Jak mogłaś to zrobić za moimi plecami? Historia zdrady i pojednania po latach
— Jak mogłaś to zrobić za moimi plecami? — mój głos drżał, choć starałam się brzmieć spokojnie. Wiktoria patrzyła na mnie z tym samym spojrzeniem, które pamiętałam z dzieciństwa — mieszanką winy i dumy. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w małej kawiarni na Mokotowie, a świat wokół nas jakby przestał istnieć. Dłonie ściskałam tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.
— Cześć, Marianna. Ile to lat się nie widziałyśmy? Piętnaście? A może więcej? — zaczęła łagodnie, jakby próbując zatuszować napięcie.
— Chyba więcej. Ale ty w ogóle się nie zmieniłaś — odpowiedziałam, choć w środku gotowałam się ze złości.
— A ty owszem. Zrobiłaś się jeszcze ładniejsza — uśmiechnęła się smutno.
Wiktoria wpatrywała się we mnie, jakby chciała odnaleźć w mojej twarzy ślady dawnej przyjaźni. Ale ja widziałam tylko kobietę, która odebrała mi wszystko — przyjaciół, zaufanie, a przede wszystkim spokój ducha. Przez lata próbowałam zapomnieć o tym, co wydarzyło się tamtego lata w naszym rodzinnym Otwocku. Ale teraz, gdy siedziała przede mną, wszystko wróciło z taką siłą, że aż zabrakło mi tchu.
— Wiesz, dlaczego tu przyszłam? — zapytała cicho.
— Chyba żeby się usprawiedliwić. Ale nie wiem, czy to jeszcze ma sens — odpowiedziałam szorstko.
Wiktoria spuściła wzrok. Przez chwilę milczałyśmy, słuchając tylko stukotu filiżanek i cichego szumu rozmów innych gości. Przypomniałam sobie nasze wspólne dzieciństwo — jak biegałyśmy po lesie, jak dzieliłyśmy się sekretami i marzeniami. Wszystko to runęło przez jedną decyzję.
— Marianna… Ja naprawdę nie chciałam cię zranić. To wszystko wymknęło się spod kontroli — zaczęła.
— Nie chciałaś mnie zranić? Spałaś z moim narzeczonym! — wybuchłam, nie mogąc już dłużej tłumić emocji.
Kilka osób odwróciło się w naszą stronę, ale nie obchodziło mnie to. Przez piętnaście lat nosiłam w sobie ten ból i żal. Przez piętnaście lat zastanawiałam się, dlaczego najlepsza przyjaciółka zrobiła mi coś takiego.
— To był błąd… — szepnęła Wiktoria. — Byłam wtedy zagubiona. On… on mnie wykorzystał. Wiedział, że jestem słaba po śmierci mamy. Ty byłaś wtedy taka silna, a ja…
— Nie próbuj zwalać winy na niego! — przerwałam jej ostro. — Wiedziałaś, co robisz.
Wiktoria otarła łzę spływającą po policzku. Przez chwilę zobaczyłam w niej tamtą zagubioną dziewczynę sprzed lat. Ale zaraz potem znów poczułam gniew.
— Po tym wszystkim uciekłaś z Otwocka bez słowa wyjaśnienia. Zostawiłaś mnie samą z plotkami i wstydem — powiedziałam cicho.
— Nie miałam odwagi spojrzeć ci w oczy. Bałam się… Bałam się siebie i tego, co zrobiłam. Przez te wszystkie lata próbowałam jakoś to naprawić, ale nie wiedziałam jak — odpowiedziała drżącym głosem.
Zamilkłyśmy na dłuższą chwilę. Przez okno kawiarni patrzyłam na szare ulice Warszawy i zastanawiałam się, ile jeszcze razy będę musiała przeżywać tę zdradę na nowo.
— Dlaczego teraz? Dlaczego po tylu latach? — zapytałam w końcu.
— Bo jestem chora — powiedziała nagle Wiktoria. — Mam raka piersi. Lekarze nie dają mi wielkich szans. Chciałam… chciałam cię przeprosić zanim będzie za późno.
Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Wszystko we mnie krzyczało: „Nie wybaczaj! Nie zasługuje na to!” Ale jednocześnie zobaczyłam przed sobą kobietę złamaną przez życie, która przyszła prosić o przebaczenie.
— Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć — wyszeptałam.
— Rozumiem. Ale musiałam spróbować — odpowiedziała cicho.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Wspomnienia wracały falami: nasze wspólne ogniska nad Świdrem, pierwsze papierosy palone w ukryciu przed rodzicami, śmiech do łez i łzy po pierwszych zawodach miłosnych. Wszystko to przestało mieć znaczenie tamtego dnia, gdy dowiedziałam się o zdradzie.
— Co teraz zamierzasz? — zapytałam w końcu.
— Chciałabym wrócić do Otwocka… Zobaczyć jeszcze raz dom mamy. Może… może mogłabyś mi towarzyszyć? Choć przez chwilę?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Część mnie chciała ją odepchnąć i nigdy więcej nie widzieć. Ale inna część — ta, która pamiętała wszystkie dobre chwile — kazała mi dać jej szansę na ostatnie pożegnanie.
— Zastanowię się — powiedziałam tylko.
Wiktoria uśmiechnęła się blado i wstała od stolika.
— Dziękuję, że przyszłaś. Nawet jeśli mnie nienawidzisz… Dziękuję — powiedziała i wyszła z kawiarni.
Zostałam sama przy stoliku, z filiżanką zimnej już kawy i sercem ciężkim od wspomnień. Czy można wybaczyć komuś taką zdradę? Czy czas naprawdę leczy rany? A może są rzeczy, których nigdy nie da się zapomnieć?