Cień przeszłości: Historia Kasi i Wiktora
Czekałam na ciebie całą noc. Gdzie byłeś? – zapytałam, ledwo powstrzymując łzy. Wiktor stał przy moim łóżku, uśmiechając się tak, jakby nic się nie stało. Słońce wlewało się przez okno, rozświetlając pokój, ale ja czułam się, jakby wokół mnie panowała ciemność.
– Moja mała, widzisz, ze mną nic się nie stało. Ogarnij się, pójdziemy gdzieś na śniadanie – powiedział spokojnie, jakby poprzednia noc nie była najdłuższą i najbardziej przerażającą w moim życiu.
Nie mogłam uwierzyć w jego spokój. Przecież jeszcze kilka godzin temu dzwoniłam do wszystkich szpitali w Warszawie, próbując dowiedzieć się, czy coś mu się nie stało. Mama płakała w kuchni, babcia modliła się pod nosem, a ja siedziałam na schodach z telefonem w ręku, czując narastającą panikę. Wiktor nigdy nie wracał tak późno. Nigdy nie zostawiał nas bez słowa.
– Dziadku, dlaczego nie odbierałeś telefonu? – zapytałam cicho, patrząc mu prosto w oczy.
Wiktor westchnął i usiadł na brzegu łóżka. Przez chwilę milczał, a ja czułam, jak napięcie rośnie. W końcu powiedział:
– Kasiu, są rzeczy, których nie rozumiesz. Czasem człowiek musi pobyć sam.
– Ale my się martwiliśmy! – wybuchłam. – Babcia całą noc nie spała! Mama…
– Wiem – przerwał mi łagodnie. – Ale to nie twoja wina. To ja muszę sobie z tym poradzić.
Nie rozumiałam. Przecież zawsze był dla mnie opoką. To on nauczył mnie jeździć na rowerze, to on zabierał mnie na lody do parku Skaryszewskiego i opowiadał historie z dzieciństwa. A teraz patrzyłam na niego i widziałam kogoś obcego.
Wyszliśmy na zewnątrz. Było ciepło jak latem, choć to dopiero początek maja. Szliśmy w milczeniu przez osiedle, mijając sąsiadów, którzy pozdrawiali nas z uśmiechem. Nikt nie wiedział, co dzieje się w naszej rodzinie.
Usiedliśmy w małej kawiarni przy rondzie Wiatraczna. Zamówiłam herbatę z cytryną, Wiktor – czarną kawę i jajecznicę. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
– Kasiu – zaczął w końcu – muszę ci coś powiedzieć. Coś, czego nie wie nawet twoja mama.
Serce zabiło mi mocniej. Przez głowę przelatywały mi najgorsze scenariusze.
– Pamiętasz tę starą skrzynkę na strychu? – zapytał nagle.
– Tę z listami? – upewniłam się.
– Tak. To nie są zwykłe listy. To…
Zawahał się. Widziałam, jak drżą mu ręce.
– To listy od twojej prababci Zofii do mnie – powiedział cicho.
Zatkało mnie.
– Ale… przecież prababcia zmarła zanim się urodziłam…
– Tak. Ale zanim odeszła… zostawiła mi coś jeszcze. Coś, co przez lata ukrywałem przed rodziną.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
– Dziadku… co ty ukrywasz?
Wiktor spojrzał na mnie poważnie.
– Kasiu… ja nie jestem twoim biologicznym dziadkiem.
Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.
– Co? Jak to?
– Twoja babcia była już wtedy w ciąży z innym mężczyzną. Ja ją pokochałem i postanowiłem wychować twoją mamę jak własną córkę. Ale nigdy nie miałem odwagi powiedzieć jej prawdy. Ani tobie.
Siedziałam w osłupieniu. Wszystko zaczęło układać się w całość: dziwne milczenia podczas rodzinnych spotkań, tajemnicze spojrzenia babci i Wiktora…
– Dlaczego mi to mówisz teraz? – zapytałam drżącym głosem.
Wiktor spuścił wzrok.
– Bo czuję, że czas ucieka. Bo wiem, że masz prawo znać prawdę o sobie i swojej rodzinie. I boję się… że kiedyś mi tego nie wybaczysz.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Dziadku… dla mnie zawsze będziesz dziadkiem – wyszeptałam.
Wiktor uśmiechnął się smutno.
– Dziękuję ci, Kasiu. Ale wiem też, że musisz sama zdecydować, czy chcesz poznać swojego biologicznego dziadka. Mam jego adres…
Patrzyłam na kartkę, którą mi podał. Warszawski adres, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
Reszta dnia minęła jak we śnie. Nie pamiętam drogi do domu ani rozmów z mamą i babcią. Wieczorem leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit, próbując poukładać sobie wszystko w głowie.
Czy powinnam szukać tego człowieka? Czy powinnam powiedzieć mamie? Czy rodzina to tylko więzy krwi?
Dziś wiem jedno: czasem największe tajemnice kryją się tuż pod naszym nosem. I tylko od nas zależy, czy będziemy mieli odwagę je odkryć.
Czy wy też kiedyś musieliście zmierzyć się z prawdą, która zmieniła wasze życie? Jak daleko można posunąć się dla dobra rodziny?