Zatańcz ze mną – historia o miłości, zazdrości i odwadze

– Grzesiek, widziałeś ją? – szepnęła Magda, kiedy Ania po raz pierwszy przekroczyła próg naszego biura. Wszyscy udawali, że są zajęci, ale nie dało się nie zauważyć tej nowej dziewczyny. Smukła sylwetka, długie blond włosy i te oczy – brązowe, głębokie, jakby skrywały jakąś tajemnicę. Od razu poczułem ukłucie w żołądku. Coś we mnie drgnęło, jakby ktoś nagle otworzył okno w dusznym pokoju.

Przez pierwsze dni Ania była cicha, trochę wycofana. Siedziała przy swoim biurku, uważnie słuchała rozmów i notowała coś w swoim notesie. Zauważyłem, że często zerka na mnie kątem oka. Może mi się wydawało? Może to tylko moja wyobraźnia podpowiadała mi, że jestem dla niej kimś więcej niż tylko kolegą z pracy?

W biurze szybko zaczęły krążyć plotki. Kobieca część zespołu podzieliła się na dwa obozy. Jedne twierdziły, że Ania ma farbowane włosy – przecież nie ma brązowych oczu u naturalnych blondynek! Drugie przekonywały, że to tylko kolorowe soczewki. Słuchałem tych rozmów z zażenowaniem. Zastanawiałem się, dlaczego ludzie tak bardzo lubią rozkładać innych na czynniki pierwsze. Czy naprawdę to takie ważne?

– Grzesiek, ty się znasz na kobietach – zaczepiła mnie któregoś dnia Kasia. – Co myślisz o tej Ani?

Zaczerwieniłem się po uszy. – Jest… sympatyczna – wymamrotałem.

– Sympatyczna? – Kasia uniosła brwi. – Chyba ci się podoba.

Nie odpowiedziałem. Bałem się przyznać nawet przed samym sobą, że Ania zawładnęła moimi myślami. Każdego ranka czekałem na jej uśmiech, na to krótkie „cześć”, którym mnie witała. Zacząłem ubierać się staranniej, dbać o fryzurę. Nawet Magda zauważyła zmianę.

– Ty chyba naprawdę zwariowałeś na jej punkcie – śmiała się pewnego dnia przy kawie.

Nie zaprzeczyłem.

Wszystko zmieniło się podczas firmowej imprezy integracyjnej. Byliśmy w wynajętej sali w centrum Warszawy. Muzyka grała głośno, ludzie tańczyli i śmiali się bez zahamowań. Siedziałem z boku i obserwowałem Anię. Była ubrana w prostą granatową sukienkę, która podkreślała jej figurę. Rozmawiała z szefem działu IT i śmiała się z jego żartów. Poczułem ukłucie zazdrości.

Nagle nasz wzrok się spotkał. Uśmiechnęła się do mnie lekko i skinęła głową w moją stronę. Serce zaczęło mi walić jak młotem. Wstałem i podszedłem do niej, choć nogi miałem jak z waty.

– Zatańczysz ze mną? – zapytałem cicho.

Spojrzała na mnie przez chwilę, jakby rozważała moją propozycję. Potem skinęła głową i podała mi rękę.

Na parkiecie czułem się jak nastolatek na pierwszej szkolnej dyskotece. Dłonie mi się pociły, a serce biło tak głośno, że bałem się, iż zaraz wyskoczy mi z piersi.

– Jesteś bardzo nieśmiały – powiedziała nagle Ania.

– Skąd wiesz?

– Widać to po twoich oczach – uśmiechnęła się ciepło.

Tańczyliśmy długo, zapominając o całym świecie. W pewnym momencie Ania pochyliła się do mnie i szepnęła:

– Nie przejmuj się tymi plotkami. Ludzie zawsze będą gadać.

Poczułem ulgę. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar, który nosiłem od tygodni.

Po imprezie odprowadziłem ją do domu. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym – o dzieciństwie w małym miasteczku pod Lublinem, o marzeniach, o tym, jak trudno jest być sobą wśród ludzi, którzy ciągle oceniają.

Następnego dnia w biurze atmosfera była napięta. Dziewczyny patrzyły na mnie spode łba, a Kasia rzuciła kąśliwą uwagę:

– No proszę, Grzesiek już znalazł sobie nową koleżankę do tańca.

Zrobiło mi się przykro. Zrozumiałem wtedy, jak bardzo ludzie potrafią być zawistni i jak trudno jest wyjść poza schematy narzucone przez otoczenie.

Ania jednak nie przejmowała się tym zupełnie. Przestała unikać spojrzeń koleżanek, zaczęła częściej żartować i rozmawiać z innymi. Ja natomiast musiałem zmierzyć się z własnymi lękami – czy jestem wystarczająco dobry? Czy zasługuję na jej uwagę?

Pewnego dnia po pracy spotkałem ją na przystanku autobusowym.

– Chodźmy na spacer – zaproponowała niespodziewanie.

Szliśmy długo ulicami Warszawy, rozmawiając o wszystkim, co nas bolało i cieszyło. Opowiedziała mi o swoim byłym chłopaku, który zostawił ją dla innej dziewczyny z pracy. O tym, jak trudno jej było zaufać komuś ponownie.

– Boję się znowu zaufać – powiedziała cicho.

Zatrzymałem się i spojrzałem jej w oczy.

– Ja też się boję – przyznałem szczerze.

Uśmiechnęła się smutno i ścisnęła moją dłoń.

Od tamtej pory staliśmy się sobie bliżsi. Nie było już między nami tej niezręcznej ciszy ani niepewności. Ale biuro nadal żyło własnym życiem – plotki nie ustawały, a ja coraz częściej czułem się wyobcowany wśród ludzi, których znałem od lat.

Zacząłem zastanawiać się nad zmianą pracy. Czy warto walczyć o coś, co budzi tyle niechęci? Czy miłość naprawdę jest tego warta?

Któregoś dnia Ania przyszła do mnie z płaczem.

– Nie dam już rady – wyszeptała drżącym głosem. – Te plotki… te spojrzenia… Czuję się tu obco.

Objąłem ją mocno i poczułem bezsilność. Chciałem ją chronić przed całym światem, ale wiedziałem, że nie jestem w stanie tego zrobić.

Podjęliśmy decyzję razem – Ania złożyła wypowiedzenie pierwsza. Ja zrobiłem to tydzień później.

Dziś pracujemy gdzie indziej. Jesteśmy razem i uczymy się ufać sobie nawzajem mimo ran z przeszłości i lęków przed przyszłością.

Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy nie poprosił Ani do tańca, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy warto było ryzykować dla kilku chwil szczęścia? Może właśnie odwaga do zrobienia pierwszego kroku jest tym, co naprawdę zmienia nasze życie?