Niespodziewane małżeństwo: Historia Kingi i Darka
— No nie wierzę! — syknęłam przez zęby, czując jak obcas mojego nowego buta łamie się z trzaskiem na ruchomych schodach w Galerii Mokotów. Torby z zakupami wyślizgnęły mi się z rąk, a ja, próbując utrzymać równowagę, niemal przewróciłam się na starszą panią stojącą przede mną. — Przepraszam! — rzuciłam nerwowo, zbierając rozsypane rzeczy. W głowie miałam tylko jedno: „Dlaczego ja? Dlaczego zawsze muszę radzić sobie sama?”
Darek, mój chłopak od trzech lat, znowu nie mógł po mnie przyjechać. „Nie mam samochodu, Kinga, przecież wiesz,” tłumaczył się przez telefon. „Może zamów taksówkę?” Jasne, jakby to było takie proste. Z każdą minutą czułam coraz większą złość. Przecież to on obiecał, że dziś mi pomoże. Zamiast tego zostałam sama z torbami pełnymi zakupów i złamanym obcasem.
Zamówiłam taksówkę przez aplikację. Ku mojemu zdziwieniu samochód przydzielono natychmiast. Musiałam się spieszyć. Wybiegłam przed galerię, kulejąc na jednym bucie i przeklinając w myślach Darka. Kierowca spojrzał na mnie z politowaniem, pomagając mi wsadzić torby do bagażnika.
— Ciężki dzień? — zapytał uprzejmie.
— Nawet pan nie wie jak bardzo — odpowiedziałam, próbując się nie rozpłakać.
W domu czekał na mnie Darek. Siedział na kanapie, wpatrzony w ekran telefonu. Nawet nie podniósł wzroku, kiedy weszłam.
— I jak zakupy? — rzucił od niechcenia.
— Mogłeś po mnie przyjechać! — wybuchłam. — Złamałam obcas, prawie się przewróciłam! Wszystko musiałam dźwigać sama!
— Przecież mówiłem, że nie mam auta… — zaczął się tłumaczyć.
— Ale mogłeś coś wymyślić! — przerwałam mu. — Zawsze wszystko jest na mojej głowie!
Cisza zawisła między nami. Darek spuścił głowę. Przez chwilę miałam ochotę rzucić w niego jedną z toreb.
— Kinga… — powiedział cicho. — Może… może powinniśmy coś zmienić?
Spojrzałam na niego zdziwiona.
— Co masz na myśli?
— Może… może powinniśmy się pobrać? — wydukał, nie patrząc mi w oczy.
Zamarłam. To miała być romantyczna chwila? Po kłótni o zakupy i złamany obcas? Poczułam mieszankę śmiechu i rozpaczy.
— Ty chyba żartujesz! — wykrzyknęłam. — Oświadczasz mi się po tym wszystkim?
Darek milczał. W jego oczach zobaczyłam strach i niepewność. Wiedziałam, że go kocham, ale czy to wystarczy?
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
— Kinga, słyszałam od cioci Basi, że Darek ci się oświadczył! Gratulacje! — jej głos był pełen entuzjazmu.
— Mamo… to nie tak… — zaczęłam tłumaczyć.
— Nie tak? Przecież to cudowna wiadomość! W końcu ktoś cię ustatkuje! — przerwała mi stanowczo.
Poczułam gulę w gardle. Mama zawsze uważała, że jestem zbyt niezależna i powinnam się „uspokoić” przy boku mężczyzny. Teraz miała nadzieję, że Darek to zmieni.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Darek chodził jak struty, ja byłam rozdrażniona i płakałam po nocach. W pracy nie mogłam się skupić, a koleżanki dopytywały o pierścionek zaręczynowy.
— Kinga, przecież zawsze chciałaś ślubu — mówiła Ania z biura. — O co ci chodzi?
— Chciałam… ale nie tak! Nie po kłótni o zakupy! — tłumaczyłam bezradnie.
W weekend pojechaliśmy do rodziców Darka na obiad. Jego mama przyjęła mnie z otwartymi ramionami.
— Wreszcie będziemy rodziną! — uśmiechnęła się szeroko.
Czułam się jak aktorka w kiepskim serialu. Wszyscy wokół byli szczęśliwi oprócz mnie i Darka.
Po obiedzie wyszliśmy na spacer do parku.
— Darek… czy ty naprawdę chcesz tego ślubu? — zapytałam cicho.
Zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy.
— Chcę być z tobą, Kinga. Ale boję się, że cię zawodzę. Że nie jestem wystarczająco dobry.
Poczułam łzy napływające do oczu.
— Ja też się boję… Boję się, że jeśli teraz się pobierzemy, wszystko będzie jeszcze trudniejsze. Że będziemy tylko udawać szczęście przed rodziną…
Darek objął mnie mocno.
— Może powinniśmy porozmawiać szczerze ze wszystkimi? Powiedzieć im, że potrzebujemy czasu?
Pokiwałam głową. Wiedziałam, że to jedyne wyjście.
Wieczorem zadzwoniłam do mamy.
— Mamo… musimy porozmawiać. Nie jestem gotowa na ślub. Potrzebuję czasu, żeby poukładać sobie wszystko w głowie.
Mama była rozczarowana. Słyszałam to w jej głosie.
— Kinga, nie możesz wiecznie uciekać przed dorosłością…
Ale ja wiedziałam już swoje. Musiałam zawalczyć o siebie i o nasz związek z Darkiem.
Minęły tygodnie pełne rozmów, łez i kłótni. Ale też szczerych wyznań i śmiechu przez łzy. Zrozumieliśmy z Darkiem, że musimy nauczyć się być razem naprawdę — bez udawania i presji ze strony rodziny.
Dziś patrzę na niego inaczej niż wtedy w galerii handlowej. Nadal nie ma samochodu i czasem mnie denerwuje swoją nieporadnością. Ale wiem już, że prawdziwa miłość to nie bajka o księciu na białym koniu. To codzienność pełna kompromisów i walki o siebie nawzajem.
Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy nie złamała obcasa i nie wybuchła złością, nasze życie potoczyłoby się inaczej? Czy naprawdę jesteśmy gotowi na dorosłość i wspólne życie? Może każdy musi najpierw złamać swój własny obcas, żeby nauczyć się chodzić razem przez życie?