptałam. – O niej. O was.
Zbladł. Przez chwilę miałam nadzieję, że zaprzeczy, że powie, że to pomyłka. Ale on tylko spuścił głowę.
– Przepraszam – powiedział cicho.
To jedno słowo roztrzaskało mnie na milion kawałków. Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Paweł próbował tłumaczyć, prosił o wybaczenie, przynosił kwiaty, pisał listy. Ale ja nie potrafiłam mu zaufać. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub moim płaczem.
Najgorsze było to, że musiałam udawać przed Kubą. Nie chciałam, żeby wiedział, co się dzieje. Udawałam przed nim szczęśliwą mamę, choć w środku byłam wrakiem człowieka.
Rodzina Pawła stanęła po jego stronie. Teściowa zadzwoniła do mnie i powiedziała:
– Magda, każdemu może się zdarzyć błąd. Nie rozbijaj rodziny przez jedną pomyłkę!
Moja mama była wściekła:
– Nie pozwól mu się tak traktować! Masz prawo do szczęścia!
Czułam się rozdarta między lojalnością wobec siebie a chęcią ochrony Kuby przed rozwodem rodziców. Każdego dnia zadawałam sobie pytanie: co jest ważniejsze – moje cierpienie czy jego poczucie bezpieczeństwa?
W końcu Paweł wyprowadził się do wynajętego mieszkania na Jeżycach. Kuba płakał przez kilka nocy z rzędu.
– Mamo, kiedy tata wróci? – pytał ze łzami w oczach.
Nie potrafiłam mu odpowiedzieć.
Przez kolejne miesiące próbowałam poukładać swoje życie na nowo. Chodziłam do pracy w urzędzie miasta jak automat, wracałam do pustego mieszkania i płakałam po nocach. Przyjaciele próbowali mnie pocieszać:
– Magda, jesteś silna! Dasz radę!
Ale ja czułam się słaba jak nigdy wcześniej.
Po roku Paweł zaczął spotykać się z inną kobietą oficjalnie. Kuba był coraz bardziej zamknięty w sobie. Zaczęły się problemy w szkole – bójki, złe oceny.
Zdecydowałam się na terapię dla nas obojga. Psycholog powiedziała mi coś, co długo we mnie rezonowało:
– Dzieci czują wszystko. Nie da się ich ochronić przed prawdą, ale można nauczyć je radzić sobie z emocjami.
Zaczęliśmy powoli odbudowywać nasze życie we dwoje – ja i Kuba. Były dni lepsze i gorsze. Czasem łapałam się na tym, że tęsknię za Pawłem, za naszym dawnym życiem. Innym razem czułam ulgę, że już nie muszę udawać.
Dwa lata po tamtym telefonie wciąż nie wiem, czy rany po zdradzie kiedykolwiek się zagoją. Czasem myślę o wybaczeniu – nie jemu, ale sobie samej za to, że pozwoliłam mu mnie zranić.
Czy można naprawdę zaufać jeszcze raz? Czy kiedyś przestanę się bać? Może ktoś z was zna odpowiedź…