Nowy Wujek w Moim Życiu – Historia Kacpra

– Kacper, chodź się przywitać z wujkiem Stefanem! – głos mamy rozbrzmiał w przedpokoju, a ja poczułem, jak moje serce zaczyna walić jak młot. Stałem za drzwiami swojego pokoju, ściskając w dłoni ukochanego misia. Miałem sześć lat i od śmierci taty bałem się mężczyzn. Ich głosy były dla mnie jak grzmoty, ich śmiech – jak szczekanie dużych psów. Nawet na ulicy, gdy ktoś wyciągał do mnie dłoń, cofałem się, jakby dotyk miał mnie poparzyć.

Mama powtarzała, że muszę być dzielny. Ale ja nie chciałem być dzielny. Chciałem tylko, żeby tata wrócił i żeby wszystko było jak dawniej. Zamiast tego, w naszym domu pojawił się nowy wujek – Stefan. Był zabawny, niezdarny jak niedźwiadek. Niski, pulchny, z kręconymi włosami i malutkimi oczami, które błyszczały jak niebieskie landrynki za okularami. Miał dziecięcy wyraz twarzy – radosny, naiwny. Ale dla mnie był obcy. I był mężczyzną.

– No chodź, Kacperku! – Stefan przykucnął na wysokości moich oczu i wyciągnął rękę. Cofnąłem się jeszcze bardziej za mamę.

– Nie bój się, on nie gryzie – zażartowała ciocia Ania, która przyszła razem z nim.

Wszyscy się śmiali, a ja czułem się coraz mniejszy. Mama spojrzała na mnie z wyrzutem. – Kacper, proszę…

Nie chciałem jej zawieść. Powoli podszedłem do Stefana i podałem mu dłoń. Była duża i ciepła, ale ja cały czas byłem spięty.

Przez następne tygodnie Stefan coraz częściej pojawiał się w naszym domu. Przynosił mi czekoladki, budował ze mną wieże z klocków Lego i opowiadał śmieszne historie o swoim dzieciństwie w Białymstoku. Mama śmiała się przy nim głośniej niż zwykle. Czasem łapałem ją na tym, jak patrzy na niego z czułością. To bolało.

Pewnego wieczoru usłyszałem ich rozmowę przez uchylone drzwi kuchni.

– On mnie nie akceptuje – powiedział Stefan cicho.
– Daj mu czas – odpowiedziała mama. – Po tym wszystkim…
– Wiem, ale… Ja naprawdę się staram.

Zacisnąłem pięści. Nie chciałem Stefana w naszym życiu. Nie chciałem nikogo nowego.

W szkole też nie było łatwo. Koledzy pytali:
– Czemu twój tata nie przychodzi na zebrania?
Milczałem albo mówiłem półprawdy.

Pewnego dnia podczas obiadu Stefan zaproponował:
– Może pójdziemy razem na mecz Legii? Słyszałem, że lubisz piłkę.
Zamarłem. Piłka była czymś, co robiłem tylko z tatą.
– Nie chcę – odpowiedziałem ostro.
Mama spojrzała na mnie surowo:
– Kacper!
Stefan spuścił wzrok.

Wieczorem usłyszałem ich kłótnię.
– On mnie nienawidzi! – krzyczał Stefan.
– To dziecko! Musisz być cierpliwy!
– A jeśli nigdy mnie nie zaakceptuje?
– Musimy spróbować…

Leżałem skulony pod kołdrą i płakałem cicho do poduszki. Czułem się winny. Może rzeczywiście byłem zły? Może mama byłaby szczęśliwsza beze mnie?

Następnego dnia mama przyszła do mojego pokoju.
– Kacperku… Wiem, że jest ci ciężko. Ale Stefan bardzo się stara. On nie chce zastąpić twojego taty.
– Ale ja nie chcę nikogo nowego! – wybuchnąłem.
Mama przytuliła mnie mocno.
– Ja też tęsknię za tatą. Ale życie musi toczyć się dalej…

Przez kolejne tygodnie Stefan próbował różnych sposobów, żeby zdobyć moją sympatię. Raz nawet przebrał się za klauna na moje urodziny i zrobił przedstawienie dla moich kolegów. Wszyscy się śmiali, tylko ja siedziałem w kącie i patrzyłem ponuro.

W końcu przyszedł dzień, który wszystko zmienił.
Była burza. Mama utknęła w pracy i zadzwoniła do Stefana, żeby odebrał mnie ze szkoły. Gdy zobaczyłem go w drzwiach klasy, poczułem panikę.
– Nie chcę z nim iść! – krzyknąłem do wychowawczyni.
Ale nie było wyjścia.
Szliśmy razem przez ulewę. Stefan trzymał parasol nad moją głową i opowiadał dowcipy, ale ja milczałem. Nagle samochód przejechał przez kałużę i ochlapał mnie wodą od stóp do głów. Zamarłem z przerażenia i zacząłem płakać.
Stefan ukląkł przy mnie i powiedział cicho:
– Kacperku… Ja wiem, że jest ci ciężko. Też kiedyś straciłem kogoś bliskiego…
Spojrzałem na niego przez łzy.
– Mojego tatę… Zginął w wypadku samochodowym, gdy miałem siedem lat…
Zaniemówiłem ze zdziwienia.
– Też bałem się wszystkich dorosłych przez długi czas – dodał Stefan smutno.
Po raz pierwszy poczułem, że może on naprawdę rozumie mój ból.

Od tego dnia coś się zmieniło. Zacząłem powoli otwierać się na Stefana. Czasem razem graliśmy w gry planszowe albo oglądaliśmy filmy animowane. Mama była szczęśliwa.
Ale nie wszystko było idealnie. Ciocia Ania zaczęła plotkować po rodzinie:
– Ona za szybko znalazła sobie nowego faceta! Co ludzie powiedzą?
Babcia mówiła mamie:
– Myślisz o sobie czy o dziecku?
Mama płakała nocami po cichu w kuchni.
Czułem się rozdarty między lojalnością wobec taty a chęcią zobaczenia mamy szczęśliwej.

Pewnego dnia mama zapytała:
– Kacperku… Czy pozwolisz Stefanowi zostać z nami na dłużej?
Zastanawiałem się długo. W końcu skinąłem głową.
Stefan uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie delikatnie.

Dziś mam już dwanaście lat i wiem jedno: życie nigdy nie jest proste ani czarno-białe. Czasem trzeba pozwolić sobie na nowy początek, nawet jeśli serce jeszcze boli po stracie. Czy można naprawdę pokochać kogoś nowego? Czy to znaczy, że zapominamy o tych, których straciliśmy? Może właśnie o to chodzi w dorastaniu – żeby nauczyć się kochać mimo wszystko.