W jego śladach – Historia Krzysia, który nie chciał być taki jak ojciec
– Krzysiu, no czego ci brakuje? Spójrz tylko – polski – dwója, matematyka – pała, a z polskiego w ogóle uciekłeś! Dlaczego się nie uczysz i ciągle wagaryzujesz? Co ja mam z tobą zrobić, ty niedorajdo! – po raz kolejny zmartwiła się Iwona, przewracając kartki dziennika swojego syna, ósmoklasisty.
– Nie wiem. – burknąłem pod nosem, patrząc w podłogę. Wiem, że mama się stara. Wiem, że jej zależy. Ale ja po prostu nie mogę. Nie potrafię się skupić na tych wszystkich zadaniach i lekturach, kiedy w głowie mam tylko jedno pytanie: dlaczego tata odszedł?
W domu zawsze było cicho. Nawet kiedy tata jeszcze z nami mieszkał, to był jak cień – pojawiał się późno, śmierdział papierosami i milczał. Potem pewnego dnia po prostu zniknął. Mama powiedziała, że wyjechał za granicę do pracy. Ale ja wiedziałem swoje – uciekł przed nami, przed odpowiedzialnością. I teraz wszyscy oczekują ode mnie, że będę inny. Że będę lepszy. Że nie pójdę w jego ślady.
Ale ja już czuję, że jestem taki jak on. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Nie umiem się postarać. W szkole jestem nikim. Chodzę na wagary, bo tam przynajmniej nikt mnie nie ocenia. Siedzę na ławce w parku z Kubą i Patrykiem, palimy papierosy i śmiejemy się z nauczycieli. Przynajmniej przez chwilę czuję się wolny.
– Krzysiek! – Mama weszła do mojego pokoju bez pukania. – Rozmawiałam z twoją wychowawczynią. Powiedziała, że jeśli się nie poprawisz, nie zdasz do liceum! Co ty sobie myślisz? Chcesz skończyć jak twój ojciec?
Zacisnąłem pięści. Znowu on. Zawsze wraca do niego.
– Może właśnie chcę! – wykrzyczałem i wybiegłem z domu trzaskając drzwiami.
Biegłem bez celu przez osiedle. Przez chwilę miałem ochotę wrócić i przeprosić mamę, ale potem przypomniałem sobie jej twarz – zmęczoną, rozczarowaną. Zawsze taka sama. Jakby już dawno przestała wierzyć, że coś ze mnie będzie.
Zadzwoniłem do Kuby.
– Siema, gdzie jesteś? – zapytałem.
– Na boisku za szkołą. Wpadnij.
Poszedłem tam od razu. Kuba i Patryk już czekali z puszką piwa i paczką fajek.
– Co tam stary? Znowu ci matka suszy głowę? – zaśmiał się Patryk.
– Daj spokój – mruknąłem i usiadłem obok nich.
Przez chwilę było fajnie. Śmialiśmy się, gadaliśmy o głupotach. Ale potem Kuba zaproponował coś nowego.
– Ej, a może pójdziemy na stację? Znam typa, co sprzedaje nam browary bez dowodu.
Wiedziałem, że to głupie. Ale co mi tam? Przynajmniej poczuję się dorosły.
Wieczorem wróciłem do domu pijany. Mama czekała w kuchni.
– Krzysiek…
Nie patrzyłem jej w oczy. Przeszedłem obok niej do swojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz.
Następnego dnia w szkole wychowawczyni poprosiła mnie na rozmowę.
– Krzysztofie, co się z tobą dzieje? Przecież byłeś kiedyś dobrym uczniem…
Milczałem.
– Wiem, że masz trudną sytuację w domu. Ale musisz zrozumieć, że uciekając od problemów tylko je powiększasz.
Chciałem jej powiedzieć, że nic nie rozumie. Że nie zna mojego życia. Ale nie miałem siły.
Po lekcjach wróciłem do domu wcześniej niż zwykle. Mama siedziała przy stole z listem w ręku.
– To od twojego ojca – powiedziała cicho.
Zamarłem.
– Napisał… że chce cię zobaczyć.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Przez tyle lat nie dawał znaku życia, a teraz nagle sobie przypomniał?
– Nie chcę go widzieć – powiedziałem twardo.
Mama spojrzała na mnie smutno.
– Krzysiu… On też jest tylko człowiekiem. Może powinieneś mu dać szansę?
Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami po raz kolejny tego tygodnia.
Szedłem długo przez miasto. Myślałem o wszystkim: o ojcu, o mamie, o sobie samym. Czy naprawdę jestem taki jak on? Czy jestem skazany na porażkę?
Wieczorem zadzwonił Kuba.
– Stary, idziemy dziś na imprezę do Patryka. Wpadasz?
Chciałem powiedzieć „tak”, ale coś mnie powstrzymało.
– Nie wiem… Może innym razem.
Położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit. Może mama ma rację? Może powinienem spróbować pogadać z ojcem? Ale co mu powiem? Że przez niego boję się być dorosły? Że przez niego nie wierzę w siebie?
Następnego dnia zebrałem się na odwagę i poprosiłem mamę o numer do taty.
– Jesteś pewien? – zapytała cicho.
Kiwnąłem głową.
Zadzwoniłem wieczorem. Głos ojca był obcy, szorstki.
– Cześć… Krzysiek? To ty?
Przez chwilę milczałem.
– Tak…
Nie wiedziałem co dalej powiedzieć. Ale on zaczął mówić pierwszy:
– Przepraszam cię synu… Wiem, że zawaliłem…
Słuchałem go długo tej nocy. Opowiadał o swoich błędach, o tym jak żałuje, że nas zostawił. Mówił, że chciałby naprawić choć trochę to wszystko.
Nie wiem czy mu wybaczę. Ale pierwszy raz od dawna poczułem ulgę.
Może nie muszę być taki jak on? Może mogę wybrać własną drogę?
Czasem zastanawiam się: czy nasze życie naprawdę musi być powtórką cudzych błędów? A może mamy szansę napisać własną historię?