Między Dwojgiem: Matczyna Walka o Syna – Czy Moja Miłość Przekroczyła Granicę?

– Michał, nie rozumiem, dlaczego nie możesz przyjechać na niedzielny obiad. Przecież zawsze przyjeżdżałeś – mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Po drugiej stronie słuchawki słyszałam cichy szelest, jakby mój syn szukał słów.

– Mamo, Magda ma dyżur w szpitalu, a ja… chciałem trochę odpocząć. Może w przyszłym tygodniu?

Zacisnęłam palce na filiżance. Odpocząć? Odkąd Michał ożenił się z Magdą, coraz rzadziej widywałam go samego. Zawsze byli razem, a ja czułam się coraz bardziej zbędna. W moim sercu narastał lęk – czy naprawdę tracę syna?

Wszystko zaczęło się niewinnie. Michał był moim jedynym dzieckiem, oczkiem w głowie. Po śmierci męża to on był moją podporą. Kiedy poznał Magdę, pielęgniarkę z sąsiedniego osiedla, cieszyłam się jego szczęściem. Ale z czasem zaczęłam zauważać, że coś się zmienia. Michał coraz częściej odwoływał nasze spotkania, a kiedy już przychodził, był zamyślony i nieobecny.

Pewnego dnia postanowiłam zaprosić ich oboje na obiad. Przygotowałam schabowego, ulubione danie Michała. Magda przyszła z bukietem tulipanów i uśmiechem na twarzy.

– Dzień dobry, pani Grażyno! – powiedziała radośnie.

– Dzień dobry, Magdo – odpowiedziałam chłodno.

Przez cały obiad starałam się być uprzejma, ale nie mogłam powstrzymać się od drobnych uszczypliwości.

– Michał zawsze lubił domowe jedzenie. Mam nadzieję, że nie musi jeść tylko gotowych dań w pracy – rzuciłam niby żartem.

Magda uśmiechnęła się blado.

– Staram się gotować, ale czasem po dyżurze nie mam siły…

Michał spojrzał na mnie z wyrzutem.

– Mamo, Magda naprawdę się stara.

Zamilkłam. Poczułam ukłucie w sercu – czy naprawdę byłam taka okrutna? Ale przecież chciałam tylko dobrze! Chciałam, żeby Michał był szczęśliwy, żeby nie zapomniał o domu.

Z czasem napięcie rosło. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub niezręcznym milczeniem. Kiedyś usłyszałam przez przypadek rozmowę Magdy z Michałem:

– Twoja mama mnie nie lubi. Czuję się tu jak intruz.

– Daj jej czas… Ona po prostu boi się zostać sama.

Poczułam wstyd i złość jednocześnie. Czy naprawdę byłam taka przezroczysta? Czy moje intencje były aż tak oczywiste?

Zaczęłam robić rzeczy, których dziś się wstydzę. Dzwoniłam do Michała w środku nocy z błahymi sprawami. Prosiłam go o pomoc przy drobiazgach, które mogłam załatwić sama. Czułam się winna, ale nie umiałam inaczej.

Wszystko osiągnęło apogeum podczas świąt Bożego Narodzenia. Michał zadzwonił dzień przed Wigilią:

– Mamo, w tym roku spędzimy Wigilię u rodziców Magdy. Obiecuję, że w pierwszy dzień świąt przyjedziemy do ciebie.

Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Pamiętam tylko łzy i poczucie pustki. Całą noc nie spałam, przewracając się z boku na bok. W głowie miałam tylko jedno pytanie: czy to już koniec? Czy naprawdę straciłam syna?

W pierwszy dzień świąt przyszli razem. Magda przyniosła sernik własnej roboty.

– Pani Grażyno, mam nadzieję, że pani posmakuje – powiedziała cicho.

Spojrzałam na nią i nagle zobaczyłam w jej oczach ten sam strach, który czułam ja – strach przed utratą bliskiej osoby.

Podczas obiadu Michał nagle wstał od stołu.

– Mamo, musimy porozmawiać – powiedział stanowczo.

Poszliśmy do kuchni. Michał spojrzał mi prosto w oczy.

– Mamo, kocham cię i zawsze będziesz dla mnie ważna. Ale musisz pozwolić mi żyć własnym życiem. Magda jest moją żoną i chcę być z nią szczęśliwy. Proszę cię…

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Chciałam coś powiedzieć, ale zabrakło mi słów.

Po ich wyjściu długo siedziałam sama przy stole. Wpatrywałam się w pusty talerz i myślałam o tym wszystkim, co zrobiłam z lęku przed samotnością. Czy naprawdę chciałam szczęścia Michała? Czy może tylko własnego spokoju?

Dziś wiem jedno: miłość matki potrafi być piękna, ale też niszcząca. Granica między troską a egoizmem jest cienka jak włos.

Czy miałam prawo ingerować w życie mojego syna? A może powinnam nauczyć się odpuszczać i pozwolić mu być szczęśliwym na własnych warunkach?