Czerwony samochód i tajemnica starej przyjaźni
— Lena?! Lenka! — krzyknęłam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Moje serce waliło jak oszalałe, a w gardle poczułam znajome ściśnięcie. Stałam na schodach przed sklepem spożywczym na rogu ulicy Słowackiego, z siatką pełną zakupów, kiedy przed moimi stopami zatrzymał się czerwony samochód. Z niego wysiadła młoda kobieta w zwiewnej sukience, którą wiatr uniósł na chwilę, odsłaniając jej kolana. Kosmyk jasnych włosów opadł jej na twarz, a ona odgarnęła go tym samym gestem, który pamiętałam z dzieciństwa. Przez sekundę nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Lena zatrzymała się, rozejrzała niepewnie i spojrzała na mnie. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a potem na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. — Nadia? To naprawdę ty? — zapytała cicho, jakby bała się, że zaraz zniknę.
Przez chwilę stałyśmy naprzeciw siebie, dwie dorosłe kobiety z bagażem lat i niewypowiedzianych słów. Wokół nas przechodzili ludzie, ktoś trąbił zniecierpliwiony w korku, a ja czułam, jak świat zwalnia tylko dla nas.
— Nie widziałam cię od… — zaczęłam, ale głos mi się załamał.
— Od matury — dokończyła Lena. — Minęło już ponad dziesięć lat.
Patrzyłyśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Lena była inna niż ją zapamiętałam: dojrzalsza, z cieniem smutku w oczach. Ja pewnie też nie przypominałam tej beztroskiej dziewczyny z liceum. W końcu Lena westchnęła i skinęła głową w stronę pobliskiej kawiarni.
— Chodźmy gdzieś usiąść. Musimy porozmawiać.
W kawiarni panował półmrok i zapach świeżo mielonej kawy. Usiadłyśmy przy oknie, a ja nerwowo bawiłam się łyżeczką. Lena zamówiła cappuccino, ja herbatę z cytryną. Przez chwilę milczałyśmy.
— A co takiego w nim odkryłaś? — zapytała nagle Lena, patrząc mi prosto w oczy.
Zamarłam. Wiedziałam, do czego nawiązuje. Do tej jednej nocy sprzed lat, kiedy wszystko się zmieniło.
— To nie tak… — zaczęłam niepewnie.
— Wiem, że byłaś z Michałem tamtego wieczoru — przerwała mi Lena. Jej głos był spokojny, ale wyczuwałam w nim napięcie. — Ale nigdy nie powiedziałaś mi prawdy.
Poczułam, jak policzki mi płoną. Michał… Mój pierwszy chłopak i jej brat. To przez niego nasze drogi się rozeszły. Przez jedno kłamstwo i niedopowiedzenie.
— Lena… Ja nie chciałam cię zranić. To wszystko wymknęło się spod kontroli. Michał był wtedy zagubiony…
— A ty? — Lena uniosła brwi. — Ty byłaś moją najlepszą przyjaciółką. Myślałam, że możemy sobie ufać.
Zacisnęłam dłonie na filiżance. Przypomniałam sobie tamtą noc: kłótnię z rodzicami, ucieczkę do Michała i jego łzy po śmierci ich matki. Byliśmy wtedy tylko dziećmi próbującymi poradzić sobie z bólem.
— On potrzebował wtedy kogoś bliskiego — powiedziałam cicho. — Nie planowałam tego…
Lena spojrzała przez okno na szarzejące niebo nad Krakowem. Przez chwilę myślałam, że zaraz wyjdzie bez słowa.
— Wiesz, co było najgorsze? — odezwała się w końcu. — Że po wszystkim zostałam sama. Michał wyjechał do Warszawy, ty przestałaś odbierać telefony… A ja musiałam zostać z ojcem alkoholikiem i rozbitą rodziną.
Zrobiło mi się niedobrze ze wstydu i żalu. Próbowałam coś powiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
— Przepraszam — wyszeptałam w końcu. — Bałam się wrócić po tym wszystkim. Myślałam, że mnie znienawidzisz.
Lena spojrzała na mnie uważnie. W jej oczach zobaczyłam łzy.
— Może trochę cię nienawidziłam — przyznała szczerze. — Ale bardziej tęskniłam za tobą niż byłam zła.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, każda pogrążona w swoich myślach. Wspomnienia wracały falami: wspólne wagary nad Wisłą, sekrety szeptane pod kołdrą podczas nocowania u Leny, śmiech i łzy dorastania.
— Co teraz robisz? — zapytałam niepewnie.
Lena wzruszyła ramionami.
— Pracuję w kancelarii prawniczej niedaleko stąd. Wynajmuję mieszkanie sama… Tata zmarł dwa lata temu.
Poczułam ukłucie żalu. Nie wiedziałam nawet o jego śmierci.
— A Michał?
Lena uśmiechnęła się smutno.
— Ma żonę i dwójkę dzieci pod Warszawą. Rzadko się widujemy.
Zapanowała cisza pełna niewypowiedzianych pytań i żalu za straconym czasem.
— Nadia… Dlaczego wtedy uciekłaś? — zapytała Lena cicho.
Zacisnęłam powieki, próbując powstrzymać łzy.
— Bałam się odpowiedzialności za to wszystko… Za waszą rodzinę, za Michała… Za siebie też. Miałam wrażenie, że wszystko przeze mnie się rozpadło.
Lena pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Czasem życie samo wybiera za nas — powiedziała cicho. — Ale może jeszcze nie jest za późno?
Spojrzałyśmy na siebie przez łzy i uśmiechy pełne goryczy i nadziei jednocześnie. Wtedy Lena wyciągnęła rękę przez stół i ścisnęła moją dłoń.
— Może spróbujemy jeszcze raz? — zapytała cicho.
Poczułam ulgę i strach jednocześnie. Czy można odbudować coś po tylu latach ciszy i bólu?
Wyszłyśmy razem z kawiarni na chłodny wieczór czerwca. Czerwony samochód Leny stał pod latarnią jak symbol nowego początku lub starego błędu.
Patrzyłam na Lenę i zastanawiałam się: czy naprawdę można wybaczyć przeszłość? Czy czas leczy rany tak głębokie jak nasze?
Może każdy zasługuje na drugą szansę… Ale czy ja potrafię ją przyjąć?