Jak on mógł?

Jak on śmiał? Mama zmarła zaledwie kilka miesięcy temu, a on już wprowadził do domu tamtą… Zosia wbiegła do mieszkania, workiem z kapciami niemal strącając stojak na parasole. Plecak podskakiwał jej na plecach, ale nawet tego nie czuła. Dziś miał być wyjątkowy dzień – tata obiecał, że pójdą razem do teatru. Miała już w głowie obraz: ona w swojej ulubionej sukience w kwiatki, tata w tej śmiesznej muszce, którą zawsze zakładał na specjalne okazje. Ale w przedpokoju panowała cisza. Na wieszaku nie wisiała jego kurtka.

Zosia poczuła ukłucie niepokoju. – Tato? – zawołała, ale odpowiedziało jej tylko echo pustego mieszkania. Przeszła do salonu i wtedy ją zobaczyła. Siedziała na kanapie, z nogami podwiniętymi pod siebie, popijając herbatę z kubka mamy. Zosia poczuła, jakby ktoś ją uderzył w brzuch.

– O, jesteś już! – powiedziała kobieta z uśmiechem, jakby to był jej dom. – Twój tata zaraz wróci, poszedł po coś do sklepu.

Zosia nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na nią – na Magdę, kobietę, która pojawiła się nagle w ich życiu. Jeszcze niedawno tata mówił o niej tylko jako o „koleżance z pracy”, a teraz… Teraz siedziała na kanapie mamy, piła jej herbatę i rozkładała się po całym salonie.

– Chcesz herbaty? – zapytała Magda.

Zosia pokręciła głową i wbiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Usiadła na łóżku i zaczęła płakać. Jak on mógł? Mama odeszła zaledwie kilka miesięcy temu! Przecież jeszcze czuć jej zapach na poduszce, jeszcze jej szalik leży na krześle w kuchni…

Wtedy usłyszała głosy z przedpokoju. Tata wrócił.

– Zosiu? – zapytał cicho, zaglądając do jej pokoju. – Wszystko w porządku?

Nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na niego z wyrzutem.

– Chciałem ci powiedzieć… Magda zostanie dziś na noc. Miała problem z mieszkaniem…

– To nie jest jej dom! – krzyknęła Zosia przez łzy.

Tata westchnął ciężko i usiadł obok niej.

– Wiem, że to trudne. Ale musimy sobie jakoś radzić…

– Ty sobie radzisz! – przerwała mu Zosia. – Ja nie chcę jej tutaj!

Tata objął ją niezgrabnie, ale ona się odsunęła.

Wieczorem Zosia leżała w łóżku i słyszała śmiech Magdy dochodzący z kuchni. Śmiała się głośno, jakby wszystko było w porządku. Jakby mama nigdy nie istniała.

Następnego dnia w szkole Zosia była nieobecna duchem. Jej najlepsza przyjaciółka, Kasia, próbowała ją pocieszyć.

– Może ona nie jest taka zła? – zaproponowała ostrożnie.

– Nie rozumiesz – syknęła Zosia. – Ona zabiera mi tatę.

Kasia wzruszyła ramionami. – Może twój tata po prostu nie chce być sam…

Zosia poczuła gniew. Dlaczego wszyscy myślą tylko o nim? A co z nią? Co z mamą?

W domu sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Magda zaczęła przestawiać rzeczy w kuchni, kupiła nowe zasłony do salonu i nawet próbowała gotować obiady według własnych przepisów. Tata coraz częściej znikał wieczorami – mówił, że musi „odpocząć”, ale Zosia wiedziała, że po prostu nie chce słuchać jej pretensji.

Pewnego dnia wróciła ze szkoły wcześniej i usłyszała rozmowę przez uchylone drzwi sypialni rodziców.

– Ona mnie nienawidzi – mówiła Magda cicho.

– Daj jej czas – odpowiedział tata zmęczonym głosem.

– A jeśli nigdy mnie nie zaakceptuje?

Zosia poczuła gulę w gardle. Wróciła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Nie chciała nikogo akceptować. Chciała tylko mamy.

Minęły tygodnie. W domu było coraz gorzej. Zosia zaczęła opuszczać się w nauce, przestała chodzić na zajęcia teatralne, które kiedyś tak kochała. Tata był coraz bardziej nerwowy, Magda coraz bardziej wycofana.

Pewnego wieczoru wybuchło na dobre.

– Nie będziesz mi mówić, co mam robić! – krzyczała Zosia do Magdy, która próbowała nakłonić ją do sprzątania pokoju.

– Staram się tylko pomóc! – odpowiedziała Magda ze łzami w oczach.

Tata wszedł do pokoju i spojrzał na nie obie bezradnie.

– Dość tego! – powiedział stanowczo. – Musimy porozmawiać.

Usiedli razem przy stole w kuchni. Tata mówił długo o tym, jak bardzo kochał mamę i jak bardzo ją wszyscy stracili. Mówił też o samotności i o tym, że życie musi toczyć się dalej.

– Nikt nie zastąpi twojej mamy – powiedział cicho. – Ale Magda jest dla mnie ważna. I chciałbym, żebyśmy spróbowali być rodziną.

Zosia patrzyła na niego przez łzy.

– A co ze mną? Czy ktoś pytał mnie o zdanie?

Tata spuścił wzrok.

Magda podeszła do niej powoli i usiadła obok.

– Wiem, że mnie nie chcesz tutaj – powiedziała cicho. – Ale ja też się boję. Boję się, że nigdy mnie nie zaakceptujesz…

Zosia spojrzała na nią uważnie po raz pierwszy od wielu tygodni. Zobaczyła w jej oczach strach i smutek – taki sam jak u siebie.

Nie odpowiedziała nic wtedy, ale tej nocy długo nie mogła zasnąć. Myślała o mamie, o tacie i o tym, jak bardzo wszystko się zmieniło. Czy to naprawdę możliwe, żeby kiedyś było lepiej?

Czasem zastanawiam się: czy można jeszcze być szczęśliwym po takiej stracie? Czy da się pokochać kogoś nowego bez zdrady wobec tych, których już nie ma? Może nigdy nie znajdę odpowiedzi… Ale może warto spróbować.