Wystawiłam rzeczy syna za drzwi i zamieszkałam z synową: Moja walka o własne życie
— Jadwiga, co ty wyprawiasz?! — wrzasnął mój syn, kiedy zobaczył swoje ubrania i książki porozrzucane na wycieraczce. Stałam w drzwiach, trzymając w ręku jego ulubioną bluzę, którą jeszcze przed chwilą ściskałam w dłoniach, jakby to był ostatni kawałek mojego dawnego życia. — Wystarczy, Krzysztofie. Nie wracaj tu dziś — powiedziałam cicho, ale stanowczo. Moje serce waliło jak oszalałe, a ręce drżały, ale wiedziałam, że nie mogę się cofnąć.
Nikt mnie nie rozumie. Nawet moja siostra, która zawsze była dla mnie wsparciem, patrzyła na mnie z niedowierzaniem, gdy opowiedziałam jej o wszystkim przez telefon. „Jadzia, czyś ty rozum postradała? Własnego syna wyrzucić z domu?” — powtarzała w kółko. Ale ja wiedziałam, że to jedyne wyjście. Przez lata pozwalałam Krzysztofowi rządzić moim życiem. Najpierw był moim ukochanym synkiem, potem dorosłym mężczyzną, który nie potrafił znaleźć sobie miejsca w świecie i coraz częściej wyładowywał swoją frustrację na mnie i na Magdzie.
Mój mąż, świętej pamięci Stanisław, był zupełnie inny. Przystojny, wysoki brunet o szerokich ramionach i brązowych oczach. Jego głos był niski i aksamitny — do dziś słyszę go w snach. Zawsze powtarzał: „Jadzia, rodzina jest najważniejsza. Musimy się wspierać.” Ale czy wspieranie oznacza pozwalanie na to, by własny syn traktował mnie jak służącą? By krzyczał na Magdę za to, że obiad nie jest wystarczająco ciepły albo że dzieci za głośno się bawią?
Pamiętam ten dzień sprzed miesiąca. Siedziałam w kuchni z Magdą. Miała podkrążone oczy i drżały jej ręce, kiedy nalewała mi herbaty. — Mamo Jadwigo… ja już nie wiem, co robić. Krzysztof znowu się na mnie wydzierał. Dzieci się boją… — wyszeptała. Poczułam wtedy coś dziwnego: gniew i bezsilność jednocześnie. Przecież to mój syn! Ale czy to daje mu prawo do tego, byśmy obie żyły w strachu?
Zaczęłam obserwować Krzysztofa uważniej. Każdego dnia wracał z pracy coraz bardziej spięty. Zamiast rozmawiać z żoną czy bawić się z dziećmi, siadał przed telewizorem i rzucał krótkie polecenia: „Zrób mi kawę”, „Ciszej tam!”, „Gdzie są moje klucze?”. Magda chodziła wokół niego na palcach, a ja… ja czułam się jak cień we własnym domu.
Któregoś wieczoru usłyszałam płacz wnuczki za ścianą. Poszłam do jej pokoju i zobaczyłam Magdę tulącą małą Zosię. — Babciu… tata znowu krzyczał — szepnęła dziewczynka przez łzy. Wtedy coś we mnie pękło.
Następnego dnia rano poprosiłam Magdę na rozmowę. — Magdo, musimy coś zrobić. Nie możemy tak żyć — powiedziałam stanowczo. Spojrzała na mnie z nadzieją i strachem jednocześnie.
Wieczorem, gdy Krzysztof wrócił do domu i zaczął narzekać na zimną zupę, powiedziałam mu prosto w oczy: — Jeśli nie potrafisz traktować nas z szacunkiem, musisz się wyprowadzić.
Wybuchł śmiechem. — Ty chyba żartujesz! Gdzie ja pójdę? To mój dom!
— To dom rodziny — odpowiedziałam spokojnie. — Ale rodzina to nie tylko ty.
Przez kilka dni atmosfera była napięta do granic możliwości. Krzysztof próbował mnie zastraszyć, potem błagał o wybaczenie, ale wiedziałam już, że nie mogę się cofnąć.
W końcu spakowałam jego rzeczy i wystawiłam je za drzwi.
Magda patrzyła na mnie ze łzami w oczach. — Mamo Jadwigo… co teraz będzie?
— Teraz będziemy żyć spokojnie — odpowiedziałam i po raz pierwszy od lat poczułam ulgę.
Moi bliscy myślą, że postradałam zmysły. Siostra przestała się do mnie odzywać, bratowa rozpowiada po rodzinie plotki o „tej wariatce Jadwidze”. Nawet sąsiadka spod czwórki patrzy na mnie spode łba.
Ale ja nie żałuję swojej decyzji. Żałuję tylko jednego: że nie potrafiłam wcześniej postawić się Krzysztofowi. Może gdybym była odważniejsza wcześniej, Magda nie musiałaby tyle cierpieć? Może dzieci nie bałyby się własnego ojca?
Czasem wieczorem siadam przy oknie i patrzę na puste miejsce parkingowe pod blokiem. Zastanawiam się, czy Krzysztof kiedyś zrozumie, dlaczego to zrobiłam. Czy wybaczy mi? Czy ja sama sobie wybaczę?
A może każda matka musi kiedyś wybrać między miłością do dziecka a własnym spokojem? Czy można być dobrą matką i jednocześnie postawić granice? Co wy byście zrobili na moim miejscu?