Każda sobota u teściów kończyła się łzami i kłamstwami. Gdy odkryłam, dlaczego mój szwagier tak bardzo angażował się w budowę altany, świat mi się zawalił…

– Znowu się spóźniasz, Magda – syknęła teściowa, ledwo przekroczyłam próg jej domu. W powietrzu unosił się zapach pieczonego schabu i świeżo skoszonej trawy. W salonie już czekał mój mąż, Tomek, z telefonem w ręku, udając, że nie słyszy napięcia w głosie swojej matki. Szwagier, Paweł, krzątał się przy oknie, a jego żona, Ania, nerwowo poprawiała obrus na stole. Każda sobota wyglądała tak samo – teatr pozorów, w którym wszyscy grali swoje role.

Ale tego dnia coś było inaczej. Paweł, zwykle wycofany i cichy, był dziś nadzwyczaj rozmowny. – Magda, pomożesz mi później przy altanie? – zapytał nagle, patrząc mi prosto w oczy. – Muszę jeszcze coś poprawić przy dachu.

Skinęłam głową, choć nie miałam na to najmniejszej ochoty. Od tygodni Paweł spędzał każdą wolną chwilę na budowie tej przeklętej altany w ogrodzie teściów. Wszyscy byli pod wrażeniem jego zaangażowania – wszyscy oprócz mnie. Coś mi tu nie pasowało. Zawsze był raczej leniwy, a teraz nagle stał się złotą rączką rodziny.

Obiad minął w napięciu. Teściowa narzekała na politykę i ceny w sklepach, Ania udawała, że wszystko jest w porządku, choć jej oczy były zaczerwienione od płaczu. Tomek śmiał się z dowcipów ojca, a ja czułam się jak intruz we własnej rodzinie.

Po obiedzie Paweł zawołał mnie do ogrodu. – Magda, możesz mi podać młotek? – zapytał, gdy weszłam do altany. Byliśmy sami. Przez chwilę panowała cisza.

– Dlaczego tak ci zależy na tej altanie? – zapytałam w końcu. – Przecież nigdy nie lubiłeś takich rzeczy.

Spojrzał na mnie dziwnie. – Czasem trzeba coś zrobić dla rodziny – odpowiedział wymijająco.

Chciałam drążyć temat, ale wtedy usłyszeliśmy głos Ani: – Paweł! Możesz na chwilę podejść?

Wróciłam do domu z uczuciem niepokoju. Wieczorem, gdy wszyscy już rozjechali się do domów, Tomek zapytał: – Coś się stało?

– Masz wrażenie, że Paweł coś ukrywa? – rzuciłam ostrożnie.

Tomek wzruszył ramionami. – On zawsze był dziwny.

Nie dawało mi to spokoju. Następnego dnia postanowiłam wrócić do teściów pod pretekstem zostawionej kurtki. Na podjeździe stał samochód Pawła. Zdziwiło mnie to – przecież miał być w pracy.

Cicho weszłam do ogrodu i usłyszałam rozmowę dochodzącą z altany:

– Nie możemy tego dłużej ukrywać – mówiła Ania drżącym głosem.
– Jeszcze trochę, proszę cię… Muszę to skończyć – odpowiedział Paweł.
– Ale ja już nie mogę tak żyć! – Ania niemal krzyczała.

Zamarłam. Przez szparę w drzwiach zobaczyłam ich obejmujących się mocno. Wtedy dotarło do mnie coś strasznego: oni byli kochankami.

Serce waliło mi jak młotem. Cofnęłam się po cichu i wybiegłam na ulicę. Cały świat zawirował mi przed oczami. Jak mogłam tego nie zauważyć? Przecież Ania była żoną Pawła, a Paweł… moim szwagrem! Czyli mój mąż niczego nie podejrzewał?

Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Unikałam spotkań rodzinnych, wymyślałam wymówki. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam Tomkowi wszystko.

– To niemożliwe – powiedział tylko i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.

Wieści rozeszły się błyskawicznie. Teściowa dostała ataku histerii, teść zamknął się w garażu i nie wychodził przez dwa dni. Paweł próbował tłumaczyć się wszystkim po kolei, Ania płakała bez końca.

Wszyscy byliśmy rozbici. Każda kolejna sobota była już inna – pełna ciszy, wzajemnych oskarżeń i niedopowiedzianych słów. Altana stała się symbolem naszej rodzinnej tragedii.

Z czasem okazało się, że Ania jest w ciąży i nikt nie wiedział, kto jest ojcem dziecka. Rodzina podzieliła się na dwa obozy: jedni bronili Pawła, inni stawali po stronie Ani. Ja zostałam gdzieś pośrodku tego wszystkiego, próbując poskładać swoje życie na nowo.

Czasem myślę o tamtych sobotach i zastanawiam się: czy lepiej było żyć w kłamstwie i udawać szczęście, czy może lepiej znać bolesną prawdę? Czy rodzina to naprawdę najważniejsza wartość, jeśli opiera się na sekretach i zdradzie? Może czasem trzeba mieć odwagę odejść i zacząć wszystko od nowa?