Odkryłam, że mój mąż potajemnie pomaga swojej byłej żonie. Czy nasza miłość to przetrwa?
– Co to jest? – zapytałam, trzymając w ręku wydruk z banku. Moje dłonie drżały, a głos ledwo przechodził mi przez gardło. Stałam w kuchni, patrząc na Piotra, który właśnie wrócił z pracy. Był zmęczony, jak zwykle, ale tym razem w jego oczach zobaczyłam coś jeszcze – strach.
– To… to nic ważnego – odpowiedział, odwracając wzrok. Zawsze był dobry w unikaniu trudnych tematów. Ale ja już wiedziałam. Wydruk nie kłamał: regularne przelewy na konto Anny, jego byłej żony. Kwoty nie były małe. Serce waliło mi jak młotem.
– Nic ważnego? – powtórzyłam, czując jak narasta we mnie złość i rozpacz. – Od miesięcy przelewasz jej pieniądze! Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Piotr usiadł ciężko przy stole. Przez chwilę milczał, jakby szukał słów. – Anna ma problemy… Długi po firmie jej ojca. Komornik groził jej zabraniem mieszkania. Nie chciałem cię martwić.
– Nie chciałeś mnie martwić? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – A pomyślałeś o mnie? O nas? O tym, że budujemy wspólne życie na kłamstwie?
W tej chwili poczułam się tak bardzo samotna. Przez głowę przelatywały mi obrazy z ostatnich miesięcy: Piotr wracający późno z pracy, coraz bardziej zamyślony, coraz mniej obecny. Myślałam, że to stres w nowej firmie, może wypalenie zawodowe. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że chodzi o Annę.
Usiadłam naprzeciwko niego i przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy. W mojej głowie kłębiły się pytania: Czy on ją nadal kocha? Czy ja jestem tylko tłem dla jego prawdziwych uczuć? Czy nasze małżeństwo to tylko wygodna przykrywka?
– Powiedz mi prawdę – poprosiłam cicho. – Dlaczego to robisz?
Piotr westchnął ciężko. – Anna była moją rodziną przez dziesięć lat. Zawsze czułem się za nią odpowiedzialny. Po rozwodzie obiecałem sobie, że jeśli będzie potrzebowała pomocy, nie odwrócę się od niej. Ale nie chciałem cię ranić… Bałem się twojej reakcji.
– Więc wolałeś mnie okłamywać? – zapytałam gorzko.
Nie odpowiedział. Widziałam, jak walczy ze sobą. Zawsze był dobrym człowiekiem, może nawet za dobrym. Ale czy można być dobrym dla wszystkich naraz?
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Ja zamykałam się w sypialni, on spędzał wieczory przed telewizorem albo wychodził na długie spacery z psem. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub milczeniem.
Moja mama zadzwoniła któregoś wieczoru:
– Coś się dzieje, Marto? Słyszę po głosie…
Nie chciałam jej martwić, ale nie wytrzymałam i wszystko jej opowiedziałam.
– Dziecko… – westchnęła mama. – Mężczyźni czasem robią głupoty z dobrego serca. Ale musisz wiedzieć, czy jesteś dla niego najważniejsza.
Te słowa nie dawały mi spokoju. Czy jestem dla niego najważniejsza? Czy potrafię mu jeszcze zaufać?
Postanowiłam porozmawiać z Anną. Znalazłam jej numer w starych dokumentach Piotra i zadzwoniłam.
– Dzień dobry, tu Marta… żona Piotra – zaczęłam niepewnie.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Wiem o wszystkim – dodałam szybko. – Chciałabym się spotkać.
Spotkałyśmy się w małej kawiarni na Mokotowie. Anna była zmęczona, postarzała od czasu rozwodu. W jej oczach widziałam wdzięczność i wstyd.
– Przepraszam cię – powiedziała od razu. – Nie chciałam mieszać się w wasze życie. Piotr sam nalegał na pomoc.
– Czy on… czy on cię jeszcze kocha? – zapytałam prosto z mostu.
Anna pokręciła głową.
– Nie. To już dawno minęło. On po prostu nie umie zostawić ludzi w potrzebie.
Wróciłam do domu z mętlikiem w głowie. Z jednej strony poczułam ulgę, z drugiej – jeszcze większą pustkę. Bo jeśli Piotr nie kocha Anny, to dlaczego nie potrafił być szczery ze mną?
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole.
– Musimy ustalić zasady – powiedziałam stanowczo. – Jeśli mamy być razem, nie może być między nami tajemnic. Chcę wiedzieć o wszystkim, nawet jeśli to trudne.
Piotr skinął głową.
– Masz rację. Przepraszam cię za wszystko. Chcę naprawić nasze małżeństwo… Jeśli mi pozwolisz.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię mu zaufać tak jak dawniej. Ale wiem jedno: bez szczerości nie ma miłości.
Czasem zastanawiam się: ile jesteśmy w stanie wybaczyć osobie, którą kochamy? Czy jedno kłamstwo przekreśla wszystko? A może prawdziwa miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się iluzja?