Cień nad domem: Historia Magdy z Gdańska
Drzwi trzasnęły z hukiem, a ja zamarłam z kluczem w dłoni. W korytarzu unosił się zapach wilgoci i starego drewna – ten sam od dzieciństwa, choć od lat próbowałam go zagłuszyć świecami zapachowymi. – Magda! – głos mamy przeszył ciszę jak nóż. – Gdzie byłaś tak długo? Ojciec już czeka na kolację!
Zacisnęłam pięści. Miałam dwadzieścia dziewięć lat, a wciąż czułam się jak dziecko w tym mieszkaniu na Zaspie. – Pracowałam, mamo. Ktoś musi płacić rachunki, skoro Tomek… – urwałam, bo widziałam już jej spojrzenie. To spojrzenie, które mówiło: „Nie mów o nim przy ojcu”.
Ojciec siedział przy stole, wpatrzony w telewizor. Na ekranie leciały wiadomości o kolejnej aferze politycznej. – Siadaj – rzucił beznamiętnie. – Zimne będzie.
Usiadłam naprzeciwko niego, a mama krzątała się przy kuchence. Widziałam jej drżące ręce, gdy nakładała zupę. – Dzisiaj dzwoniła ciocia Halina – zaczęła niepewnie. – Pytała o Tomka.
Znowu on. Tomek, mój młodszy brat, który trzy lata temu wyszedł z domu i nie wrócił. Zostawił tylko kartkę: „Nie szukajcie mnie”.
– Może byś poszła do tej policji jeszcze raz? – szepnęła mama, siadając obok mnie. – Może coś się zmieniło?
Ojciec odłożył łyżkę z hukiem. – Ile razy można powtarzać? Chciał odejść, to niech idzie! Nie będę za nim biegał jak głupi!
– To twój syn! – wybuchłam. – Mój brat! Jak możesz być taki zimny?
– Bo mam dość tego cyrku! – krzyknął ojciec, a jego twarz poczerwieniała. – Przez niego cała rodzina się rozpadła! Ty też byś mogła w końcu wyjść za mąż, a nie tylko go szukasz!
Mama zaczęła płakać cicho. Wstałam gwałtownie, przewracając krzesło. – Nie rozumiesz niczego! – wybiegłam na klatkę schodową, trzaskając drzwiami.
Na dworze padał deszcz. Usiadłam na ławce pod blokiem i wyciągnęłam telefon. Przeglądałam stare zdjęcia: ja i Tomek na plaży w Brzeźnie, śmiejący się do obiektywu, jeszcze zanim wszystko się popsuło.
Pamiętam tamten dzień jak dziś. Było lato, a my kłóciliśmy się o głupoty. Tomek chciał wyjechać do Warszawy na studia aktorskie, ojciec był temu przeciwny.
– Synu, aktorzy to pijacy i nieroby! – wrzeszczał wtedy ojciec. – Pójdziesz na politechnikę jak ja!
– Nie będę żył twoim życiem! – odparł Tomek i trzasnął drzwiami.
Ja próbowałam ich pogodzić. Zawsze byłam tą „rozsądną”, tą „starszą”, która musi łagodzić konflikty.
Tydzień później Tomek zniknął.
Przez pierwsze miesiące szukałam go wszędzie: szpitale, schroniska, nawet nocowałam na dworcu głównym, bo ktoś powiedział, że widział tam chłopaka podobnego do niego. Mama zamknęła się w sobie, ojciec zaczął pić więcej niż zwykle.
W pracy nie mogłam się skupić. Szefowa, pani Renata, patrzyła na mnie z litością. – Magda, weź urlop. Musisz odpocząć.
Ale jak odpocząć, kiedy każda minuta to wyrzut sumienia?
Pewnego dnia dostałam anonimowy list: „Nie szukaj mnie. Jestem bezpieczny”. Pismo Tomka.
Pokazałam go mamie. Zaczęła płakać jeszcze bardziej.
– To przez nas… To przez nas…
Ojciec tylko wzruszył ramionami.
Z czasem zaczęliśmy żyć jakby obok siebie. Ja zamknęłam się w pracy i wolontariacie w schronisku dla zwierząt. Mama coraz częściej chodziła do kościoła. Ojciec… przestał ze mną rozmawiać.
Wszystko zmieniło się w zeszłe święta Bożego Narodzenia.
Siedzieliśmy przy stole w milczeniu. Nagle zadzwonił domofon.
– Kogo tam niesie? – burknął ojciec.
Podniosłam słuchawkę: – Halo?
– Magda? To ja… Tomek.
Serce mi stanęło.
Wbiegłam na dół szybciej niż kiedykolwiek w życiu. Stał tam on: wychudzony, zarośnięty, ale to był mój brat.
– Tomek! – rzuciłam mu się na szyję.
– Cicho… Nie mów nikomu jeszcze. Muszę ci coś powiedzieć.
Zabraliśmy go do mojego pokoju. Mama płakała ze szczęścia i strachu jednocześnie.
– Co się stało? Gdzie byłeś?
Tomek spuścił wzrok.
– Musiałem odejść… Ojciec mnie nienawidził za to, kim jestem.
– Co ty mówisz?
– Magda… Ja jestem gejem.
Zamarłam. Wiedziałam to gdzieś głęboko od dawna, ale nigdy nie powiedział mi tego wprost.
– Bałem się… Bałem się ojca… Bałem się was wszystkich…
Objęłam go mocno.
– Jesteś moim bratem i zawsze będziesz.
Mama usiadła obok niego i zaczęła gładzić go po głowie jak małego chłopca.
– Synku… Dlaczego nie powiedziałeś?
– Bo widziałem jak ojciec mówi o takich ludziach…
Wtedy weszliśmy razem do kuchni. Ojciec spojrzał na Tomka jak na ducha.
– Co ty tu robisz?
Tomek podszedł do niego powoli.
– Tato… Chciałem ci powiedzieć prawdę o sobie…
Ojciec zerwał się od stołu i uderzył pięścią w blat.
– Wynoś się! Nie mam syna!
Mama zaczęła krzyczeć i płakać jednocześnie. Ja stanęłam między nimi.
– Dość! Albo zaakceptujesz Tomka takim, jaki jest, albo stracisz nas oboje!
Ojciec wybiegł z domu trzaskając drzwiami tak mocno, że aż popękały szyby w kredensie babci.
Tomek został z nami przez kilka dni. Opowiadał o swoim życiu w Warszawie: o pracy kelnera, o chłopaku, którego kochał i który go zostawił przez strach przed rodziną.
Mama próbowała wszystko naprawić: gotowała jego ulubione pierogi ruskie, przynosiła mu herbatę do łóżka jak za dawnych lat.
Ale ojciec nie wracał przez trzy dni.
Kiedy wrócił, był pijany i milczący. Przeszedł obok nas jakbyśmy byli powietrzem.
Od tamtej pory mieszkamy razem, ale każdy osobno. Ja próbuję odbudować relację z bratem i matką. Ojciec zamknął się w swoim świecie urazy i alkoholu.
Czasem myślę: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy mogłam uratować naszą rodzinę przed rozpadem?
A może każda rodzina ma swoje tajemnice i rany, których nie da się uleczyć?
Czy wy też macie sekrety, które was dzielą? Jak sobie z nimi radzicie?