Nigdy niekończące się pożyczki: Gorzki smak rodzinnych finansów

– I co teraz, Anka? – głos mojego męża, Piotra, drżał od napięcia. – Przecież to tylko pieniądze. Mama odda, jak będzie mogła.

Zacisnęłam dłonie na kubku z zimną już herbatą. Wpatrywałam się w okno, za którym szarzał listopadowy wieczór. W głowie dudniło mi jedno pytanie: jak to się stało, że pozwoliliśmy, by pieniądze rozbiły naszą rodzinę?

Wszystko zaczęło się niewinnie. Teściowa, pani Jadwiga, zadzwoniła do mnie pewnego popołudnia. – Aniu, kochanie, czy mogłabyś mi pożyczyć trochę pieniędzy? – jej głos był cichy, niemal zawstydzony. – Mam kłopoty z czynszem, a Piotrek nie odbiera telefonu…

Nie zastanawiałam się długo. Wiedziałam, że Piotr jest w pracy i nie odbierze, a przecież to jego mama. Przelałam jej pięć tysięcy złotych tego samego dnia. Miała oddać za miesiąc.

Miesiąc minął. Potem drugi. Zamiast pieniędzy dostawałam coraz bardziej wymijające odpowiedzi i coraz mniej kontaktu. Piotr tłumaczył: – Mama ma teraz trudny czas. Daj jej spokój.

Ale ja nie mogłam dać spokoju. To były nasze oszczędności na wakacje, na które czekaliśmy od lat. Zaczęłam czuć się oszukana. Z każdym kolejnym dniem narastała we mnie złość i bezsilność.

Pewnego wieczoru, kiedy Piotr wrócił z pracy, nie wytrzymałam:

– Czy twoja mama zamierza nam kiedyś oddać te pieniądze? – zapytałam ostro.

Piotr spojrzał na mnie z wyrzutem:

– Przecież to rodzina! Jak możesz być taka małostkowa?

Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Małostkowa? Czy naprawdę oczekiwanie zwrotu pożyczki od rodziny to coś złego?

Zaczęliśmy się kłócić coraz częściej. Piotr stawał po stronie matki, a ja czułam się coraz bardziej samotna w swoim własnym domu. Każda rozmowa kończyła się awanturą:

– Ty nigdy nie rozumiesz mojej matki! – krzyczał Piotr.
– A ty nigdy nie rozumiesz mnie! – odpowiadałam przez łzy.

W końcu postanowiłam porozmawiać z teściową osobiście. Pojechałam do niej w sobotę rano. Otworzyła mi drzwi w szlafroku, z papierosem w ręku.

– Aniu… – zaczęła niepewnie.
– Pani Jadwigo, chciałam zapytać o te pieniądze…

Zobaczyłam w jej oczach coś, czego się nie spodziewałam – strach i wstyd.

– Wiem, że powinnam oddać… Ale nie mam z czego. Straciłam pracę, mam długi… Piotrek nic nie wie…

Usiadłam na kanapie i przez chwilę milczałyśmy obie. W końcu powiedziałam:

– Rozumiem, że jest pani ciężko. Ale proszę mi powiedzieć szczerze: kiedy będzie pani mogła oddać choć część?

Teściowa spuściła wzrok.

– Nie wiem… Może za kilka miesięcy…

Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Piotr był wściekły, że „robię sceny” jego matce. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać na kilka dni.

W pracy byłam rozkojarzona, w domu panowała cisza pełna napięcia. Zaczęłam mieć problemy ze snem. Coraz częściej myślałam o tym, żeby po prostu wyjechać gdzieś daleko i zostawić to wszystko za sobą.

Pewnego dnia zadzwoniła moja mama.

– Aniu, co się dzieje? Słyszę po głosie, że coś jest nie tak.

Nie wytrzymałam i opowiedziałam jej wszystko. Mama milczała przez chwilę, a potem powiedziała:

– Córciu, rodzina rodziną, ale nie możesz pozwolić, żeby ktoś cię wykorzystywał. Nawet jeśli to teściowa.

Te słowa dźwięczały mi w głowie przez kolejne dni.

Tymczasem sytuacja tylko się pogarszała. Teściowa zaczęła unikać kontaktu ze mną i z Piotrem. Mąż coraz częściej wychodził z domu pod byle pretekstem. W końcu pewnego wieczoru wybuchł:

– Może powinnaś się wyprowadzić do swojej mamy! Skoro jej tak słuchasz!

Poczułam się zdradzona przez wszystkich. Przez teściową, przez męża… Nawet przez siebie samą, bo pozwoliłam na to wszystko.

Zaczęłam rozważać rozwód. Przerażała mnie ta myśl, ale jeszcze bardziej przerażała mnie perspektywa życia w ciągłym poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości.

Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego. Teściowa zadzwoniła do mnie późnym wieczorem:

– Aniu… Chciałam ci podziękować za cierpliwość. Dostałam pracę w sklepie spożywczym. Zacznę spłacać dług od przyszłego miesiąca…

Poczułam ulgę, ale też smutek. Wiedziałam już, że nawet jeśli odzyskamy pieniądze, coś między nami pękło na zawsze.

Piotr próbował naprawić nasze relacje:

– Przepraszam cię… Nie powinienem był stawiać cię w takiej sytuacji.

Ale ja już nie potrafiłam mu zaufać jak dawniej.

Minęły miesiące. Teściowa co miesiąc przelewała niewielką kwotę na nasze konto. Z Piotrem żyliśmy obok siebie – niby razem, a jednak osobno.

Czasem zastanawiam się: czy warto było poświęcić spokój rodziny dla pieniędzy? A może właśnie dlatego powinniśmy byli postawić granice dużo wcześniej?

Czy rodzina naprawdę powinna być ponad wszystko – nawet ponad własne poczucie godności i sprawiedliwości?