Udawałem biednego, żeby sprawdzić, kto mnie naprawdę pokocha. Czy to był największy błąd mojego życia?

— Michał, nie rozumiem, po co ci to całe udawanie. — Głos mojej siostry, Magdy, drżał od irytacji. Siedzieliśmy w kuchni mojej kawalerki na Pradze, a ona patrzyła na mnie z mieszaniną troski i złości. — Przecież masz dobrą pracę, mieszkanie, samochód… Po co ci ta farsa?

Westchnąłem ciężko, opierając łokcie o stół. — Magda, nie rozumiesz. Każda dziewczyna, z którą się spotykam, prędzej czy później zaczyna pytać o zarobki albo sugeruje, że powinniśmy pojechać na wakacje do Tajlandii. Chcę wiedzieć, czy ktoś pokocha mnie za to, kim jestem, a nie za to, co mam.

Magda przewróciła oczami. — To nie jest film. Ludzie mają swoje powody, żeby pytać o pieniądze. Ale jeśli chcesz się bawić w eksperymenty… — Wzruszyła ramionami i wyszła z kuchni.

Zostałem sam z myślami. Od kilku miesięcy czułem się coraz bardziej samotny. Praca w dużej warszawskiej firmie dawała mi stabilizację i pieniądze, ale nie dawała mi bliskości. Każda randka kończyła się rozczarowaniem — albo ja czułem się wykorzystywany, albo dziewczyna była rozczarowana moją „zwyczajnością”.

Postanowiłem więc zrobić coś szalonego. Założyłem nowe konto na portalu randkowym. W opisie napisałem: „Michał, 32 lata. Pracuję dorywczo w sklepie spożywczym. Lubię spacery po parku i tanie kino.” Żadnych zdjęć z egzotycznych podróży, żadnych markowych ubrań.

Pierwsze tygodnie były trudne. Większość rozmów kończyła się po kilku wymienionych wiadomościach. Ale pewnego wieczoru napisała do mnie Kasia.

„Cześć! Fajnie, że lubisz kino studyjne. Może kiedyś pójdziemy razem?”

Kasia była inna niż wszystkie. Nie pytała o pieniądze ani o plany na przyszłość. Rozmawialiśmy godzinami o książkach, muzyce i dzieciństwie spędzonym na blokowisku. Po dwóch tygodniach spotkaliśmy się na żywo.

Pierwsza randka była zwyczajna — kawa w małej kawiarni na Ochocie. Kasia przyszła w dżinsach i swetrze, bez makijażu. Śmiała się z moich żartów i opowiadała o swojej pracy w bibliotece.

— Wiesz, Michał — powiedziała nagle — lubię ludzi, którzy nie udają kogoś innego.

Zabolało mnie to zdanie jak ukłucie szpilki. Przecież właśnie udawałem.

Kolejne tygodnie były jak sen. Chodziliśmy na spacery po Łazienkach, jedliśmy zapiekanki na dworcu centralnym, oglądaliśmy stare filmy na VHS u niej w domu. Kasia nigdy nie narzekała na brak pieniędzy ani nie sugerowała drogich prezentów.

Ale im bardziej ją poznawałem, tym bardziej czułem ciężar swojego kłamstwa. Magda powtarzała mi przez telefon:

— Michał, musisz jej powiedzieć prawdę. To nie fair.

Odwlekałem to w nieskończoność. Bałem się, że stracę Kasię, jeśli dowie się, kim naprawdę jestem.

W końcu nadszedł dzień prawdy. Siedzieliśmy razem na ławce w parku Skaryszewskim. Kasia patrzyła na mnie uważnie.

— Michał… Coś cię gryzie od kilku dni. Powiesz mi?

Zebrałem się na odwagę.

— Kasiu… Jest coś, czego ci nie powiedziałem. Nie pracuję w sklepie spożywczym. Mam dobrze płatną pracę w korporacji. Mieszkanie na własność… Samochód…

Kasia zamarła.

— Czyli… wszystko to było kłamstwem?

— Nie wszystko! — zaprotestowałem gorączkowo. — Wszystko inne było prawdą! To kim jestem… To co czuję do ciebie…

Kasia spuściła wzrok.

— Michał… Ja też mam swoje tajemnice. Ale nigdy nie okłamałam cię w tak ważnej sprawie.

Milczała długo. W końcu wstała i powiedziała cicho:

— Muszę to przemyśleć.

Przez kolejne dni nie odbierała ode mnie telefonu ani nie odpisywała na wiadomości. Czułem się jak najgorszy drań. Magda próbowała mnie pocieszać:

— Może jeszcze da ci szansę? Może zrozumie?

Ale ja wiedziałem swoje. Zawiodłem ją i siebie samego.

Po tygodniu Kasia napisała krótką wiadomość: „Spotkajmy się.”

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w tej samej kawiarni co podczas pierwszej randki.

— Michał — zaczęła spokojnie — długo myślałam o tym wszystkim. Rozumiem twoje motywacje… Ale nie potrafię zaufać komuś, kto zaczyna relację od kłamstwa.

Zacisnąłem pięści pod stołem.

— Kasiu… Ja naprawdę cię kocham.

Uśmiechnęła się smutno.

— Może kiedyś będziemy mogli zacząć od nowa… Ale teraz muszę zadbać o siebie.

Wyszedłem z kawiarni z poczuciem pustki większej niż kiedykolwiek wcześniej.

Dziś minęły trzy miesiące od tamtego dnia. Próbuję żyć dalej — pracuję, spotykam się ze znajomymi, odwiedzam rodzinę. Ale ciągle wracam myślami do Kasi i do tego eksperymentu.

Czy naprawdę warto było ryzykować wszystko dla jednej odpowiedzi? Czy szczerość od początku nie byłaby lepsza niż najpiękniejsze nawet złudzenie?

A wy… czy kiedykolwiek baliście się pokazać światu swoją prawdziwą twarz?