Matczyny żal: Historia karmienia syna przez osiem lat

– Mamo, dlaczego nie mogę już spać z tobą? – głos Filipa drżał, a jego duże, brązowe oczy patrzyły na mnie z wyrzutem. Stał w progu naszej sypialni, w piżamie w samochodziki, ściskając ukochanego misia. Mój mąż, Marek, odwrócił się do ściany. W powietrzu wisiała cisza, gęsta od niewypowiedzianych słów.

Jeszcze kilka miesięcy temu wszystko wydawało się proste. Byłam przekonana, że robię to, co najlepsze dla mojego dziecka. Karmiłam Filipa piersią od dnia jego narodzin. Początkowo było to naturalne – bliskość, ciepło, poczucie bezpieczeństwa. Ale czas mijał, a ja nie potrafiłam przestać. Każda próba odstawienia kończyła się płaczem – jego i moim. „To przecież nic złego,” powtarzałam sobie. „W Indiach dzieci karmią się nawet do dziesiątego roku życia!” Szukałam argumentów w internecie, wśród znajomych matek z forum rodzicielskiego. Ale z czasem coraz częściej czułam się samotna w tej decyzji.

Filip miał już osiem lat. W szkole podstawowej dzieci zaczęły zadawać pytania. „Dlaczego Filip nie je drugiego śniadania?” – pytała wychowawczyni na wywiadówce. „On mówi, że mama daje mu mleko w domu.” Czułam na sobie spojrzenia innych matek – pełne zdziwienia, czasem pogardy. Marek coraz częściej milczał przy stole. Wieczorami zamykał się w swoim gabinecie pod pretekstem pracy.

Pewnego dnia moja mama przyszła do nas bez zapowiedzi. Zastała mnie i Filipa na kanapie – on przytulony do mnie, ssący pierś jak niemowlę. Zamarła w progu.
– Agnieszka, co ty robisz? On ma już prawie dziewięć lat! – jej głos był ostry jak nóż.
– Mamo, to moja sprawa – odpowiedziałam cicho.
– To nie jest normalne! Krzywdzisz go! – krzyczała.
Filip rozpłakał się i uciekł do swojego pokoju.

Od tego dnia wszystko zaczęło się sypać. Mama przestała do mnie dzwonić. Marek coraz częściej nocował u kolegi pod pretekstem pracy nad projektem. Filip stał się nerwowy, zamknięty w sobie. W szkole pojawiły się problemy – zaczął być wyśmiewany przez rówieśników. „Maminsynek” – słyszałam za jego plecami na placu zabaw.

Próbowałam rozmawiać z psychologiem szkolnym. Pani Ewa patrzyła na mnie z troską i delikatnością.
– Pani Agnieszko, rozumiem pani intencje, ale może warto spróbować stopniowo ograniczać karmienie? Dla dobra Filipa…
Wróciłam do domu z poczuciem winy i wstydu. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. W głowie dudniły mi słowa matki, męża, psycholog.

Następnego dnia Filip wrócił ze szkoły blady i zapuchnięty od płaczu.
– Mamo, dzieci mówią, że jestem dziwny… Że tylko niemowlaki piją mleko z piersi…
Przytuliłam go mocno.
– Jesteś wyjątkowy, kochanie…
Ale wiedziałam już, że muszę coś zmienić.

Odstawianie było koszmarem. Filip płakał godzinami, prosił, błagał. Ja też płakałam – z bólu i poczucia winy. Marek próbował mnie wspierać, ale czułam, że oddalamy się od siebie coraz bardziej.

Pewnego wieczoru usiedliśmy wszyscy razem przy stole.
– Agnieszka – zaczął Marek cicho – musimy porozmawiać. To nie jest tylko twoja decyzja. To nasza rodzina.
Zacisnęłam dłonie na filiżance herbaty.
– Wiem… Przepraszam was wszystkich… Chciałam tylko dobrze…
Filip spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
– Mamo… czy będziesz mnie kochać tak samo?
Serce mi pękło.
– Zawsze będę cię kochać najbardziej na świecie.

Minęły miesiące zanim sytuacja się unormowała. Filip zaczął jeść normalnie śniadania i obiady. W szkole powoli odzyskiwał pewność siebie. Ja jednak długo nie mogłam sobie wybaczyć tego, co zrobiłam – i jemu, i sobie samej.

Czasem patrzę na zdjęcia sprzed lat – mały Filip wtulony we mnie jak pisklę. Myślę wtedy: czy naprawdę zrobiłam mu krzywdę? Czy mogłam postąpić inaczej? Czy miłość matki może być zbyt wielka?

Może każda matka popełnia błędy z miłości? A może są granice, których nie powinniśmy przekraczać – nawet jeśli wydaje nam się, że robimy to dla dobra dziecka? Co wy o tym myślicie?