Sąsiadka, która zapomniała, że mam własne życie – historia o granicach i rozczarowaniu

– Magda, mogłabyś dziś odebrać Olka z przedszkola? – głos Agaty rozbrzmiewał w słuchawce z nutą oczywistości, jakby pytała o pogodę. Stałam przy kuchennym blacie, ścierając resztki kaszki z talerza mojej córki, i poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. To już trzeci raz w tym tygodniu.

Zanim odpowiedziałam, spojrzałam na Zosię, która bawiła się klockami na dywanie. Miała dziś gorączkę i całą noc nie spałyśmy. Marzyłam tylko o chwili ciszy, o kubku herbaty i krótkiej drzemce. Ale Agata nie czekała na moją zgodę – ona jej oczekiwała.

– Wiesz, Zosia jest chora… – zaczęłam niepewnie.

– Och, to tylko na chwilę! Olek i tak uwielbia się z nią bawić. Wrócę po niego przed siedemnastą – przerwała mi szybko. Usłyszałam w tle dźwięk zamykanych drzwi. Już wychodziła z domu.

Odłożyłam telefon i poczułam znajome ukłucie winy. Przecież to tylko dziecko. Przecież kiedyś sama prosiłam Agatę o pomoc. Ale wtedy to była wzajemność – raz ona, raz ja. Teraz? Teraz to ja byłam jej darmową nianią.

Nie pamiętam, kiedy dokładnie zaczęło się to zmieniać. Może wtedy, gdy Agata wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim i coraz częściej prosiła mnie o przysługę. Najpierw sporadycznie – „Magda, mogłabyś dziś popilnować Olka? Mam ważne spotkanie”. Potem coraz częściej – „Magda, odbierzesz Olka? Magda, dasz mu obiad? Magda, zabierzesz go na plac zabaw?”.

Na początku czułam się potrzebna. Lubiłam Olka, a Zosia miała towarzystwo do zabawy. Ale z czasem zaczęło mnie to męczyć. Moje plany przestawały mieć znaczenie – wszystko podporządkowywałam pod Agatę i jej grafik. Nawet mąż zaczął to zauważać.

– Magda, ona cię wykorzystuje – powiedział pewnego wieczoru Paweł, gdy po raz kolejny wróciłam do domu później niż planowałam, bo Agata „utknęła w korku”.

– Przesadzasz – odpowiedziałam wtedy, choć sama czułam już frustrację.

Ale dziś… dziś poczułam, że mam dość.

Kiedy Olek wbiegł do naszego mieszkania z uśmiechem od ucha do ucha, Zosia na chwilę zapomniała o chorobie. Bawili się razem przez godzinę, ale potem zaczęła płakać. Była zmęczona i rozdrażniona. Olek nie rozumiał, dlaczego nie może się z nią bawić dalej. Ja próbowałam ich pogodzić, jednocześnie gotując obiad i odpowiadając na służbowe maile.

O siedemnastej trzydzieści Agata zadzwoniła:

– Magda, przepraszam! Musiałam zostać dłużej w pracy. Możesz jeszcze chwilkę popilnować Olka?

Zacisnęłam zęby.

– Agata, Zosia jest chora i naprawdę nie mam dziś siły… – powiedziałam cicho.

– Wiem, wiem! Już wychodzę! – odpowiedziała szybko i rozłączyła się.

Gdy przyszła po syna godzinę później, nawet nie spojrzała na Zosię. Uśmiechnęła się szeroko:

– Dzięki! Jesteś niezastąpiona!

Zamknęłam drzwi za nimi i usiadłam na podłodze. Łzy same napłynęły mi do oczu. Czułam się wykorzystana i niewidzialna. Czy naprawdę jestem tylko „tą od opieki nad Olkiem”? Czy moja przyjaźń z Agatą już dawno przestała być przyjaźnią?

Wieczorem długo rozmawiałam z Pawłem.

– Musisz jej powiedzieć, że masz swoje życie – powtarzał cierpliwie.

Ale jak? Jak powiedzieć komuś „dość”, nie raniąc go? Jak postawić granicę tam, gdzie kiedyś była bliskość?

Następnego dnia rano usłyszałam pukanie do drzwi. To była Agata.

– Magda, mogłabyś dziś… – zaczęła.

– Agata – przerwałam jej stanowczo po raz pierwszy od miesięcy – muszę ci coś powiedzieć.

Spojrzała na mnie zdziwiona.

– Ostatnio bardzo często prosisz mnie o pomoc z Olkiem. Rozumiem twoją sytuację i wiem, jak trudno pogodzić pracę z macierzyństwem… Ale ja też mam swoje obowiązki i czasem po prostu nie daję rady. Zosia jest chora, a ja jestem wykończona.

Przez chwilę milczała.

– Myślałam… Myślałam, że lubisz spędzać czas z Olkiem – powiedziała cicho.

– Lubię – odpowiedziałam szczerze – ale nie chcę być twoją nianią na każde zawołanie. Potrzebuję też czasu dla siebie i dla mojej rodziny.

Patrzyłyśmy na siebie przez długą chwilę. W jej oczach zobaczyłam coś nowego – może cień wstydu? A może po prostu zaskoczenie?

– Przepraszam – wyszeptała w końcu. – Chyba za bardzo się przyzwyczaiłam…

Uśmiechnęłam się smutno.

– Każda z nas czasem potrzebuje pomocy. Ale przyjaźń to nie tylko branie.

Agata skinęła głową i odeszła powoli do swojego mieszkania.

Zamknęłam drzwi i poczułam ulgę zmieszaną ze smutkiem. Czy nasza relacja przetrwa tę rozmowę? Czy można odbudować przyjaźń po tym, jak jedna strona poczuła się wykorzystana?

Czasem zastanawiam się: dlaczego tak trudno jest postawić granicę nawet najbliższym? Czy każda relacja musi mieć swój koniec, gdy jedna osoba bierze więcej niż daje?