Ciężar, którego nie widać: Tajemnice przeszłości mojego męża
– Adam, co to jest? – mój głos drżał, gdy trzymałam w ręku wyciąg z konta. Palce ściskały papier tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Wpatrywał się we mnie zaskoczony, jakby nie rozumiał, o co pytam. Ale ja już wiedziałam. Wśród rachunków i przelewów na czynsz, przedszkole i raty za nasz kredyt hipoteczny, znalazłam regularne przelewy na nazwisko „Katarzyna Nowak”. Jego była żona.
Adam milczał. W pokoju rozległo się tylko ciche tykanie zegara i szum samochodów za oknem. Nasza córka, Zosia, spała w swoim pokoju. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
– Odpowiedz mi – powtórzyłam ciszej. – Dlaczego płacisz jej co miesiąc ponad tysiąc złotych?
W końcu spuścił wzrok. – To… to nie tak, jak myślisz.
– A jak? – syknęłam. – Bo ja myślę, że okłamujesz mnie od miesięcy. Może lat?
Adam usiadł ciężko na krześle. Przez chwilę patrzył w podłogę, jakby szukał tam odpowiedzi. – Kasia… miała problemy finansowe. Straciła pracę. Zabrali by jej samochód, a wtedy nie mogłaby odwozić Oliwii do szkoły.
Oliwia – ich córka z pierwszego małżeństwa. Moja pasierbica, którą starałam się traktować jak własną. Ale to nie zmieniało faktu, że Adam ukrywał przede mną coś tak ważnego.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam cicho. – Przecież ledwo wiążemy koniec z końcem. Kredyt, rachunki… Zosia potrzebuje nowych butów na zimę, a ty wysyłasz pieniądze swojej byłej?
Adam podniósł głowę. W jego oczach zobaczyłam zmęczenie i coś jeszcze – może wstyd? – Bałem się twojej reakcji. Bałem się, że pomyślisz, że ciągle coś mnie z nią łączy.
Poczułam, jak narasta we mnie gniew. – A nie łączy?
– Nie! – odpowiedział natychmiast. – To tylko obowiązek wobec Oliwii. Kasia nie daje rady sama.
Usiadłam naprzeciwko niego i przez chwilę milczeliśmy oboje. W głowie kłębiły mi się myśli: rachunki, kredyty, Zosia płacząca w sklepie, bo nie mogę jej kupić wymarzonej lalki… A Adam wysyła pieniądze kobiecie, która kiedyś złamała mu serce.
Następne dni były jak życie w zawieszeniu. Unikaliśmy siebie w mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. Ja rzucałam się w wir pracy w biurze rachunkowym, Adam brał nadgodziny jako kierowca autobusu miejskiego. Wieczorami rozmawialiśmy tylko o Zosi i o tym, kto odbierze ją z przedszkola.
W weekend przyszła Oliwia. Miała czternaście lat i coraz częściej zamykała się w swoim świecie. Przyniosła ze sobą ciężką atmosferę milczenia i niechęci.
– Cześć, ciociu – rzuciła bez entuzjazmu.
– Cześć, Oliwia – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć.
Adam próbował udawać normalność. – Może pójdziemy razem na spacer do parku?
Oliwia wzruszyła ramionami i zamknęła się w pokoju Zosi z telefonem.
Wieczorem usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:
– Tata… mama mówi, że nie masz już dla nas czasu. Że masz nową rodzinę.
Adam westchnął ciężko. – To nieprawda, kochanie. Zawsze będziesz moją córką.
Zacisnęłam pięści. Czy naprawdę można być lojalnym wobec wszystkich naraz? Czy zawsze ktoś musi czuć się zdradzony?
W poniedziałek zadzwoniła do mnie mama:
– Aniu, słyszałam od sąsiadki, że Adam znów był widziany z tą swoją byłą… Może powinnaś się zastanowić nad tym małżeństwem?
– Mamo, proszę cię… To nie tak – próbowałam tłumaczyć, ale sama nie byłam pewna swoich słów.
Mama nigdy nie zaakceptowała Adama. Uważała, że po rozwodzie jest „skażony” i zawsze będzie miał bagaż przeszłości.
Wieczorem zebrałam się na odwagę.
– Adamie, musimy porozmawiać poważnie – powiedziałam stanowczo.
Usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Nie mogę żyć w kłamstwie – zaczęłam. – Rozumiem twoją odpowiedzialność wobec Oliwii. Ale musimy być wobec siebie szczerzy. Inaczej to wszystko nie ma sensu.
Adam skinął głową. – Masz rację. Przepraszam cię za to wszystko. Bałem się stracić twoje zaufanie… a przez to je straciłem.
Poczułam łzy pod powiekami. – Nie wiem już, czy potrafię ci zaufać tak jak kiedyś.
Przez kolejne tygodnie próbowaliśmy odbudować nasze relacje. Adam pokazał mi wszystkie swoje wydatki i razem usiedliśmy do planowania budżetu. Ale cień podejrzeń wisiał nad nami jak chmura.
W pracy coraz trudniej było mi się skupić. Koleżanka z biura, Magda, zauważyła moje rozkojarzenie:
– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia.
Opowiedziałam jej wszystko przy kawie w kuchni biurowej.
– Wiesz… może on naprawdę chciał dobrze? Faceci czasem są głupi i myślą, że chronią nas przed prawdą – powiedziała Magda.
– Ale czy to usprawiedliwia kłamstwo? – zapytałam gorzko.
Magda wzruszyła ramionami. – Tylko ty możesz zdecydować, czy mu wybaczysz.
Wróciłam do domu późno tego dnia. Adam siedział przy stole z głową opartą na rękach.
– Aniu… boję się cię stracić – powiedział cicho.
Usiadłam obok niego i przez chwilę milczeliśmy razem.
– Ja też się boję – przyznałam w końcu. – Boję się, że już nigdy nie będziemy sobie ufać tak jak kiedyś.
Zosia wybiegła z pokoju i rzuciła mi się na szyję.
– Mamusiu! Zobacz! Narysowałam naszą rodzinę!
Spojrzałam na rysunek: cztery postacie trzymające się za ręce pod wielkim słońcem. Ja, Adam, Zosia i… Oliwia.
Poczułam ukłucie w sercu.
Może rodzina to coś więcej niż tylko krew i wspólne rachunki? Może to też umiejętność wybaczania i szukania kompromisów?
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa po zdradzie? Czy warto walczyć o zaufanie, gdy raz zostało złamane? Co wy byście zrobili na moim miejscu?