Między teściową a rozsądkiem: jak zdecydowałam się odejść od „maminsynka”

— Znowu nie posoliłaś ziemniaków, Aniu. — Głos teściowej przeszył ciszę jak nóż. Stałam przy kuchence, z łyżką w ręku, i czułam, jak moje policzki płoną ze wstydu. — U nas w domu zawsze się solilo ziemniaki — dodała, patrząc na mnie z góry, jakbym była niezdarnym dzieckiem.

Mój mąż, Tomek, siedział przy stole i nawet nie podniósł wzroku znad telefonu. Udawał, że nie słyszy. Tak było zawsze. Kiedy jego matka wbijała we mnie kolejne szpile, on znikał w swoim świecie. Czasem miałam wrażenie, że jestem przezroczysta — niewidzialna dla niego, a dla niej tylko przeszkodą.

Wyszłam za Tomka z miłości. Był czuły, zabawny, umiał rozśmieszyć mnie nawet w najgorszy dzień. Ale to było zanim zamieszkaliśmy razem — a właściwie razem z jego mamą, bo ona nigdy nie pozwoliła mu się naprawdę usamodzielnić. „To tylko na chwilę, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie” — powtarzał Tomek. Ta „chwila” trwała pięć lat.

Początkowo starałam się być wyrozumiała. Wiedziałam, że po śmierci ojca Tomek był dla swojej mamy wszystkim. Ale z czasem jej obecność zaczęła mnie dusić. Każdego ranka słyszałam zza ściany jej kroki, czułam jej wzrok na sobie, kiedy wracałam później z pracy. Zawsze wiedziała lepiej: jak gotować, jak prać, jak wychowywać dzieci (choć ich jeszcze nie mieliśmy). Nawet jak powinnam się ubierać.

— Aniu, nie uważasz, że ta bluzka jest trochę za obcisła? — pytała niby troskliwie, ale w jej oczach widziałam pogardę.

Najgorsze były wieczory. Siadaliśmy we trójkę do kolacji i zaczynał się rytuał narzekań. — Tomeczku, pamiętasz jak mama robiła ci naleśniki? — pytała słodko, a on uśmiechał się do niej tym samym uległym uśmiechem co zawsze. Czułam się wtedy jak intruz we własnym domu.

Próbowałam rozmawiać z Tomkiem. — Kochanie, musimy coś zmienić. Nie mogę tak żyć — mówiłam cicho, kiedy leżeliśmy w łóżku. On tylko wzdychał i mówił: — Daj spokój, mama jest już starsza, nie chcę jej denerwować.

Z czasem zaczęłam gasnąć. Przestałam zapraszać znajomych, bo bałam się kolejnych uwag teściowej. Przestałam mówić o swoich marzeniach, bo Tomek zawsze powtarzał: — Teraz nie czas na zmiany. Przestałam nawet płakać — łzy wydawały mi się luksusem, na który nie zasługuję.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy. W kuchni usłyszałam rozmowę:

— Tomeczku, ona cię nie docenia. Widzisz, jak patrzy na ciebie? Jakbyś był nikim! — mówiła teściowa.
— Mamo, daj spokój… — jęknął Tomek.
— Powinieneś znaleźć sobie kogoś lepszego. Kogoś, kto będzie cię szanował!

Stałam za drzwiami i czułam, jak coś we mnie pęka. To już nie była tylko jej wina. To on pozwalał jej na wszystko. To on nigdy nie stanął po mojej stronie.

Tego wieczoru długo patrzyłam w lustro. Zobaczyłam kobietę zmęczoną, przygarbioną, zgaszoną. Kobietę, która zapomniała o sobie.

Następnego dnia spakowałam walizkę. Nie miałam dokąd pójść — zadzwoniłam do przyjaciółki Magdy.

— Anka? Co się stało? — zapytała zaniepokojona.
— Magda… ja już nie mogę. Muszę wyjść stąd natychmiast.
— Przyjeżdżaj do mnie! — odpowiedziała bez wahania.

Kiedy wychodziłam z mieszkania, teściowa stała w przedpokoju z założonymi rękami.

— I co? Uciekasz? Tak łatwo się poddajesz?
— Nie uciekam. Ratuję siebie — odpowiedziałam drżącym głosem.

Tomek nawet nie wyszedł z pokoju.

U Magdy pierwszy raz od lat poczułam się bezpiecznie. Płakałam całą noc. Rano zadzwonił Tomek.

— Ania… wrócisz?
— A po co? Żeby twoja mama dalej mną pomiatała?
— Ona się zmieni… Obiecuję…
— Nie wierzę ci już — powiedziałam i rozłączyłam się.

Rozwód był bolesny i długi. Teściowa rozpowiadała po rodzinie niestworzone historie o tym, jaka jestem niewdzięczna i leniwa. Straciłam kontakt z częścią znajomych Tomka — wielu uwierzyło jej wersji wydarzeń.

Ale zyskałam coś ważniejszego: siebie.

Dziś mieszkam sama w małym mieszkaniu na Pradze. Mam pracę, którą lubię i kilku prawdziwych przyjaciół. Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy naprawdę musiałam przejść przez tyle upokorzeń, żeby nauczyć się szanować siebie?

A może to właśnie cena wolności? Czy warto poświęcać siebie dla świętego spokoju? Co byście zrobili na moim miejscu?