Rozmowa, która rozdarła moje serce: Co usłyszałam w noc przed urodzinami syna

— Mamo, a czy naprawdę dostanę pieska? — zapytał Staś, patrząc na mnie wielkimi oczami, w których odbijała się nadzieja i niepewność. Uśmiechnęłam się, choć w środku czułam niepokój. — Zobaczymy, kochanie. Może w tym roku twoje marzenie się spełni — odpowiedziałam wymijająco, bo z mężem, Pawłem, długo się spieraliśmy, czy to dobry pomysł. Staś miał już osiem lat, był naszym oczkiem w głowie, a ja chciałam dać mu wszystko, czego pragnął. Ale Paweł… Paweł ostatnio był inny. Zamknięty w sobie, wiecznie zmęczony, coraz częściej wychodził z domu wieczorami pod pretekstem pracy.

W dzień urodzin Stasia wszystko miało się zmienić. Zaplanowałam niespodziankę — szczeniak czekał już u sąsiadki, a ja nie mogłam się doczekać radości syna. Wieczorem, gdy Staś już spał, usiadłam w kuchni z kubkiem herbaty. Paweł wrócił późno, jak zwykle. Słyszałam jego szept przez telefon w przedpokoju. — Nie teraz, nie dzisiaj… — mówił nerwowo. — Ona nic nie wie. Wszystko załatwię po urodzinach Stasia.

Zamarłam. „Ona nic nie wie”? O kim mówił? O mnie? O czym miałam nie wiedzieć? Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Próbowałam sobie wmówić, że to pewnie sprawy służbowe, ale coś w jego głosie… coś w tym tonie zdradzało więcej niż tylko stres związany z pracą.

Następnego dnia Staś obudził się wcześnie. — Mamo! Tato! Dzisiaj są moje urodziny! — krzyczał z radością. Paweł udawał szczęśliwego, ale widziałam cień na jego twarzy. Kiedy wręczyliśmy Stasiowi szczeniaka, chłopiec płakał ze szczęścia. Ja też płakałam — ale z zupełnie innego powodu.

Przez cały dzień próbowałam rozmawiać z Pawłem. — Co się dzieje? — pytałam cicho, kiedy Staś bawił się z psem w ogrodzie. — Nic się nie dzieje — odburknął i wyszedł do garażu.

Wieczorem nie wytrzymałam. Gdy Staś zasnął wtulony w nowego przyjaciela, podeszłam do Pawła stanowczo. — Słyszałam twoją rozmowę wczoraj. Powiedz mi prawdę. O co chodzi?

Paweł pobladł. Przez chwilę myślałam, że zemdleje. — To nie tak jak myślisz… — zaczął, ale przerwałam mu. — Więc jak? Boję się, Paweł. Boję się tego, co ukrywasz.

Usiadł ciężko na krześle i schował twarz w dłoniach. — To była Anka — powiedział cicho. Zamarłam. Anka była moją przyjaciółką od lat. — Spotykaliśmy się… przez kilka miesięcy. Przepraszam.

Świat mi się zawalił. Wszystko zaczęło wirować. Szczeniak szczekał radośnie w pokoju Stasia, a ja czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

— Dlaczego? — wyszeptałam przez łzy.

— Nie wiem… Byłem samotny, ty ciągle zajęta Stasiem… Przepraszam.

Nie mogłam tego słuchać. Wyszłam na balkon i patrzyłam na ciemne niebo nad Warszawą. W głowie miałam tylko jedno pytanie: co dalej? Staś był taki szczęśliwy… Czy mogę mu to odebrać? Czy powinnam odejść? Czy powinnam walczyć o rodzinę?

Następne dni były koszmarem. Unikaliśmy się z Pawłem, rozmawialiśmy tylko o Stasiu i psie. Anka przestała się odzywać. Czułam się zdradzona przez wszystkich.

Pewnego wieczoru Staś przyszedł do mnie i zapytał: — Mamo, dlaczego jesteś smutna? Czy piesek zrobił coś źle?

Przytuliłam go mocno i poczułam łzy na policzkach.

— Nie, kochanie… Piesek jest cudowny.

Ale czy nasza rodzina jeszcze istnieje? Czy można odbudować zaufanie po takiej zdradzie? Czy powinnam wybaczyć Pawłowi dla dobra Stasia?

Czasem zastanawiam się: ile jesteśmy w stanie poświęcić dla szczęścia dziecka? I czy można jeszcze zaufać komuś, kto raz złamał ci serce?