Nieznane wiadomości na telefonie męża: Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Moja spowiedź po czterdziestu latach małżeństwa

– Co to jest? – zapytałam, trzymając w ręku telefon Gienka. Moje palce drżały, a serce waliło jak oszalałe. Właśnie przeczytałam wiadomość, która nie powinna była istnieć. „Tęsknię za tobą. Nie mogę się doczekać naszego spotkania.” Nadawcą była kobieta podpisana jako „Kasia”.

Gienek spojrzał na mnie zaskoczony, ale w jego oczach zobaczyłam cień winy. Przez czterdzieści lat naszego małżeństwa nigdy nie czułam się tak zdradzona. Nasze dzieci już dawno wyfrunęły z domu, wnuki odwiedzają nas tylko od święta. My zostaliśmy sami – ja i on, w naszym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. Zawsze myślałam, że przetrwaliśmy już wszystko: choroby, kłótnie o pieniądze, śmierć mojej mamy. Ale tego nie przewidziałam.

– To nie tak, jak myślisz – powiedział cicho, próbując odebrać mi telefon. Cofnęłam się o krok.

– Więc jak? – głos mi się załamał. – Po tylu latach? Gienek, ja ci ufałam!

Nie odpowiedział od razu. Usiadł ciężko na kanapie, spuścił głowę. W pokoju zapadła cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara i moje płytkie oddechy.

Przez kolejne dni żyłam jak w amoku. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść. Każda rzecz w domu przypominała mi o naszym wspólnym życiu: zdjęcia z wakacji w Międzyzdrojach, filiżanki z naszego ślubu, stary album z dzieciństwa naszych synów. Wszystko nagle straciło sens.

Moja siostra Basia próbowała mnie pocieszać przez telefon:

– Może to nie to, co myślisz? Może to jakaś stara znajoma?

Ale ja wiedziałam swoje. Przecież nikt nie pisze takich rzeczy do starego przyjaciela.

W końcu zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z Gienkiem szczerze. Usiadłam naprzeciwko niego przy kuchennym stole.

– Powiedz mi prawdę. Kim jest Kasia?

Spojrzał na mnie długo, jakby ważył każde słowo.

– To córka mojego kolegi z pracy. Pomagam jej trochę… Ona ma problemy rodzinne. Pisaliśmy do siebie, bo czasem potrzebuje wsparcia.

Nie uwierzyłam. W głowie miałam już gotowy scenariusz: romans, kłamstwa, podwójne życie. Zaczęłam sprawdzać jego rzeczy, szukać kolejnych dowodów. Każdy jego późniejszy powrót do domu był dla mnie podejrzany.

Wkrótce zaczęliśmy się kłócić o wszystko. O to, że nie wyniósł śmieci, że zapomniał kupić mleko, że za długo siedzi w pracy. Nasze życie zamieniło się w pole bitwy.

Pewnego wieczoru usłyszałam jak rozmawia przez telefon w łazience. Po raz pierwszy w życiu podsłuchałam go przez drzwi.

– Kasiu, nie martw się. Wszystko się ułoży… Tak, pamiętam o jutrzejszym spotkaniu.

To był gwóźdź do trumny mojego zaufania.

Następnego dnia spakowałam walizkę i pojechałam do Basi do Piaseczna. Przez dwa tygodnie płakałam codziennie. Basia próbowała mnie przekonać, żebym wróciła i porozmawiała z Gienkiem jeszcze raz.

– Może naprawdę nie masz racji? – pytała delikatnie.

Ale ja byłam pewna swojego.

W końcu zadzwonił do mnie nasz starszy syn, Tomek:

– Mamo, tata jest załamany. Powiedział mi wszystko. Ta Kasia to naprawdę córka jego kolegi z pracy – jej ojciec zmarł na raka pół roku temu. Tata pomaga jej załatwiać sprawy spadkowe i czasem po prostu ją wspiera… Ona nie ma nikogo bliskiego.

Nie chciałam wierzyć. Ale Tomek był szczery i przekonujący.

Po kilku dniach wróciłam do domu. Gienek czekał na mnie w kuchni z herbatą i moim ulubionym ciastem drożdżowym.

– Przepraszam – powiedział cicho. – Powinienem ci wszystko powiedzieć od razu. Ale bałem się twojej reakcji… Nie chciałem cię martwić.

Usiadłam naprzeciwko niego i rozpłakałam się jak dziecko.

– Ja też przepraszam – wyszeptałam. – Nie powinnam była cię oskarżać bez dowodów… Ale tak bardzo się bałam cię stracić.

Przez długie tygodnie odbudowywaliśmy nasze zaufanie krok po kroku. Rozmawialiśmy więcej niż przez ostatnie dziesięć lat razem. Zaczęliśmy chodzić na spacery po Łazienkach, gotować razem obiady, oglądać stare filmy.

Czasem jeszcze łapałam się na tym, że sprawdzam jego telefon ukradkiem albo podsłuchuję rozmowy. Ale coraz częściej łapałam się też na tym, że znów mu ufam.

Dziś wiem jedno: zdrada to nie zawsze romans czy fizyczna bliskość z kimś innym. Czasem zdradzamy siebie nawzajem brakiem szczerości albo milczeniem tam, gdzie powinniśmy mówić otwarcie.

Patrzę na Gienka i widzę człowieka, którego kocham od czterdziestu lat – ze wszystkimi jego wadami i słabościami. I wiem, że warto było walczyć o naszą miłość.

Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy wybaczenie naprawdę leczy rany? Czasem myślę: ile jeszcze jesteśmy w stanie wytrzymać dla tych kilku chwil prawdziwego szczęścia?