A kim jest mój tata? – Historia Ewy z trzeciego piętra

„A kto jest moim ojcem?” – to pytanie wracało do mnie jak bumerang, zwłaszcza w takie dni jak dzisiaj. Siedziałam na ławce pod blokiem, a Kuba nerwowo obracał w palcach bilet do kina. „Ewa, pójdziemy w niedzielę do kina?” – zapytał z nadzieją, której nie potrafiłam odwzajemnić. „Nie wiem. Mama nie pozwala mi wychodzić wieczorami. Może tylko w dzień.” Kuba uśmiechnął się lekko, próbując ukryć rozczarowanie. „To pójdźmy w dzień. Kupię bilety?”

Podniosłam głowę i spojrzałam na okna na trzecim piętrze. Wydawało mi się, że w jednym z nich mignęła twarz mamy. Od razu poczułam znajome ukłucie w żołądku – to był strach, że zaraz wyjdzie na balkon i zacznie wołać mnie do domu. Zawsze była czujna, zawsze obserwowała. Czasami myślałam, że jej wzrok przenika przez ściany.

„Muszę już iść” – powiedziałam cicho i zerwałam się z ławki. Kuba patrzył za mną z żalem, ale nie zatrzymał mnie. Wbiegłam po schodach na trzecie piętro, czując jak serce wali mi w piersi. Drzwi do mieszkania były uchylone. Mama stała w przedpokoju, oparta o framugę drzwi do kuchni.

„Znowu z Kubą?” – zapytała bez cienia uśmiechu.

„Tylko rozmawialiśmy” – odpowiedziałam, unikając jej wzroku.

„Nie chcę, żebyś włóczyła się po osiedlu. Masz lekcje do odrobienia.”

Chciałam coś powiedzieć, zaprotestować, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Weszłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami i zamknęłam oczy. W głowie znów pojawiło się to pytanie: kim jest mój ojciec?

W szkole wszyscy mieli ojców. Nawet jeśli nie byli idealni, to przynajmniej byli. Ja miałam tylko mamę i babcię, która mieszkała daleko na wsi i przyjeżdżała raz na kilka miesięcy. Mama nigdy nie mówiła o tacie. Gdy byłam mała, pytałam ją o niego – wtedy zawsze zmieniała temat albo mówiła: „Nie czas na takie rozmowy”.

Pamiętam jedną noc, kiedy miałam może siedem lat. Obudziłam się i usłyszałam cichy płacz mamy w kuchni. Stała przy oknie i patrzyła w ciemność. Chciałam ją przytulić, ale bałam się podejść. Od tamtej pory wiedziałam, że coś ukrywa.

Kuba był jedyną osobą, przy której mogłam być sobą. Czasem opowiadał mi o swoim ojcu – o tym, jak razem chodzą na mecze Legii albo naprawiają rowery w piwnicy. Słuchałam go z zazdrością i smutkiem.

Pewnego dnia zebrałam się na odwagę i znów zapytałam mamę:

„Mamo… powiedz mi prawdę. Kim jest mój tata?”

Zamarła na chwilę przy kuchennym stole, ścierając okruchy chleba dłonią. Jej twarz stężała.

„Nie wracaj do tego tematu” – powiedziała ostro.

„Ale ja muszę wiedzieć! Każdy ma ojca! Dlaczego ja nie mogę go poznać?”

Mama spojrzała na mnie z bólem w oczach.

„Bo tak będzie lepiej dla ciebie” – wyszeptała.

Wybiegłam z domu i pobiegłam do Kuby. Siedzieliśmy razem na schodach pod klatką.

„Może twój tata był kimś złym?” – zapytał Kuba ostrożnie.

„Nie wiem… Może mama po prostu się boi?”

Przez następne dni unikałam mamy. W szkole byłam rozkojarzona, nauczycielka matematyki zwróciła mi uwagę:

„Ewa, co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś pilna.”

Nie odpowiedziałam. W głowie miałam tylko jedno: muszę znaleźć odpowiedź.

Pewnego wieczoru babcia zadzwoniła z informacją, że przyjedzie na weekend. Poczułam ulgę – babcia zawsze była bardziej otwarta niż mama.

Kiedy siedziałyśmy razem w kuchni, zebrałam się na odwagę:

„Babciu… powiedz mi prawdę o moim tacie.”

Babcia spojrzała na mnie długo, a potem westchnęła ciężko.

„Twoja mama bardzo cię kocha… Ale czasem ludzie robią rzeczy, których potem żałują.”

„Czy mój tata był złym człowiekiem?”

Babcia pokręciła głową.

„Nie był zły… Ale był młody i głupi. Wyjechał za granicę zanim się urodziłaś. Twoja mama została sama.”

Poczułam łzy napływające do oczu.

„Czy on wie o mnie?”

Babcia zawahała się.

„Nie wiem, kochanie… Może kiedyś się dowie.”

Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym mężczyźnie gdzieś daleko za granicą – czy miałby dla mnie miejsce w swoim życiu? Czy chciałby mnie poznać?

Następnego dnia mama przyszła do mojego pokoju. Usiadła na brzegu łóżka i przez chwilę milczała.

„Przepraszam cię” – powiedziała cicho. „Bałam się ci powiedzieć prawdę. Bałam się, że mnie znienawidzisz.”

Objęłyśmy się mocno i płakałyśmy razem.

Od tamtej pory coś się zmieniło między nami. Mama zaczęła mi ufać trochę bardziej, a ja przestałam ją osądzać za to, czego nie mogła zmienić.

Czasem patrzę przez okno na trzecim piętrze i zastanawiam się: czy kiedyś go spotkam? Czy będę miała odwagę zapukać do jego drzwi? Może każdy z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę… Ale czy warto całe życie bać się prawdy?