Zaprosiłam Byłą Synową do Domu – Teraz Mój Syn Jest dla Mnie Obcy. Czy Popełniłam Największy Błąd Życia?
– Mamo, dlaczego ona tu jeszcze jest? – Adam stał w progu kuchni, z twarzą napiętą jak struna. Jego głos drżał, a ja czułam, jak serce ściska mi się w piersi. Magda, moja była synowa, siedziała przy stole z Kubą i Zosią, moimi wnukami, którzy właśnie kończyli śniadanie przed szkołą. Udawała, że nie słyszy, ale jej dłonie zaciskały się na kubku z herbatą.
Nie tak wyobrażałam sobie starość. Po tym, jak mój mąż Piotr zostawił nas dla innej kobiety, całe życie poświęciłam Adamowi. Był moim oczkiem w głowie, moją dumą i jedyną rodziną. Kiedy dorósł i ożenił się z Magdą, czułam ulgę – wreszcie miał własną rodzinę, a ja mogłam być babcią. Ale życie znowu postanowiło mnie doświadczyć.
Adam i Magda rozwiedli się po dziesięciu latach. On twierdził, że Magda go ograniczała, ona – że Adam był nieobecny i zamknięty w sobie. Dla mnie najważniejsze były dzieci. Gdy Magda została sama z dwójką maluchów i wynajętym mieszkaniem na drugim końcu miasta, nie mogłam patrzeć obojętnie. Zaproponowałam jej i dzieciom pokój u mnie. – Przynajmniej będę mogła pomóc przy wnukach – tłumaczyłam Adamowi przez telefon.
– To nie jest dobry pomysł – powiedział wtedy chłodno. – Mamo, to mój rozwód, nie twój.
Ale ja już podjęłam decyzję. Magda była wdzięczna, dzieci szybko odnalazły się w nowym miejscu. Zosia przynosiła mi laurki ze szkoły, Kuba pomagał w ogrodzie. Czułam się potrzebna jak nigdy wcześniej.
Adam zaczął przychodzić coraz rzadziej. Najpierw wpadał po dzieci na weekendy, potem tylko dzwonił. W końcu przestał się odzywać zupełnie. Zostawił mi wiadomość: „Nie potrafię tego zaakceptować. Potrzebuję czasu.”
Wieczorami siedziałam sama w salonie i patrzyłam na zdjęcia Adama z dzieciństwa. Przypominałam sobie, jak tulił się do mnie po nocnych koszmarach, jak razem piekliśmy pierniki na święta. Czy naprawdę mogłam go stracić przez własną dobroć?
Pewnego dnia Magda wróciła z pracy zapłakana.
– Przepraszam, że ci to mówię, ale Adam powiedział mi dziś przez telefon rzeczy… których nie powinnam powtarzać.
– Co takiego?
– Że go zdradziłam. Że wybrałam ciebie zamiast niego. Że już nie jestem częścią jego rodziny.
Zrobiło mi się słabo. Czy naprawdę tak to widział? Przecież chciałam tylko pomóc! Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Magda próbowała mnie pocieszać:
– Pani Haniu, to minie. Adam musi dorosnąć do tej sytuacji.
Ale czy rzeczywiście? Czy to ja byłam niedojrzała?
Wkrótce zaczęły się plotki wśród sąsiadów.
– Słyszałaś? Hanka mieszka z byłą synową! – szepczały sąsiadki na klatce schodowej.
– Pewnie chce mieć wnuki przy sobie za wszelką cenę…
Czułam na sobie ich spojrzenia. W sklepie pani Kasia pytała niby mimochodem:
– A Adam? Dawno go nie widziałam…
Zaczęłam unikać ludzi. W domu panowała napięta atmosfera – Magda coraz częściej zamykała się w swoim pokoju, dzieci były rozdrażnione. Pewnego wieczoru usłyszałam cichy płacz Zosi.
– Babciu… czy tata już nas nie kocha?
Objęłam ją mocno i łzy napłynęły mi do oczu.
– Kocha was bardzo, tylko czasem dorośli mają trudności ze sobą rozmawiać.
Ale sama nie wierzyłam w te słowa.
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Adama.
– Synku… proszę cię, porozmawiajmy.
Po drugiej stronie długo panowała cisza.
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć – odezwał się w końcu chłodno. – Czuję się zdradzony. Zawsze byłaś po mojej stronie, a teraz…
– Adamie, ja tylko chciałam pomóc Magdzie i dzieciom! Przecież to twoje dzieci!
– Ale to już nie moja rodzina! – krzyknął i rozłączył się.
Siedziałam długo z telefonem w dłoni. Czułam się jak zdrajczyni własnego dziecka. Czy naprawdę powinnam była wybrać lojalność wobec syna ponad dobro wnuków? Czy można być dobrą matką i babcią jednocześnie?
Minęły kolejne tygodnie. Magda zaczęła szukać nowego mieszkania – widziałam, że czuje się tu coraz mniej swobodnie. Dzieci pytały o tatę coraz rzadziej. Ja zaś czułam pustkę większą niż kiedykolwiek wcześniej.
Pewnego popołudnia usiadłyśmy z Magdą przy herbacie.
– Pani Haniu… chyba czas już iść dalej. Nie chcę być powodem konfliktu między panią a Adamem.
– To nie twoja wina – odpowiedziałam cicho. – To ja nie umiałam postawić granic.
Magda wyprowadziła się miesiąc później. W domu zrobiło się cicho jak nigdy dotąd. Adam jeszcze się nie odezwał.
Czasem patrzę przez okno na plac zabaw i zastanawiam się: czy można kochać wszystkich jednakowo? Czy wybierając dobro wnuków, naprawdę musiałam stracić syna? A może to on jeszcze kiedyś zrozumie moje intencje?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między bliskimi? Jak żyć z poczuciem winy wobec własnego dziecka?