Czy będziesz na mnie czekać? Historia Katarzyny, która zapomniała o sobie

— Czy będziesz na mnie czekać? — zapytałam cicho, patrząc w lustro. Odbicie nie odpowiedziało. Zamiast tego zobaczyłam zmęczone oczy, cienie pod nimi, kilka nowych zmarszczek. Przechyliłam głowę w jedną, potem w drugą stronę. Same rozczarowanie. A przecież jeszcze niedawno wydawało mi się, że wiecznie będę młoda, że wszystko przede mną. Teraz mam prawie pięćdziesiąt lat i czuję się, jakbym przegapiła własne życie.

W kuchni słychać było głosy. Mąż, Andrzej, jak zwykle narzekał na pracę. — Katarzyna, gdzie są moje klucze? — krzyknął z przedpokoju. — Zawsze wszystko przekładasz! — dodał z wyrzutem. Westchnęłam ciężko i wyszłam z łazienki. Klucze leżały na komodzie, dokładnie tam, gdzie je zostawił. Podałam mu je bez słowa. Nawet nie spojrzał mi w oczy.

— Dziękuję — rzucił chłodno i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Zostałam sama z ciszą i własnymi myślami. Dzieci już dawno wyfrunęły z domu. Ola mieszka w Warszawie, Michał w Gdańsku. Rzadko dzwonią, jeszcze rzadziej przyjeżdżają. Ostatnio Ola napisała mi tylko krótkiego SMS-a: „Mamo, nie martw się, wszystko ok”. Czy naprawdę wszystko jest ok? Czy ja jestem ok?

Wzięłam kubek kawy i usiadłam przy stole. Przez okno patrzyłam na szare niebo i mokre od deszczu ulice Poznania. Kiedyś kochałam to miasto — gwarne, pełne życia, kolorowe. Teraz wydawało mi się obce i zimne. Może to ja się zmieniłam?

Telefon zadzwonił nagle, wyrywając mnie z zamyślenia.

— Mamo? — usłyszałam głos Oli.

— Olu! Jak dobrze cię słyszeć! — ucieszyłam się szczerze.

— Mamo, nie mam dużo czasu… Chciałam tylko powiedzieć, że nie przyjadę na święta. Mam dużo pracy… No i Tomek…

Zamilkła na chwilę.

— Rozumiem — odpowiedziałam cicho, choć serce ścisnęło mi się z żalu.

— Nie bądź smutna, mamo. Zadzwonię jeszcze później. Muszę lecieć!

Rozłączyła się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

Odłożyłam telefon i poczułam łzy napływające do oczu. Czy naprawdę tak trudno znaleźć dla mnie chwilę? Czy jestem już tylko dodatkiem do czyjegoś życia?

Wieczorem wrócił Andrzej. Zmęczony, rozdrażniony, nawet nie zapytał jak minął mi dzień. Obejrzał wiadomości, zjadł kolację i poszedł spać. Ja zostałam w kuchni sama z pustymi talerzami i własnymi myślami.

Przypomniałam sobie czasy, kiedy byliśmy młodzi. Kiedy Andrzej patrzył na mnie z zachwytem, a dzieci tuliły się do mnie wieczorami. Wtedy czułam się potrzebna, kochana. Teraz… Teraz jestem tylko cieniem tamtej kobiety.

Następnego dnia postanowiłam zrobić coś dla siebie. Poszłam do fryzjera — pierwszy raz od lat! Siedząc w fotelu patrzyłam na swoje odbicie i próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio byłam szczęśliwa. Fryzjerka, młoda dziewczyna o imieniu Magda, zagadała mnie:

— Ma pani piękne włosy! Tylko trzeba je trochę odświeżyć.

Uśmiechnęłam się nieśmiało.

— Dawno nie robiłam nic dla siebie — przyznałam.

— To czas to zmienić! — odpowiedziała z entuzjazmem.

Po wyjściu od fryzjera poczułam się lżej. Może to głupie, ale nowa fryzura dodała mi odwagi. Postanowiłam zadzwonić do Michała.

— Cześć synku! — powiedziałam radośnie.

— Cześć mamo! Co tam?

— Chciałam cię zapytać… Może przyjedziesz na weekend? Upiekę twoje ulubione ciasto…

— Mamo… Wiesz, mam dużo pracy… Może innym razem?

Znów to samo. Odkładają mnie na później. Jakby moje potrzeby były mniej ważne niż ich życie.

Wieczorem wybuchła kłótnia z Andrzejem.

— Po co ci ta nowa fryzura? — zapytał podejrzliwie.

— Dla siebie! — odpowiedziałam stanowczo.

— Dla siebie? A może dla kogoś innego? — rzucił z ironią.

Poczułam gniew i żal jednocześnie.

— Przez tyle lat byłam tylko dla was! Dla ciebie, dla dzieci! A teraz chciałabym być trochę dla siebie!

Andrzej milczał przez chwilę.

— Zawsze jesteś taka dramatyczna…

Nie odpowiedziałam. Poszłam do sypialni i zamknęłam drzwi.

Leżąc w łóżku myślałam o tym wszystkim, co przegapiłam: marzeniach odkładanych na później, pasjach porzuconych dla rodziny, przyjaciołach utraconych przez brak czasu. Czy naprawdę tak musi wyglądać życie kobiety po pięćdziesiątce? Czy jestem skazana na samotność we własnym domu?

Następnego dnia zadzwoniła do mnie Basia — dawna przyjaciółka ze studiów.

— Kasia! Co u ciebie? Dawno się nie widziałyśmy!

Zaczęłyśmy rozmawiać jak za dawnych lat. Basia zaprosiła mnie na kawę do kawiarni w centrum miasta. Zgodziłam się bez wahania.

Siedząc naprzeciwko niej poczułam się znów młoda. Rozmawiałyśmy o wszystkim: o dzieciach, o pracy, o marzeniach i rozczarowaniach.

— Wiesz co? — powiedziała Basia nagle. — Musisz zacząć żyć dla siebie. Dzieci mają swoje życie, Andrzej też… Ty masz prawo być szczęśliwa!

Te słowa długo dźwięczały mi w głowie.

Wieczorem spojrzałam znów w lustro. Tym razem zobaczyłam kobietę zmęczoną życiem, ale gotową walczyć o siebie.

Czy będziesz na mnie czekać? — zapytałam siebie w myślach. Może powinnam sama na siebie poczekać? Może jeszcze nie jest za późno?

Czas płynie nieubłaganie szybko. Ale czy to znaczy, że już wszystko stracone? Czy można jeszcze zacząć od nowa? Co wy o tym myślicie?