Pod schodami – tajemnica szkolnego korytarza
Już miałem postawić nogę na pierwszy schodek, kiedy usłyszałem pod nimi szelest. Zatrzymałem się, serce zabiło mi szybciej. Zajrzałem pod schody i zobaczyłem Staszka z Darkiem. Wyglądali na zaskoczonych, jakby przyłapani na gorącym uczynku.
— Co tu robicie? — zapytałem, próbując zabrzmieć pewnie, choć czułem się nieswojo.
Staszek machnął ręką, nawet na mnie nie spojrzał:
— Nic. Idź, gdzie szedłeś.
W tej chwili zadzwonił dzwonek. Chłopcy wypadli z ukrycia, chowając coś w kieszeniach. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy — ja, oni i jeszcze ten dziwny, ciężki sekret, który zawisł między nami. Nie wiedziałem wtedy, że to początek czegoś większego.
Na lekcji matematyki nie mogłem się skupić. Pani Kowalska tłumaczyła coś o ułamkach, ale ja ciągle widziałem przed oczami twarze Staszka i Darka. Co oni tam robili? Co chowali w kieszeniach? Zawsze byli trochę inni — trzymali się razem, czasem znikali na przerwach, a potem wracali z głupimi uśmiechami. Ale nigdy nie widziałem ich tak spiętych.
Po lekcjach poszedłem do domu z głową pełną pytań. Mama czekała już z obiadem, ale ledwo przełknąłem kilka kęsów. W końcu nie wytrzymałem:
— Mamo, co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że ktoś robi coś złego?
Spojrzała na mnie uważnie:
— Zależy co to jest. Ale zawsze trzeba być uczciwym, Wojtku. Nawet jeśli to trudne.
Nie chciałem jej mówić wszystkiego. Bałem się, że wyjdę na donosiciela albo tchórza. Ale nie mogłem przestać o tym myśleć.
Następnego dnia w szkole Staszek i Darek unikali mojego wzroku. Na przerwie podszedłem do nich pod pretekstem pożyczenia długopisu.
— Ej, co wczoraj chowaliście pod schodami? — rzuciłem niby od niechcenia.
Staszek spojrzał na mnie ostro:
— Lepiej się nie wtrącaj, Wojtek. To nie twoja sprawa.
Darek tylko wzruszył ramionami i odszedł.
Zrobiło mi się przykro. Przecież byliśmy kiedyś kumplami. Graliśmy razem w piłkę na boisku, śmialiśmy się z głupich żartów nauczycieli. Teraz czułem się jak obcy.
Wieczorem długo nie mogłem zasnąć. W końcu postanowiłem: muszę dowiedzieć się prawdy. Następnego dnia po lekcjach wróciłem pod schody. Nikogo tam nie było, ale na ziemi leżał kawałek papieru. Podniosłem go — to była kartka wyrwana z zeszytu Staszka. Rozpoznałem jego charakter pisma: „Spotkanie dziś o 17:00 za boiskiem”.
Serce waliło mi jak młotem. Poszedłem tam o wyznaczonej godzinie, ukryłem się za drzewem i czekałem. Po chwili przyszli Staszek i Darek, a z nimi… Ksenia z równoległej klasy! Była znana z tego, że zawsze miała własne zdanie i nie bała się nikogo. Rozmawiali szeptem, ale usłyszałem kilka słów: „musimy to oddać”, „nie możemy tego zatrzymać”, „jeśli ktoś się dowie…”.
Nagle Ksenia spojrzała prosto w moją stronę. Przez chwilę myślałem, że mnie zauważyła, ale tylko poprawiła włosy i odwróciła się do chłopaków.
Wróciłem do domu jeszcze bardziej skołowany niż wcześniej. Co oni mogli mieć tak ważnego? Czy to coś nielegalnego? A może tylko głupi żart?
Następnego dnia w szkole atmosfera była napięta jak nigdy wcześniej. Na pierwszej lekcji wychowawczyni ogłosiła:
— Ktoś ukradł pieniądze ze szkolnej zbiórki na wycieczkę klasową. Proszę, żeby winny zgłosił się sam.
Zrobiło mi się gorąco. Teraz wszystko nabrało sensu — tajemnicze spotkania, szeptane rozmowy, coś chowanego w kieszeniach… Ale przecież to niemożliwe! Staszek i Darek? Ksenia?
Po lekcjach zaczepiła mnie Ksenia:
— Wojtek, musimy pogadać.
Poszliśmy za szkołę. Była zdenerwowana:
— Wiem, że nas widziałeś pod schodami i za boiskiem. To nie tak jak myślisz.
— To jak?
— Darek znalazł pieniądze w szatni. Chciał je oddać, ale Staszek bał się, że wszyscy pomyślą, że to on ukradł. Dlatego spotkaliśmy się z tobą… znaczy… chcieliśmy cię poprosić o pomoc.
Patrzyłem na nią w milczeniu. Wszystko we mnie krzyczało: powiedz prawdę! Ale czy miałem prawo mieszać się w ich sprawy?
Wieczorem opowiedziałem wszystko mamie. Siedziała długo w ciszy, a potem powiedziała:
— Czasem najtrudniej jest zrobić to, co słuszne. Ale jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałował do końca życia.
Następnego dnia poszliśmy razem do wychowawczyni i opowiedzieliśmy całą historię. Było dużo łez i tłumaczeń, ale ostatecznie wszystko się wyjaśniło — Darek oddał pieniądze, Staszek przeprosił klasę, a Ksenia… Ksenia została moją przyjaciółką.
Od tamtej pory wiem jedno: czasem trzeba mieć odwagę powiedzieć prawdę, nawet jeśli wszyscy wokół milczą. Czy zrobiłem dobrze? Czy można być lojalnym wobec przyjaciół i jednocześnie uczciwym wobec siebie? Może każdy z nas musi sam znaleźć odpowiedź na to pytanie.