Odmówiłam ojcu nerki – czy jestem złą córką? Moja historia o przemocy, winie i trudnych wyborach
– Agata, musisz mi pomóc. Jesteś moją córką! – głos ojca drżał, ale w jego oczach nie widziałam strachu, tylko tę samą nieustępliwość, którą pamiętałam z dzieciństwa. Siedział na szpitalnym łóżku, blady, podłączony do kroplówki. Mama stała w kącie, ściskając chusteczkę, jakby mogła nią wytrzeć całą przeszłość.
Miałam trzydzieści lat i pierwszy raz od dekady patrzyłam mu prosto w oczy. Wciąż widziałam w nich tamtego człowieka, który krzyczał na mnie za rozlane mleko, który bił mnie pasem za tróję z matematyki, który zamykał mnie w ciemnej piwnicy, kiedy nie chciałam jeść obiadu. Przez lata próbowałam zapomnieć, wybaczyć, zrozumieć. Ale teraz on potrzebował mojej nerki.
– Agata, proszę cię – mama szepnęła drżącym głosem. – To twój ojciec. On się zmienił…
Zmienił się? Może. Ale ja nie zapomniałam. Każda blizna na mojej duszy przypominała mi o tym, kim był. O tym, jak wieczorami tuliłam się do poduszki, modląc się, żeby rano już go nie było. O tym, jak w liceum nauczycielka zapytała mnie o siniaki na rękach, a ja skłamałam, że przewróciłam się na rowerze.
W szpitalu pachniało środkami dezynfekującymi i strachem. Lekarz tłumaczył procedurę: „Najlepiej byłoby, gdyby bliski krewny oddał nerkę. Największa szansa na zgodność genetyczną.” Wszyscy patrzyli na mnie. Mój młodszy brat Paweł spuścił wzrok. On też dostał swoje razy, ale zawsze był tym „lepszym synem”.
Wróciłam do domu i przez całą noc nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie głos ojca: „Jesteś do niczego! Nigdy niczego nie osiągniesz!” A potem głos mamy: „On cię kocha po swojemu…” Czy miłość może boleć aż tak bardzo?
Następnego dnia poszłam do pracy jak automat. Koleżanka z biura, Kasia, zapytała:
– Coś się stało? Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc.
– Ojciec jest chory. Potrzebuje przeszczepu…
– I?
– I wszyscy oczekują, że mu pomogę.
Kasia spojrzała na mnie uważnie.
– A ty chcesz?
Nie odpowiedziałam. Bo czy to w ogóle ważne?
Wieczorem zadzwoniła mama.
– Agatko… On naprawdę żałuje. Widzisz przecież, jak cierpi.
– Mamo, a ja? Ja nie cierpiałam?
– Było ciężko… Ale to twój ojciec.
– Było ciężko? – powtórzyłam z goryczą. – Ty też dostałaś swoje razy. Dlaczego zawsze go bronisz?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
Przez kolejne dni czułam się jak w potrzasku. Brat przysłał mi SMS-a: „Może to nasza szansa na nowy początek?” Ale czy można zacząć od nowa z kimś, kto przez całe życie był twoim katem?
W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do szpitala. Ojciec spał. Patrzyłam na jego wychudzoną twarz i próbowałam sobie przypomnieć choć jeden moment czułości z dzieciństwa. Nic. Tylko krzyk, strach i ból.
Kiedy się obudził, spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Zastanowiłaś się?
– Tak – odpowiedziałam cicho. – Nie mogę tego zrobić.
Zamilkł na chwilę.
– Jesteś taka sama jak twoja matka. Słaba i niewdzięczna.
Zacisnęłam pięści.
– Nie jestem słaba. Przetrwałam ciebie.
Odwróciłam się i wyszłam. Mama próbowała mnie zatrzymać:
– Agata! Proszę…
– Mamo, ja już nie mogę żyć dla niego.
Wróciłam do pustego mieszkania i rozpłakałam się jak dziecko. Czułam ulgę i potworne poczucie winy jednocześnie. Czy miałam prawo odmówić? Czy byłam złą córką?
Minęły tygodnie. Ojciec znalazł się na liście oczekujących na przeszczep. Rodzina podzieliła się na dwa obozy: ciotka Basia dzwoniła z pretensjami, kuzynka Ania pisała wiadomości pełne wsparcia. W pracy unikałam rozmów o rodzinie.
Pewnego dnia Paweł przyszedł do mnie do domu.
– Wiesz… On naprawdę się boi – powiedział cicho.
– Ja też się bałam przez całe życie – odpowiedziałam bez emocji.
Usiadł naprzeciwko mnie.
– Może powinniśmy mu wybaczyć?
Popatrzyłam mu w oczy.
– Wybaczenie nie oznacza zapomnienia ani poświęcenia siebie dla kogoś, kto cię krzywdził.
Nie wiem, co będzie dalej. Może kiedyś poczuję ulgę. Może nigdy nie przestanę się zastanawiać: czy mogłam postąpić inaczej? Czy jestem egoistką?
Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy naprawdę musimy płacić własnym zdrowiem za błędy naszych rodziców? Czy wybaczenie to zawsze poświęcenie siebie? Co wy byście zrobili na moim miejscu?