Odkąd widzę wnuczkę tylko na zdjęciach – dlaczego nie mogę jej przytulić?
– Dlaczego nie mogę jej przytulić? – wyszeptałam, ściskając w dłoniach telefon, na którego ekranie widniało zdjęcie mojej wnuczki, Zosi. Miała zaledwie trzy miesiące, a ja znałam ją tylko z fotografii przesyłanych przez mojego syna, Pawła. Siedziałam przy kuchennym stole, a promienie słońca wpadały przez firankę, rysując na obrusie cienie, które zdawały się tańczyć w rytm mojego roztrzęsionego oddechu.
Mój mąż, Andrzej, milczał. Widziałam w jego oczach troskę i bezradność. – Może powinnaś dać im trochę czasu, Haniu – powiedział cicho. Ale jak miałam się pogodzić z tym, że jestem wykluczona z życia własnej rodziny?
Wszystko zaczęło się w dniu narodzin Zosi. Byliśmy szczęśliwi, Andrzej i ja. Kupiliśmy pluszowego misia, kwiaty i kartkę z gratulacjami. Chcieliśmy być blisko, wspierać Pawła i jego żonę, Magdę. Gdy stanęliśmy pod ich drzwiami, poczułam dziwny chłód. Magda otworzyła drzwi i spojrzała na nas z wyraźnym dystansem.
– O, już jesteście – powiedziała bez uśmiechu. Paweł stał za nią, spięty jak struna.
– Zapraszamy – mruknął.
W salonie unosił się zapach świeżych kwiatów i dziecięcego pudru, ale atmosfera była ciężka. Magda trzymała Zosię mocno przy piersi i nawet nie spojrzała w moją stronę.
– Gratulacje, kochanie – powiedziałam cicho, próbując ją objąć. Odsunęła się lekko.
– Dziękuję – odpowiedziała chłodno.
Próbowałam rozmawiać: – Jak się czujesz? Spałaś trochę?
Wzruszyła ramionami. – Jakoś leci.
Andrzej podał im prezent i kopertę z pieniędzmi.
– Nie trzeba było – rzuciła Magda bez entuzjazmu.
Paweł patrzył na mnie z mieszaniną smutku i wstydu.
– Mamo… może lepiej będzie, jeśli już pójdziecie. Magda jest zmęczona.
Byliśmy tam ledwie dziesięć minut. Wyszliśmy w milczeniu. Od tamtej pory widuję Zosię tylko na zdjęciach przesyłanych przez Pawła na WhatsAppie. Każda próba odwiedzin kończy się krótkim: „Teraz nie możemy”.
Próbowałam dzwonić do Magdy – nie odbierała. Wiedziałam od sąsiadki, że jej rodzice bywają u nich regularnie. Dlaczego oni mogą, a my nie?
Andrzej próbował mnie pocieszać: – Może to tylko połóg, Haniu. Daj im czas.
Ale ja czułam się coraz gorzej. Przecież zawsze byłam dla nich dobra! Pomagałam przy przeprowadzce, gotowałam obiady, gdy Paweł miał dużo pracy. Na święta zawsze wysyłałam kartki i prezenty.
Tydzień temu zaprosiłam Pawła na obiad. Napisałam: „Przyjdźcie z Magdą i Zosią”. Odpisał: „Przyjdę sam, Magda woli zostać w domu”.
Kiedy przyszedł, był spięty i blady.
– Paweł… czy zrobiłam coś złego? Dlaczego Magda mnie unika? – zapytałam drżącym głosem.
Westchnął ciężko i spuścił wzrok.
– Mamo… Magda czuje się przy was oceniana. Mówi, że zawsze komentujesz jej wybory: pracę, wygląd…
Zatkało mnie. Przypomniałam sobie te wszystkie drobne uwagi: „Czy praca w agencji reklamowej jest wystarczająco stabilna?”, „Może Zosia powinna spać w swoim łóżeczku?”, „Nie boisz się, że za mało je?”. To były przecież tylko troskliwe pytania!
– Paweł… nigdy nie chciałam jej urazić – wyszeptałam.
– Wiem, mamo. Ale Magda jest bardzo wrażliwa na takie rzeczy.
Po tej rozmowie czułam się jeszcze gorzej. Chciałam to naprawić. Napisałam do Magdy długi list: przeprosiłam za wszystko i zapewniłam ją o mojej miłości i szacunku do niej jako matki mojego wnuczka. Nie odpowiedziała.
Czas płynął. Zdjęcia Zosi pojawiały się regularnie: w różowym śpioszku, z grzechotką w rączce, uśmiechnięta do obiektywu… Ale zawsze tylko na ekranie telefonu.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie siostra Andrzeja:
– Haniu, słyszałam od znajomej, że rodzice Magdy opiekują się Zosią w ten weekend…
Poczułam ukłucie zazdrości i żalu.
Dlaczego oni mogą być częścią życia mojej wnuczki?
Andrzej próbował mnie uspokoić:
– Może jeszcze wszystko się ułoży…
Ale każdy dzień był dla mnie jak kolejny policzek.
Wieczorem zadzwonił Paweł:
– Mamo… czy możesz przestać pisać do Magdy? Ona bardzo to przeżywa.
– Ale ja chcę tylko kontaktu! Tęsknię za wami…
– Wiem… ale daj jej trochę przestrzeni.
Po tej rozmowie płakałam całą noc.
Następnego dnia wyszłam do parku. Patrzyłam na inne babcie bawiące się z wnukami na placu zabaw. Czułam zazdrość i rozpacz.
Wróciwszy do domu zastałam Andrzeja podlewającego kwiaty w ogrodzie.
– Haniu… może musimy pogodzić się z tym, że nie wszystko zależy od nas – powiedział łagodnie.
Ale jak mam zaakceptować to, że jestem tylko widzem w życiu własnej wnuczki?
Czasem wspominam moją mamę – była zawsze obecna w naszym domu, naturalnie uczestniczyła w naszym życiu. Czy coś się zmieniło w tym pokoleniu? Czy naprawdę jestem winna temu wykluczeniu?
Nie wiem już, co robić, by naprawić tę relację.
Może muszę poczekać aż Zosia sama będzie mogła zdecydować, czy chce znać swoją babcię?
A może powinnam walczyć dalej? Czy jest jeszcze nadzieja dla mnie i Zosi?
Czy wy też kiedyś czuliście się wykluczeni przez własną rodzinę? Co byście zrobili na moim miejscu?