Dzięki, wróżko, znalazłam tatę: Historia o nadziei, rodzinie i cudzie, który wydarzył się naprawdę
— Mamusiu, a kiedy wróżka da mi tatusia? — zapytała mnie Zosia, patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami, w których odbijała się cała jej dziecięca wiara i tęsknota. Zamarłam. W dłoniach ściskała kartkę z narysowaną dziewczynką rozmawiającą z maleńkim ludzikiem w kapeluszu. To był nasz codzienny rytuał — rysowanie magicznych światów, w których wszystko było możliwe. Ale tego dnia jej pytanie przeszyło mnie na wskroś.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przecież nie mogłam jej powiedzieć prawdy — że jej ojciec, Michał, odszedł zanim jeszcze się urodziła. Że zostawił mnie z brzuchem i obietnicą, że „to nie jest dobry czas”. Przez lata próbowałam tłumaczyć Zosi, że tata jest daleko, że może kiedyś wróci. Ale ona dorastała, a jej pytania stawały się coraz bardziej konkretne.
— Może wróżka przyjdzie dziś w nocy? — szepnęła Zosia z nadzieją.
Pocałowałam ją w czoło i wyszłam z jej pokoju, czując jak łzy napływają mi do oczu. W kuchni czekała na mnie moja siostra, Anka. Od lat była moją podporą — pomagała mi wychowywać Zosię, odkąd Michał zniknął bez śladu.
— Znowu pytała? — zapytała cicho Anka.
Przytaknęłam. — Nie wiem już, co mam jej mówić. Nie chcę jej okłamywać, ale nie mogę też powiedzieć prawdy.
Anka objęła mnie ramieniem. — Może czas coś zmienić? Może spróbować go odnaleźć?
Popatrzyłam na nią bezradnie. Przecież próbowałam. Pisałam do jego rodziców, szukałam przez znajomych. Cisza. Jakby zapadł się pod ziemię.
Tamtej nocy długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o Zosi — o jej marzeniach i o tym, jak bardzo zawiodłam ją jako matka. W końcu zasnęłam z postanowieniem: zrobię wszystko, żeby ją uszczęśliwić.
Następnego dnia zaczęłam szukać Michała od nowa. Przeglądałam stare zdjęcia na Facebooku, pisałam do dawnych znajomych ze studiów. Większość nie miała z nim kontaktu od lat. Jeden z kolegów napisał tylko: „Słyszałem, że wyjechał do Gdańska”.
To był trop. Po pracy zadzwoniłam do wszystkich Michałów Nowaków w Trójmieście. Większość rozmów kończyła się szybko — „Nie znam pani” albo „To pomyłka”. Ale jeden głos zatrzymał mnie na dłużej.
— Tak, to ja… — odezwał się cicho po drugiej stronie słuchawki. — Marta?
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe.
— Michał… Zosia pyta o ciebie. Codziennie pyta.
Po drugiej stronie zapadła długa cisza.
— Nie wiedziałem… Nie wiedziałem, że… — urwał.
— Ona cię potrzebuje — powiedziałam drżącym głosem.
Umówiliśmy się na spotkanie w kawiarni przy dworcu. Całą noc nie spałam ze zdenerwowania. Rano powiedziałam Zosi, że idziemy na wycieczkę do miasta.
W kawiarni Michał wyglądał inaczej niż go zapamiętałam — starszy, zmęczony życiem. Ale kiedy zobaczył Zosię, jego oczy zaszkliły się łzami.
— Cześć… Jestem Michał — powiedział niepewnie.
Zosia spojrzała na mnie pytająco.
— To jest twój tata — wyszeptałam.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Potem Zosia wyciągnęła z plecaka swój rysunek i podała mu go z powagą.
— To dla ciebie. Wróżka powiedziała, że cię znajdę.
Michał uśmiechnął się przez łzy i przytulił ją delikatnie.
Od tamtego dnia wszystko się zmieniło. Michał zaczął przyjeżdżać do nas co weekend. Na początku było niezręcznie — Zosia była nieufna, ja pełna żalu i pretensji. Ale z czasem nauczyliśmy się rozmawiać bez wyrzutów. Michał opowiedział mi o swoich problemach — o depresji, o tym jak bał się odpowiedzialności i uciekł przed wszystkim.
Najtrudniej było wybaczyć mu te wszystkie lata samotności i łez Zosi. Ale widząc ich razem — jak razem rysują, śmieją się i rozmawiają o wróżkach — zaczęłam wierzyć, że może jeszcze wszystko da się naprawić.
Pewnego wieczoru Zosia przyszła do mnie z kolejnym rysunkiem.
— Mamusiu, wróżka już nie musi przychodzić. Mam tatusia.
Objęłam ją mocno i po raz pierwszy od lat poczułam spokój.
Czasem zastanawiam się: czy to naprawdę była magia? Czy może po prostu dziecięca wiara potrafi przenosić góry? Czy można odbudować rodzinę po tylu latach rozłąki? Może każdy z nas potrzebuje swojej wróżki — nawet jeśli jest nią tylko nadzieja.