Spotkanie po latach: Czy można naprawić to, co zostało złamane?

– Magda? To naprawdę ty? – usłyszałam za plecami głos, który śnił mi się przez ostatnie dwadzieścia lat. Zamarłam z filiżanką cappuccino w dłoni, a kawa rozlała się na spodek. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że nie słyszę, że to nie do mnie. Ale przecież ten głos znałam lepiej niż własny. Odwróciłam się powoli, czując jak serce wali mi w piersi jak wtedy, gdy miałam osiemnaście lat i świat wydawał się prosty.

Stał przede mną mój brat, Tomek. Ten sam, z którym nie rozmawiałam od dnia pogrzebu naszej mamy. Ten sam, który wyjechał do Warszawy i zostawił mnie samą z ojcem, z domem pełnym cichych pretensji i niewypowiedzianych żalów.

– Tomek… – wyszeptałam, nie wiedząc, czy mam się śmiać, czy płakać. – Co ty tu robisz?

Usiadł naprzeciwko mnie, jakby to było najprostsze na świecie. Jakbyśmy wczoraj rozmawiali przez telefon o pogodzie.

– Przyjechałem na konferencję. Ale… Magda, musimy porozmawiać.

Zacisnęłam dłonie na filiżance. W kawiarni było gwarno, ktoś za nami śmiał się głośno, kelnerka niosła tacę pełną ciast. A ja czułam się jakby czas stanął w miejscu.

– O czym? – zapytałam chłodno.

Tomek spuścił wzrok. – O nas. O tym wszystkim, co się stało. O tacie…

Zacisnęłam usta. Tata. Od jego śmierci minęły dwa lata, a ja wciąż nie potrafiłam o nim mówić bez łez. To ja zostałam przy nim do końca. To ja słuchałam jego narzekań, znosiłam jego milczenie i patrzyłam, jak gaśnie z dnia na dzień. Tomek przyjechał tylko na pogrzeb.

– Nie wiem, czy jest o czym mówić – powiedziałam cicho. – Wszystko już chyba zostało powiedziane.

– Nie wszystko – przerwał mi. – Magda, wiem, że cię zawiodłem. Wiem, że zostawiłem cię samą z tym wszystkim… Ale wtedy nie potrafiłem inaczej. Bałem się tego domu, bałem się ojca…

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przez tyle lat nosiłam w sobie gniew i żal. Byłam tą odpowiedzialną córką, która nigdy nie mogła wyjechać na studia do innego miasta, bo ktoś musiał zostać przy rodzicach. Byłam tą, która rezygnowała z własnych marzeń dla innych.

– A ja nie miałam wyboru – powiedziałam drżącym głosem. – Zawsze byłam tą silną. Tą, która musi wszystko udźwignąć.

Tomek spojrzał na mnie ze smutkiem.

– Wiem… I przepraszam cię za to. Naprawdę przepraszam.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Patrzyłam przez okno na Sukiennice, na ludzi przechodzących przez rynek, na dzieci biegające za gołębiami. Myślałam o tym, ile rzeczy straciłam przez te lata – ile rozmów moglibyśmy odbyć, ile wspólnych świąt moglibyśmy spędzić razem.

– Magda… – Tomek przerwał ciszę. – Chciałbym to wszystko naprawić. Chciałbym być częścią twojego życia znowu.

Poczułam w sobie bunt i ulgę jednocześnie. Przez tyle lat marzyłam o tym, żeby ktoś przeprosił mnie za to wszystko. Ale teraz… czy potrafię wybaczyć?

– To nie jest takie proste – powiedziałam szczerze. – Nie da się cofnąć czasu.

Tomek skinął głową.

– Wiem. Ale możemy spróbować zacząć od nowa. Może pójdziemy dziś razem na spacer po rynku? Tak jak kiedyś?

Spojrzałam na niego uważnie. W jego oczach zobaczyłam chłopca sprzed lat – mojego brata, z którym biegałam po krakowskich Plantach i śmiałam się do łez.

– Dobrze – odpowiedziałam cicho. – Spróbujmy.

Wyszliśmy z kawiarni razem. Słońce chyliło się ku zachodowi, a rynek powoli pustoszał. Szliśmy obok siebie w milczeniu, ale to milczenie było inne niż dotąd – pełne nadziei i lęku jednocześnie.

Po drodze Tomek opowiadał mi o swoim życiu w Warszawie – o pracy w korporacji, o rozwodzie z żoną, o samotności w wielkim mieście. Ja mówiłam o codzienności w Krakowie – o pracy w bibliotece, o pustym mieszkaniu po rodzicach i o tym, jak trudno jest zaczynać wszystko od nowa po czterdziestce.

– Wiesz… – powiedział nagle Tomek – zawsze ci zazdrościłem tej siły. Tego, że potrafisz być wierna sobie i rodzinie.

Zaśmiałam się gorzko.

– To nie siła, tylko konieczność. Czasem mam wrażenie, że całe życie żyję dla innych.

Tomek zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy.

– Może czas zacząć żyć dla siebie?

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakiekolwiek przeprosiny czy wyznania winy. Może rzeczywiście nadszedł czas, żeby przestać oglądać się za siebie?

Wieczorem wróciłam do mieszkania z poczuciem ulgi i niepokoju jednocześnie. Czy potrafię wybaczyć Tomkowi? Czy potrafię wybaczyć sobie?

Czasem myślę: ile jeszcze takich spotkań musi się wydarzyć w naszym życiu, żebyśmy nauczyli się rozmawiać naprawdę? Czy można odbudować rodzinę po tylu latach milczenia?