Kiedy siostra wraca z burzą: Czy rodzina przetrwa, gdy wszystko się wali?

– Otwórz, proszę… – głos Agnieszki drżał, a ja przez chwilę udawałam, że nie słyszę dzwonka. Stałam w kuchni, ściskając kubek z zimną już kawą. W końcu drzwi zadudniły mocniej. – Marto, wiem, że tam jesteś!

Otworzyłam. Przed moim progiem stała moja młodsza siostra z dwójką dzieci. Zuzia tuliła się do jej nogi, a mały Kuba płakał cicho, trzymając pluszowego misia. Agnieszka wyglądała na wykończoną – podkrążone oczy, rozmazany makijaż, kurtka niedopięta.

– Co się stało? – zapytałam chłodno, choć serce waliło mi jak oszalałe.

– Mogę wejść? – odpowiedziała szeptem. Przepuściłam ich do środka. Dzieci usiadły na dywanie w salonie, a Agnieszka opadła na kanapę.

– Tomek mnie wyrzucił – powiedziała po chwili ciszy. – Nie mam dokąd pójść.

Poczułam, jak narasta we mnie gniew. Przez lata byłam tą „odpowiedzialną”, tą, która zawsze sprzątała po jej błędach. Nasza mama powtarzała: „Marta, musisz być silna dla Agnieszki”. Ale ile można być silną?

– I co teraz? – zapytałam ostrożnie.

– Nie wiem… – spuściła głowę. – Przepraszam, że tak nagle… Ale nie mam nikogo innego.

Wtedy przypomniały mi się wszystkie nasze kłótnie: o pieniądze, o opiekę nad chorą mamą, o to, kto więcej poświęca. Ostatni raz rozmawiałyśmy rok temu – pokłóciłyśmy się o spadek po ojcu. Od tamtej pory cisza.

Dzieci patrzyły na mnie szeroko otwartymi oczami. Zuzia miała łzy w oczach.

– Ciociu Marta… możemy tu zostać? – zapytała cicho.

Zacisnęłam usta. Wiedziałam, że nie mogę ich wyrzucić. Ale wiedziałam też, że ta sytuacja to początek burzy.

Wieczorem usiedliśmy przy stole. Dzieci jadły kanapki z dżemem, a ja z Agnieszką piłyśmy herbatę.

– Tomek… zdradził mnie – powiedziała nagle. – Z moją przyjaciółką. Wyrzucił nas z mieszkania.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony współczułam jej bólu, z drugiej – czułam satysfakcję. Przez lata to ona była tą „szczęśliwą”, miała rodzinę, dom, a ja byłam „tą samotną”.

– I co zamierzasz? – spytałam chłodno.

– Nie wiem… Może znajdę pracę w Warszawie… Może wrócę do mamy na wieś…

– Mama nie da rady z dwójką dzieci – przerwałam jej ostro. – Sama ledwo chodzi.

Agnieszka spuściła wzrok.

– Wiem… Ale nie chcę ci przeszkadzać…

Przez kolejne dni próbowałyśmy żyć razem. Dzieci zaczęły chodzić do pobliskiej szkoły i przedszkola. Ja pracowałam zdalnie jako księgowa i coraz trudniej było mi się skupić. W mieszkaniu panował chaos: zabawki na podłodze, płacz Kuby w nocy, kłótnie o łazienkę.

Pewnego wieczoru wróciłam zmęczona po spotkaniu online z klientem. W kuchni zastałam Agnieszkę płaczącą nad rachunkami.

– Nie dam rady tego wszystkiego spłacić… Tomek zostawił mnie z długami…

Wybuchłam:

– A kto ci kazał brać kredyt na nowy samochód? Kto ci kazał żyć ponad stan? Zawsze musiałaś mieć wszystko lepsze ode mnie!

Agnieszka zerwała się z krzesła:

– Ty nic nie rozumiesz! Zawsze byłaś tą idealną córką! Wszystko ci wychodziło! Ja musiałam walczyć o każdy okruch uwagi!

Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie z nienawiścią. Potem usiadła i zaczęła cicho płakać.

– Przepraszam… – wyszeptała. – Po prostu się boję.

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. Po raz pierwszy od lat poczułam, że to moja siostra – zagubiona, przestraszona dziewczyna, która potrzebuje pomocy.

Kolejne tygodnie były walką o każdy dzień. Pomagałam Agnieszce szukać pracy, pilnowałam dzieci, gotowałam obiady na dwa garnki. Czasem miałam ochotę uciec i zamknąć się w łazience na zawsze.

Pewnego dnia zadzwoniła mama:

– Marta, słyszałam o wszystkim od sąsiadki… Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Mamo, nie chciałam cię martwić.

– Jesteście rodziną. Musicie sobie pomagać.

Po tej rozmowie długo płakałam w poduszkę. Czy naprawdę muszę zawsze być tą silną?

W końcu Agnieszka znalazła pracę w sklepie spożywczym. Dzieci zaczęły się uśmiechać coraz częściej. Ale między nami nadal wisiało napięcie.

Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem na balkonie.

– Marta… Dziękuję ci za wszystko – powiedziała cicho Agnieszka. – Wiem, że cię zraniłam przez te lata…

– Ja też nie byłam bez winy – odpowiedziałam po chwili milczenia. – Może czas przestać rozliczać przeszłość?

Spojrzałyśmy sobie w oczy i po raz pierwszy od dawna poczułam nadzieję.

Ale w środku nadal miałam mnóstwo pytań: Czy potrafię jej wybaczyć? Czy nasza rodzina jeszcze kiedyś będzie całością?

Czasem patrzę na śpiącą Zuzię i Kube i myślę: czy warto walczyć o rodzinę za wszelką cenę? A może czasem trzeba pozwolić odejść temu, co boli najbardziej?