„Wstałam — żeby nikt inny nie zyskał!” Historia babci Heli, która nie pozwoliła odejść miłości bez walki
— Tadek! — krzyknęłam, choć głos miałam słaby jak szept. — Gdzie idziesz z tą kawą?
Leżałam już trzeci tydzień w łóżku, przykryta grubą kołdrą, z głową odwróconą do ściany. Czułam się jak cień samej siebie. Ciało bolało mnie od leżenia, a dusza od samotności. Tadek, mój mąż od pięćdziesięciu lat, krzątał się po kuchni jak zawsze. Gotował wodę, parzył kawę, czasem przynosił mi herbatę. Ale dziś coś było inaczej. Zamiast postawić filiżankę na moim nocnym stoliku, wyszedł z nią do ogrodu.
Zawsze wiedziałam, że Tadek lubi towarzystwo. Był duszą towarzystwa na wszystkich rodzinnych spotkaniach, śmiał się głośno, opowiadał dowcipy. Ale ostatnio coraz częściej znikał z domu na długie godziny. Tłumaczył się zakupami, wizytą u sąsiada Staszka albo pracą w ogrodzie. A ja leżałam i czułam, jak życie przecieka mi przez palce.
Tego ranka usłyszałam przez uchylone okno cichy śmiech. Kobiecy śmiech. Serce mi zamarło. Zerknęłam przez firankę i zobaczyłam Tadka rozmawiającego z sąsiadką Krysią. Stała blisko niego, za blisko. On podał jej filiżankę kawy, a ona dotknęła jego ramienia.
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Przez chwilę nie mogłam oddychać. Czy to możliwe? Czy Tadek… mój Tadek… mógłby mnie zdradzić? Po tylu latach? Przecież przysięgaliśmy sobie wierność na dobre i na złe! Ale przecież ja już nie jestem tą samą Helą co kiedyś. Choroba odebrała mi siły, a Tadek wciąż był pełen życia.
— Nie pozwolę! — wyszeptałam do siebie. — Nie oddam go żadnej Krysi!
Zebrałam resztki sił i usiadłam na łóżku. Nogi miałam jak z waty, ale wiedziałam, że muszę wstać. Wstać, żeby nikt inny nie zyskał! Przebrałam się powoli w czystą sukienkę, uczesałam włosy drżącymi rękami i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam tam starą kobietę z podkrążonymi oczami i siwymi włosami. Ale w tych oczach pojawił się błysk — błysk walki.
Zeszłam po schodach, każdy krok był jak zdobywanie szczytu. W kuchni poczułam zapach świeżej kawy i ciasta drożdżowego. Usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi tarasu.
— Tadek, a może przyjdziesz jutro do mnie na obiad? — zapytała Krysia słodkim głosem.
— Zobaczymy, Krysiu… Hela ostatnio źle się czuje — odpowiedział Tadek.
— Oj tam, przecież ona tylko leży… — zaśmiała się Krysia.
W tej chwili otworzyłam drzwi z hukiem.
— Leżę, bo nie mam po co wstawać! — powiedziałam ostrym głosem. — Ale widzę, że może powinnam zacząć pilnować własnego domu!
Krysia aż podskoczyła ze strachu i upuściła filiżankę na trawę.
— Ojej, pani Helo! Ja tylko przyszłam pożyczyć cukier… — zaczęła się tłumaczyć.
— Cukier? To może jeszcze sól i pieprz? — syknęłam. — Tadek, wracaj do domu!
Tadek spojrzał na mnie zaskoczony i trochę przestraszony. Nie widział mnie na nogach od tygodni.
— Hela… ty chodzisz? — zapytał cicho.
— Chodzę! I jeszcze długo będę chodzić! — odpowiedziałam twardo.
Krysia szybko się pożegnała i uciekła do siebie. Tadek stał jak wryty.
— O co ci chodzi? Przecież nic się nie stało! — próbował się bronić.
— Nic się nie stało? Tadek, ja może wyglądam na starą i schorowaną, ale głupia nie jestem! Wiem, kiedy kobieta patrzy na mojego męża za długo!
Usiadłam ciężko przy stole i poczułam łzy napływające do oczu.
— Myślisz, że nie widzę, jak cię omijam? Jak coraz rzadziej ze mną rozmawiasz? Jak uciekasz do ogrodu albo do sklepu? Tadek… ja się boję zostać sama…
Tadek usiadł naprzeciwko mnie i złapał mnie za rękę.
— Hela… ja cię nigdy nie zdradziłem. Po prostu… nie wiem już, jak ci pomóc. Ty tylko leżysz i milczysz. Boję się o ciebie. A Krysia… ona po prostu lubi pogadać.
Poczułam ulgę i wstyd jednocześnie. Może przesadziłam? Może to tylko moja wyobraźnia podpowiedziała mi najgorsze?
Ale wtedy przypomniałam sobie wszystkie te dni samotności, kiedy czułam się niewidzialna nawet dla własnego męża. Przypomniałam sobie młodą Helę sprzed lat — pełną życia i pasji kobietę, która nigdy nie pozwoliłaby sobie odebrać szczęścia bez walki.
— Tadek… ja nie chcę być tylko ciężarem — powiedziałam cicho.
— Nigdy nie byłaś ciężarem — odpowiedział cicho Tadek i pogładził mnie po dłoni.
Siedzieliśmy tak przez chwilę w milczeniu. Potem Tadek zaproponował:
— Może pójdziemy razem na spacer? Dawno nie byliśmy nad rzeką…
Uśmiechnęłam się przez łzy i kiwnęłam głową. Wstałam powoli i poczułam, że wraca mi siła.
Wieczorem leżałam już w łóżku obok Tadka i myślałam o tym wszystkim. Czy zazdrość to zawsze coś złego? Czy czasem nie jest to ostatni krzyk serca, które boi się zostać zapomniane?
Może czasem trzeba wstać z łóżka nie tylko dla siebie, ale też dla tych, których kochamy… Ale czy można zatrzymać kogoś przy sobie tylko siłą własnej woli? Czy miłość po tylu latach to jeszcze wybór — czy już tylko przyzwyczajenie?